Komitet Regionów powinien odgrywać w Unii Europejskiej większą rolę; mógłby być "senatem UE" – ocenili uczestnicy debaty w 25-lecie tej instytucji.
Komitet Regionów powinien odgrywać w Unii Europejskiej większą rolę; mógłby być "senatem UE" – ocenili uczestnicy debaty w 25-lecie tej instytucji. Debata "Jaką rolę odgrywają regiony w kształtowaniu przyszłości Europy?" odbyła się w Domu Regionów w Brukseli z okazji 25. rocznicy Europejskiego Komitetu Regionów. Gospodarzami wydarzenia były cztery europejskie regiony: Wielkopolska, francuska Nowa Akwitania, włoska Emilia-Romania oraz niemiecka Hesja.
Uczestniczący w debacie przewodniczący Europejskiego Komitetu Regionów Belg Karl-Heinz Lambertz podkreślił, że jeżeli Europa chce być silna, musi współpracować. "Chodzi o to, by troszczyć się o dobrobyt wszystkich. Jeżeli rzeczywiście będziemy chcieli być przedstawicielami wszystkich, którzy w Europie mieszkają, wtedy Europa będzie miała szanse, żeby w XXI wieku odgrywać ważną rolę. Nie chodzi tylko o przekonanie +głów+, ale i +żołądków+ i +serc+" – podkreślił.
Jego zdaniem, trzeba walczyć o Europę, przekonując do niej ludzi w terenie, uwzględniając ich troski i problemy na poziomie europejskim. "Jeżeli mówimy o przyszłości, to powinniśmy się zająć pomocniczością (…) Chcemy, by Komitet Regionów był swoistym senatem Unii Europejskiej, niektórym się to nie podoba, ale my uważamy, że tak powinno być" - oświadczył.
Zwrócił uwagę, że 23 proc. ważnych głosów, które padły w eurowyborach, to głosy oddane na eurosceptyków. Skrytykował przy tym obciążenia biurokratyczne w UE, ale także m.in. upolitycznienie problemu uchodźców.
"Europa nie jest kontynentem, na którym najpoważniejszym problemem są uchodźcy. Jednak w Europie tak nagłaśniamy ten temat, tak nim gramy, że stał się to temat najważniejszy w każdym kraju, (…) ta perspektywa jest zaburzona" – powiedział.
Szef Komitetu Regionów odniósł się również do przyszłości polityki spójności, którą nazwał krwiobiegiem UE. "Bez polityki spójności UE nie będzie tą Unią, której byśmy sobie życzyli, musimy dbać o to, by ta polityka odgrywała ważną rolę, żeby była dostępna dla wszystkich regionów, żeby pozwalała zasypywać różnice" – zaznaczył.
Jak powiedział, spotyka się z opiniami, że polityka spójności to "stara polityka", co jego zdaniem jest "kompletnym nieporozumieniem". "Polityka spójności to jest metoda, to nie jest treść sama w sobie, to metoda, która sprawia, że różne samorządy współpracują ze sobą. Radzenie sobie ze zmianami klimatu, ucyfrowienie - to wszystko to jest polityka spójność" – podkreślił.
W ocenie marszałka województwa wielkopolskiego i szefa polskiej delegacji w Komitecie Regionów Marka Woźniaka, teza Lambertza, aby Komitet Regionów był senatem UE jest trafiona, ponieważ nie można by go wtedy omijać w prosicie legislacyjnym.
"Komitet Regionów jest instytucją, która cały czas intensywnie pracuje nad swoją pozycją wśród instytucji unijnych. Myślę, że ta praca od roku 1994 jest bardzo konsekwentna. Z dużym uporem staramy się, jako członkowie Komitetu Regionów, wywalczyć sobie właściwe miejsce w dyskusji o Europie i w europejskim cyklu podejmowania decyzji" – zaznaczył Woźniak.
Marszałek zauważył, że konieczność przebicia się z głosem samorządów do świadomości decydentów nie jest tylko specyfiką instytucji Unii Europejskiej lecz również władz krajowych. "Nigdy relacja miedzy rządem i samorządami nie jest łatwa, zawsze jest pełna rywalizacji, pełna napięć i walki o przestrzeń, w której podejmujemy decyzje" – powiedział.
Woźniak odniósł się też do pytania, które padło z sali - od osoby przedstawiającej się jako wieloletni pracownik Komisji Europejskiej z Niemiec - dotyczącego sensu istnienia polityki spójności. "Czy nie lepiej te pieniądze zainwestować bez pośrednictwa Brukseli?" – zapytał męzczyzna.
W odpowiedzi Woźniak podkreślił, że fundusze unijne maja charakter stymulujący, są bardzo konkretnie sprofilowane i mają wywołać określony skutek w przestrzeni europejskiej, często powszechny.
"Pewnie gdybyśmy mieli wyłącznie własne pieniądze, to ten cel, który chce zrealizować Komisja Europejska, czy Parlament Europejski, byłby gdzieś w kolejności na trzecim miejscu, a ponieważ mamy pieniądze w pewnym sensie przypisane do tego celu – to on się staje priorytetem" – wyjaśnił.
Wiceprezydent regionu Nowa Akwitania i członkini Komitetu Regionów Isabelle Boudineau zauważyła, że choć polityka spójności zmieni się w przyszłym wieloletnim budżecie UE, główne priorytety zostaną utrzymane. Zdaniem Boudineau, bardzo ważne jest, aby Komitet Regionów zyskał na widoczności w procedurze legislacyjnej UE i żeby był głosem poziomu terytorialnego. "My możemy lepiej uwypuklić to, co jest potrzebne obywatelom" – przekonywała.
Jak zauważył z kolei sekretarz stanu do spraw europejskich niemieckiego Kraju Związkowego Hesja i członek Komitetu Regionów Mark Weinmeister, atutem rządów centralnych jest to, że skupiają uwagę mediów. Natomiast prasa nie są w równym stopniu zainteresowana, by objaśniać obywatelowi, jak funkcjonuje Europa.
"W Europie stawia się wiele ważnych pytań, z którymi musimy dotrzeć do obywateli. Natomiast 49 proc. z nich nie poszło do wyborów, co oznacza, że dla takiej części ludzi Europa nie była wystarczająco ważnym projektem" – powiedział Weinmeister.
Do tego stwierdzenia odniósł się marszałek woj. wielkopolskiego, który powiedział, że władze Wielkopolski jeżdżą podpisywać najciekawsze umowy o dofinansowanie do miejsc, gdzie będzie realizowany projekt, organizując przy tym konferencje prasowe. Ma to zaradzić problemowi luki informacyjnej. "Na miejscu pokazujemy, że te pieniądze płyną i zmieniają rzeczywistość" – podkreślił Woźniak.
Z Brukseli: Mateusz Kicka
kic/