Pensja wójta, burmistrza czy prezydenta w wysokości maksimum trzy razy najniższego wynagrodzenia urzędnika – proponuje Czytelnik
Pensja wójta, burmistrza czy prezydenta w wysokości maksimum trzy razy najniższego wynagrodzenia w urzędzie na stanowisku urzędniczym – proponuje Czytelnik.
Związek Miast Polskich przygotował projekt nowelizacji, który ma wprowadzić nowy model wynagradzania pracowników samorządowych zatrudnionych na podstawie wyboru. Wynagrodzenie wójta, burmistrza, prezydenta miasta uzależnione od przeciętnej płacy w gospodarce i zróżnicowane w zależności od województwa, w którym leży dana gmina, miasto czy powiat – to propozycje ZMP. Czytaj:
Pensja wójta i
Nowy model wynagradzaniaPo naszych artykułach o projekcie o swoje dopominają się w komentarzach pozostali pracownicy samorządowi.
„Kiedy wreszcie ktoś pochyli się nad pracownikami, którzy robią za nich [wójtów, burmistrzów, prezydentów miast] czarną robotę. Jak długo będziemy zarabiać najniższą krajową?” – denerwuje się
Maria. „W Biedronce i w Lidlu za wykładanie towaru na półki pracownice zarabiają więcej niż pracownik decyzyjny w urzędzie, który musi znać multum przepisów, musi umieć napisać decyzję administracyjną” - dodaje.
„Czy podwyżka (uzależnienie wynagrodzenia od jakiegoś wskaźnika) tylko dla osób "wybranych", czy też dla pracowników? Przypominam o I stopniu zaszeregowania (…) - kwota niższa niż minimalne wynagrodzenie” – pisze
Ziom. „Co ze specjalistami? Ludzie z urzędów uciekają i jest coraz gorzej. Może pora na strajk w stylu +chorobowego+" - zastanawia się.
„Płace w administracji publicznej powinny być wyższe, aby przyciągać i zatrzymywać specjalistów, jeśli chcemy budować profesjonalną kadrę administracji publicznej. (…)Wynagrodzenie powinno być adekwatne do kwalifikacji. Ludzie z wyborów ich mieć nie muszą” – ocenia
Kadra.
„A kiedy rozpocznie się dyskusja o sprawiedliwych pensjach dla pracowników pomocy społecznej?” – pyta z kolei
Pracownik. „Władze samorządowe owszem ważne, ale pracownicy, którzy zarabiają 1/5 tego, co zarabiają włodarze, zostawieni są jakby na uboczu. (…) W związku z rozmaitymi świadczeniami pomocowymi, również z serii (+)plusów, często mają dochody niższe niż ich klienci. A to bardzo boli” - kwituje.
„A o zastępcach wójta burmistrza, którzy odwalają masę roboty już zapomniano!” – zauważa natomiast
Tom.
Dyskusję studzi
Om. „Zadaję pytanie: czego mają prawo wymagać Polacy od osób zarządzających dziesiątkami i setkami milionów złotych, dużymi inwestycjami, wieloma instytucjami zatrudniającymi setki i tysiące pracowników, jeżeli otrzymują oni wynagrodzenie na poziomie doradcy klienta w banku czy asystentki dyrektora w korporacji (i to dobrze jeśli aż tyle)” – wskazuje.
Czytelnicy odnosili się również do szczegółów projektu ZMP.
„Proszę mi powiedzieć czym różni się zarządzanie gminą wiejską około 10-11 tysięcy mieszkańców na przykład w województwie dolnośląskim od gminy przykładowo w świętokrzyskim?” – pisze
Skarbnik. „W naszym województwie gmina wiejska miała niejednokrotnie budżet większy od sąsiedniej gminy, gdzie burmistrz (bo miasto) zarabiał więcej” – wskazuje.
„Ta mediana jest bez sensu, bo w samym województwie są bogatsze i biedniejsze gminy, nie można tego uśredniać” – uważa Czytelnik podpisany jako
Zasady. „Poza tym wszystkie powiaty niezależnie od liczby ludności mają do zrealizowania takie same zadania, w tym także zlecone przez rząd, to jaka stawkę przyjąć do realizacji tych zadań?” – dopytuje.
„Według mnie warto oprócz liczby mieszkańców uwzględnić także wielkość budżetu gminy, wartość jej majątku” - zaznacza
Om.
A
Realista proponuje: "Maksimum 3 x najniższego wynagrodzenia w urzędzie na stanowisku urzędniczym (niekierowniczym). Może wtedy zaczęli by dbać o podległych im pracowników."
aba/