Jeżeli tej pandemii nie powstrzymamy wystarczająco szybko, to może się okazać, że w pewnym momencie pojawią się warianty, które nie będą już hamowane przez szczepionki – ocenił w poniedziałek wirusolog, członek Rady Medycznej przy premierze prof. Krzysztof Pyrć.
Prof. Pyrć w Programie Pierwszym Polskiego Radia wskazywał, że jeżeli szczepienia utrzymają swoją skuteczność, to podobnie jak w przypadku innych chorób zakaźnych, powinniśmy wrócić po pewnym czasie do normalnego funkcjonowania.
"Obecnie mamy dynamiczny rozwój zakażeń na całym świecie. Mamy bardzo dużo osób chorujących w jednym momencie i mamy również sporo ozdrowieńców, którzy, jak wiemy na przykładzie Brazylii, są w stanie zarażać się ponownie. Wirus stara się dopasować do tego środowiska, w którym funkcjonuje i nauczyć się jak omijać te nasze zapory" - powiedział prof. Pyrć.
Jak dodał, obecnie mamy np. wariant brazylijski i południowo-afrykański, które "troszeczkę umieją te przeszkody omijać". "Natomiast, jeżeli tej pandemii nie powstrzymamy wystarczająco szybko, to może się okazać, że w pewnym momencie pojawią się warianty, które już nie będą hamowane przez odporność wytworzoną w odpowiedzi na szczepionki. Kwestią kluczową jest, kiedy te szczepienia się zakończą i kiedy ten problem zostanie na tyle przytłumiony, że to ryzyko spadnie prawie że do zera" - ocenił wirusolog.
Natomiast - jak zaznaczył - "jeżeli wirusowi pozwolimy na to, żeby szalał bez żadnej kontroli przez następne miesiące, to można się spodziewać pojawienia wariantu, na którego szczepionka będzie na tyle mało skuteczna, że nastąpi konieczność stosowania zaktualizowanych szczepionek".
Prof. Pyrć podkreślił, że z wirusologicznego punktu widzenia jest możliwy całkowity powrót do życia sprzed pandemii i pokazują to przykłady z przeszłości.
"Patrząc na grypę hiszpankę 100 lat temu, to tam sytuacja była bardzo podobna. Tam ten dramatyczny rozwój trwał dwa lata i niestety nie było wtedy szczepionki, która pozwoliłaby uratować miliony istnień. Przypomnę, że zmarło tam od 40 do 100 mln osób. Nie było szczegółowych badań, stąd taki rozstrzał" - wskazał.
Dodał, że po dwóch latach wystarczająca liczba osób nabyła odporność, by zahamować rozprzestrzenianie się hiszpanki i stała się ona wirusem sezonowym, który trwał do końca lat 50.
Zdaniem prof. Pyrcia w przypadku COVID-19 może być podobnie, jednak tu "mamy szanse zareagowania przez szczepienia, a niekoniecznie przez zachorowania".
Profesor zwrócił też uwagę, że pełną odporność uzyskujemy tydzień, dwa tygodnie po drugiej dawce szczepionki, co nie oznacza że wcześniej nie mamy żadnej ochrony. "Już po kilku tygodniach od przyjęcia pierwszej dawki ta odporność zaczyna się rozwijać, natomiast nie możemy się czuć bezpieczni. (...) Trzeba poczekać do przyjęcia pełnej serii dwóch dawek, poza szczepionką Johnson&Johnson, która ma jedną dawkę" - zaznaczył.
Ekspert Rady Medycznej odniósł się także do kontrowersji dotyczących szczepionki od firmy AstraZeneca. Prof. Pyrć ocenił, że stosunek korzyści do ryzyka w przypadku tego preparatu jest dobry. Podkreślił, że szczepionka jest bezpieczna a objawy niepożądane są bardzo rzadkie.
Wirusolog był też pytany o prace nad lekiem na COVID-19. Podkreślił, że obecnie nie ma udowodnionej skuteczności leku na koronawirusa, choć trwają prace nad takimi preparatami.
Zdaniem prof. Pyrcia pojawiające się głosy o skuteczności Amantadyny w leczeniu covid są pozbawione podstaw naukowych i klinicznych. "To oczywiście nie przekreśla Amantadyny, mogą być jakieś mechanizmy, o których my nie wiemy, dlatego z ciekawością patrzę na prowadzone badania kliniczne. Natomiast spośród tych kandydatów na leki jest to jeden z gorszych pomysłów, dlatego że są preparaty znacznie bardziej skuteczne, które są w badaniach klinicznych" - zauważył.
Według eksperta "jest to głównie lek medialny, a nie realne odkrycie naukowe".
kkr/aba/