Mamy dosyć! Chcemy normalnie pracować! - krzyczeli pracownicy firmy komunalnej w Choszcznie. Wczoraj zaczęli akcję protestacyjną. Grożą miastu odcięciem wody - relacjonuje "Gazeta Lubuska".
Rano do gabinetu prezesa Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej Konrada Bila, w asyście komendanta Straży Miejskiej, wszedł Wiesław Łącki. Burmistrz wyznaczył go na szefa rady nadzorczej PGK. Łącki poinformował Bila, że zostaje odwołany, a jego miejsce zajmuje Ireneusz Gąsiorek ze Stargardu Szczecińskiego.
Załoga na to nie pozwoliła. PGK to dla gminy strategiczna spółka: odpowiada za wodę, ścieki, śmieci i porządek na ulicach. Toczy się o nią bój miedzy burmistrzem a załogą. Pracownicy mają 51 proc. udziałów w PGK, gmina 49 proc.
Burmistrz Ryszard Boratyński chce przekształcić przedsiębiorstwo w spółkę, której gmina byłaby jedynym udziałowcem. - Zmienię prezesa, ale pracownicy nie muszą się obawiać o pracę - zapewnia Boratyński.
Od kilku tygodni spółka wykonuje usługi bez umowy, bo burmistrz jej nie przedłużył. Pretekstem były zbyt duże, jego zdaniem, podwyżki opłat za wody i ścieki.
- Mamy dość bezprawia! - krzyczeli wczoraj pracownicy, którzy przerwali pracę i wieszali na biurowcu transparent o akcji protestacyjnej. Firma ma 400 tys. zł długów. Załoga obwinia o to burmistrza i jego ludzi, którzy byli poprzednikami obecnego prezesa Bila.
- Teraz, gdy się zaczęło wszystko układać, chcą nam przeszkadzać - mówił Mirosław Maldzis. Jerzy Kozubski dodał: - Niech nam dadzą spokojnie pracować!
Rada nadzorcza PGK ma dwóch szefów: Łąckiego, który jest człowiekiem burmistrza, oraz Grzegorza Dudziaka. Jeden i drugi uważa, że jest prawowitym szefem rady, ale załoga trzyma stronę Dudziaka. Pracownicy twierdzą, że burmistrz chce wprowadzić swojego prezesa, "wsadzał" tu swoich doradców. - Oni brali kasę, a firma popadała w ruinę - mówią. (PAP)