Nasza straż miejska spisuje te dane, które mają pojawić się w rejestrze. To unikalne działanie, dzięki któremu tak naprawdę w dużej części tę Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków mamy już w Pleszewie gotową - mówi Serwisowi Samorządowemu PAP Arkadiusz Ptak, burmistrz Pleszewa.
Serwis Samorządowy PAP: Sejm uchwalił niedawno ustawę, która wprowadzi tzw. rejestr kopciuchów, czyli Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków. To według Pana dobre rozwiązanie?
Arkadiusz Ptak, burmistrz Pleszewa: Można dyskutować o szczegółach, czy zbierane dane nie będą za bardzo rozbudowane, natomiast sama idea jest jak najbardziej słuszna – powstanie takiej bazy da rzetelną, a nie tylko statystyczną wiedzę, na temat tego, jakie możliwości czy jakie potrzeby w zakresie ochrony powietrza mają polskie gminy i ich mieszkańcy. Dobrze, że podchodzi się do problemu w sposób kompleksowy i że taka baza w ogóle powstanie. Trudno eliminować zagrożenie, kiedy nie ma się solidnej wiedzy o jego źródle.
W Pana ocenie prowadzenie tej bazy to będzie duże obciążenie dla samorządów?
A.P.: W związku z wejściem w życie nowych przepisów na pewno dojdzie dodatkowa praca dla gminnej administracji. Ale akurat my w Pleszewie już jesteśmy po części przygotowani do nowych obowiązków – nasza straż miejska spisuje te dane, które mają pojawić się w planowanej ewidencji.
Wyprzedziliście system?
A.P.: Znaleźliśmy się na liście WHO najbardziej zanieczyszczonych miast i trzeba było podjąć konkretne działania, żeby to zmienić. Jakość powietrza jest dla nas priorytetem. Straż miejska już teraz chodzi od domu do domu i inwentaryzuje źródła ciepła, spisując, czym ogrzewana jest dana nieruchomość, w którym roku piec był wyprodukowany, jakiej jest mocy itd. To unikalne działanie, dzięki któremu tak naprawdę w dużej części tę Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków mamy już w Pleszewie gotową. Mamy w ten sposób zinwentaryzowane już całe miasto Pleszew, czyli ponad 2,5 tysiąca gospodarstw domowych. Teraz rozpoczynamy takie działania na terenach wiejskich.
Co jeszcze się zadziało, by powietrze w Pleszewie było lepszej jakości?
A.P.: Od początku mojej kadencji zmieniliśmy strukturę organizacyjną urzędu – przy tym samym zasobie kadrowym został powołany wydział, którego pracownicy zajmują się tylko i wyłącznie sprawami ochrony środowiska. Zmieniliśmy też organizację pracy straży miejskiej – wyeliminowaliśmy z zakresu jej obowiązków sprawy związane z ruchem drogowym. Od tego jest policja, natomiast straż miejska ma się skoncentrować na czystości, estetyce, ochronie środowiska. Stąd też częste kontrole pieców i wspomniana inwentaryzacja. To się nam sprawdza.
Ponadto w ramach projektu Smart Pleszew kilka tygodni temu zakupiliśmy atestowane czujniki powietrza. Do tej pory mieliśmy jeden taki czujnik, w chwili obecnej w zasadzie całe miasto jest objęte ich działaniem. Bardzo intensywnie pracujemy też nad zielenią w mieście – przy okazji wymiany kanalizacji sanitarnej w ścisłym centrum miasta sadzimy drzewa. Budujemy również ścieżki rowerowe.
A wsparcie kierowane do mieszkańców?
A.P.: W tym roku gminne środki przeznaczone na dopłaty do wymiany pieców dochodzą już do miliona złotych. Pleszew to mała gmina miejsko-wiejska z 27-28 tys. mieszkańców - myślę, że przy tej skali milion złotych to dosyć sporo pieniędzy.
W tym roku w ramach naszego programu podpisaliśmy ponad 160 umów z mieszkańcami. Dodatkowo urzędnicy wspierają mieszkańców w wypełnianiu wniosków w ramach „Czystego powietrza”. Duże jest też wsparcie miasta i gminy Pleszew przy gazyfikowaniu – organizujemy spotkania z mieszkańcami, pomagamy im wypełniać wnioski. Bardzo często przed planowanym remontem ulic nasi radni, sołtysi, przewodniczący rad osiedli chodzą od domu do domu i przekazują niezbędne informacje.
Jak wygląda w tej chwili stopień gazyfikacji?
A.P.: Pleszew jest w tej nieszczęśliwej sytuacji, że dopiero od dwudziestu paru lat jest gaz w mieście. Jesteśmy więc na etapie rozwijania tej sieci. Na terenie miasta jest w miarę dobrze, teraz chodzi nam głównie o obszary wiejskie, te bardziej zurbanizowane, bo wiadomo, że rachunek ekonomiczny tutaj też musi się zgadzać.
W przypadku samego miasta przy każdym remoncie drogi, zwłaszcza w centrum, gdzie ten gaz już jest, informujemy mieszkańców, że to jest ostatnia szansa na wymianę źródeł ogrzewania. Dopłata do pieca gazowego wynosi 5 tys. zł i jeśli jest możliwość podłączenia do gazociągu, tylko taką inwestycję dofinansowujemy.
Jest zainteresowanie?
A.P.: Bardzo duże. W tym roku trzykrotnie zwiększaliśmy budżet na wymianę pieców. Spośród 160 umów ponad sto to dopłaty do pieca gazowego, elektrycznego czy do pomp ciepła.
Czy widzi Pan już efekty tych działań? Coś drgnęło we wskaźnikach?
A.P.: Trudno porównywać rok do roku – duży wpływ na wyniki ma kwestia wiatrów, a my jesteśmy w niecce. Na pewno jest efekt w świadomości mieszkańców – widać zaufanie do straży miejskiej, a dzięki szybkiej i zdecydowanej reakcji strażników mamy mniejszy problem z osobami, które spalają śmieci.
Warto jednak podkreślić, że mamy w Polsce systemowy problem z jakością węgla – w składach dopuszczany jest surowiec kiepskiej jakości i państwowe instytucje powinny na to zwrócić szczególną uwagę.
Samorządowy budżet ucierpiał na skutek epidemii?
A.P.: Jeśli chodzi o ubytek w dochodach z PIT i CIT to na koniec sierpnia spadek rok do roku był 5-procentowy. To ok 1,4 mln zł. Choć to nie tylko skutek pandemii, ale również obniżenia PIT i zwolnienia z tego podatku osób do 26 roku życia. Do tego dochodzą skutki ulg uchwalonych przez radę miasta dla przedsiębiorców, którzy mieli spadek dochodów – to jest około 300 tys. zł. Wzrost wydatków związanych z epidemią szacujemy na ok. 300 tys. zł. W sumie to daje skutek około 2 mln zł, przy 160 milionowym budżecie. To dużo.
Trzeba było ciąć inwestycje?
A.P.: Żadna inwestycja nie została wykreślona. Budżet inwestycyjny w tym roku to ok. 30 mln zł. Na razie sytuacja finansowa Pleszewa jest stabilna.
W Pana ocenie działania podejmowane przez samorząd, by pomóc przedsiębiorcom, przyniosły efekt?
A.P.: To, co robi samorząd, to na pewno tylko uzupełnienie działań kompleksowych prowadzonych na szczeblu państwowym. To uruchomienie popytu na rynku krajowym i zagranicznym spowodowało, że dana firma mogła wyjść z kryzysu. Zapewne w strukturze wydatków jednego czy drugiego przedsiębiorstwa zaoferowana przez gminę ulga w podatku od nieruchomości była niewielka, ale takie wsparcie mogliśmy i chcieliśmy zaoferować. Choć właściwie trudno powiedzieć, czy jesteśmy już po kryzysie, czy dopiero w jego przededniu.
Na co Pleszew przeznaczy wsparcie z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych?
A.P. Z pieniędzy otrzymanych w ramach pierwszej transzy chcemy przebudować basen zewnętrzny na rekreacyjny – nieduży, dla rodzin z dziećmi. To wynika z mojego i moich radnych programu wyborczego.
W drugim naborze chcielibyśmy pozyskać pieniądze na rozbudowę jednej ze szkół, która po likwidacji gimnazjum stała się szkołą ośmioklasową i obsługuje kilka miejscowości. Myślimy o remoncie, termomodernizacji, zmianie źródeł ogrzewania z węglowego na gazowe, ale też o budowie czterech nowych pomieszczeń. Szacowany koszt tej inwestycji to ok. 4 mln zł.
Co oprócz ochrony środowiska jest Pana priorytetem?
A.P.: Całą moją kadencję chcę się skoncentrować na poprawie jakości życia mieszkańców i realizacji podstawowych kwestii infrastrukturalnych, ale niewątpliwie największym wyzwaniem jest demografia. W perspektywie 2050 roku prognozowany jest dla nas ubytek rzędu 3 tys. mieszkańców.
Wyludnianie to jest problem większości polskich miast średniej wielkości. Żeby temu przeciwdziałać, kładziemy nacisk na dostępność żłobków, przedszkoli czy szkół, a także na rozwój mieszkalnictwa. W Pleszewie budują się właśnie szeregowce stawiane przez naszą gminną spółkę. Budujemy też blisko sto mieszkań czynszowych z opcją dojścia do własności. Jesteśmy tu po etapie rekrutacji mieszkańców – wprowadziliśmy różne kryteria od aktywności zawodowej po aktywność społeczną, a do tego niezbędny warunek: wiek poniżej 40 roku życia. Chcemy, żeby ci młodzi ludzie tu się osiedlili, zameldowali i tu płacili swoje podatki.
Rozmawiała: Anna Banasik