Brodniccy urzędnicy dorabiają do pensji duże pieniądze w radach nadzorczych. Świeci im przykładem sam burmistrz.
Brodnicy grożą nowe wybory na burmistrza. Decyzja, czy pełniący to stanowisko Wacław Derlicki straci swój fotel, zapadnie do końca września.
Zaraz po wygranych wyborach, Derlicki odwołał rady nadzorcze w miejskich spółkach. Na opróżnione miejsca delegował swoich urzędników. Zaczął od siebie.
W spółkach komunalnych rolę zgromadzenia wspólników pełnią jednoosobowo wójtowie, burmistrzowie, czy prezydenci. W styczniu 2003 r. Derlicki zwołał więc zgromadzenie - czyli samego siebie - i podjął uchwałę o powołaniu na członka rady nadzorczej brodnickich "Wodociągów" niejakiego... Derlickiego. Wacława. Potem upichcił kolejną uchwałę awansując Derlickiego z szeregowego członka na przewodniczącego rady. Uchwały nr 4/2003 i 5/2003 zostały z całą powagą spisane i figurują w oficjalnych dokumentach ratusza.
W czerwcu 2004 burmistrz, jako przewodniczący i jedyny członek zgromadzenia wspólników udzielił samemu sobie absolutorium z tytułu pełnienia funkcji szefa rady nadzorczej "Wodociągów" za rok 2003. W dodatku jednogłośnie! Derlicki podzielił się sprawiedliwie całym tortem z podwładnymi. W radach zasiedli m.in. wiceburmistrzowie Jarosław Radacz i Kazimierz Tuptyński, skarbnik Kazimiera Goryńska i jej zastępca Marek Kinal, sekretarz urzędu Elwira Kempczyńska, naczelnik wydziału edukacji Anna Kupczyk i inni. W Brodnicy są cztery spółki komunalne, w każdej rady nadzorcze zdominowali urzędnicy. Jeszcze w ubiegłym roku za nadzorczy trud kasowali oni od 600 do 800 zł miesięcznie. Minionej jesieni podwyższono uposażenia członków rad do 1500 zł. Średnio odbywa się jedno posiedzenie rady w miesiącu!
Początkowo radni nie mieli zielonego pojęcia o decyzjach burmistrza. Pomału jednak pogłoski zaczęły docierać do rajców i jesienią 2003 r. zapytano Derlickiego na sesji, jak to jest z tymi spółkami? Już wtedy najwięcej wątpliwości wzbudziła kwestia, czy burmistrzowi wolno zasiadać w radzie nadzorczej? Derlicki oświadczył, że zasięgał opinii swoich prawników i wynika z nich jednoznacznie, że jest to całkowicie legalne. Na wszelki wypadek zapowiedział jednak, że wystąpi w tej sprawie do ministerstwa administracji. Na jednej z kolejnych sesji radni dowiedzieli się, że opinia z Warszawy już przyszła i potwierdziła werdykt brodnickich prawników. Przekonało to niedowiarków. I sprawa ucichła.
Żaden z radnych nie widział jednak opinii. Udało nam się dotrzeć do tego dokumentu. W październiku 2003 r. wicedyrektor departamentu prawnego MSWiA, Marcin Wereszyński krótko i dosadnie odpisał sekretarzowi miasta, Elwirze Kempczyńskiej, że nie będzie dokonywać żadnej interpretacji przepisów. Ratusz ma bowiem własnych prawników i jego resort nie zamierza ich wyręczać w czynnościach, za które biorą pieniądze. Na odczepnego zacytował trzy przepisy z ustawy antykorupcyjnej i przystawił pieczątkę.
Wiosną tego roku w ratuszu postanowiono podnieść ceny biletów komunikacji miejskiej. Część opozycyjnych radnych zaczęła się buntować. Wśród nich sam przewodniczący rady, miejscowy przedsiębiorca, Marek Hildebrandt. W dyskusji znów wróciła sprawa apanaży urzędników. Hildebrandt zwrócił się do kilku miejscowych prawników. Wszyscy jednoznacznie orzekli, że Derlicki nie może zasiadać w radzie spółki. Żaden jednak nie chciał narażać się burmistrzowi i wydać w tej sprawie oficjalnej opinii.
Przewodniczący wystąpił więc do znanego toruńskiego prawnika dr. Jana Piszczka. W 4-stronicowej ekspertyzie orzekł on, że Derlicki pełni swoją funkcję w radzie nielegalnie, a przewidziane w ustawie antykorupcyjnej wyjątki, na które powołuje się burmistrz, nie mają w jego przypadku zastosowania. Końcowy wniosek ekspertyzy: powołując siebie na członka rady nadzorczej Derlicki stracił z mocy prawa swój mandat burmistrza i należy rozpisać nowe wybory.
Na 22 lipca br. zwołano nadzwyczajną sesję rady dotyczącą zmian w miejskim budżecie. Uzbrojony w ekspertyzę Hildebrandt tuż przed rozpoczęciem obrad usiłował wprowadzić do porządku nowy punkt: uchwałę o wygaśnięciu mandatu burmistrza. Nie doszło do tego, ponieważ sesję zwołano na wniosek burmistrza i tylko on miał prawo zmienić porządek obrad. Ale się nie zgodził.
Opozycja doprowadziła jednak, by sprawę rozpatrzono na kolejnej sesji, 2 sierpnia. Wcześniej, na posiedzeniu trzech połączonych komisji, burmistrz oświadczył radnym, że wszystko jest legalne i posiada w tej kwestii pozytywne opinie MSWiA oraz Wydziału Prawnego Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Dokumentów jednak nie pokazał. Dopiero na sierpniowej sesji radni otrzymali opinię prawników wojewody.
Gwoli ścisłości, nie stwierdza ona wprost, że Derlicki może zasiadać w radzie nadzorczej. Mówi jedynie, że osoby wymienione w ustawie antykorupcyjnej mają prawo pełnić takie funkcje, jeśli zostaną wyznaczone przez odpowiednie organy. I tu leży pies pogrzebany, bo jak podkreśla dr Piszczek, ustawa absolutnie nie mówi, że można wyznaczyć... samego siebie. Rzekomej pozytywnej opinii z MSWiA nikt z radnych jednak nie oglądał na oczy. I trudno się dziwić.
Na sierpniowej sesji stosunkiem głosów 11 do 9 radni nie przyjęli uchwały o wygaśnięciu mandatu burmistrza. Wielu z tych, którzy podnosili rękę za jej odrzuceniem, ma ważne powody, by Derlicki nadal trwał na tym stanowisku.
Radny Edward Koźmiński pracuje jako kierownik podległego ratuszowi ośrodka wczasowego i prezesuje Stowarzyszeniu Oświatowemu. Dostaje ono z miejskiej kasy spore dotacje. Radny Kordian Wójciak jest prezesem innego stowarzyszenia, także dotowanego przez ratusz. Żony radnych Tadeusza Rokickiego i Wiesława Bogdziewicza pracują w ratuszu i podległym burmistrzowi przedszkolu. Dwie osoby z rodziny radnego Krzysztofa Sockiego otrzymały pracę w spółkach miejskich. W radzie zasiada m.in. syn burmistrza, Paweł, nawiasem mówiąc też pracownik miejskiej spółki. Przykładów jest więcej.
Nazajutrz po sierpniowej sesji przewodniczący Hildebrandt wystąpił do wojewody o wezwanie rady miasta do podjęcia uchwały o wygaśnięciu mandatu burmistrza. Prawnicy wojewody odbili piłeczkę i wystąpili o opinię do MSWiA. Dyrektor wydziału prawnego urzędu wojewódzkiego Monika Lewandowska nie kryje, że nie zgadza się z opinią dr. Piszczka, ale dla pewności postanowiła odwołać się do ministerialnych autorytetów. Czy MSWiA, tak jak w przypadku zapytania brodnickiego ratusza, odpowie jej, że resort nie będzie wyręczać prawników urzędu wojewódzkiego, nie wiadomo. W związku z wystąpieniem o dodatkową opinię, wojewoda ma czas na podjęcie decyzji do końca września.
Tymczasem kilku radnych z brodnickiej opozycji zwróciło się do toruńskiego posła SdPl, także prawnika, Bogdana Lewandowskiego. - Sprawa jest bardzo poważna. Precedensy, jakie miały już miejsce w kraju i rozstrzygnięcia, które zapadły, świadczą, że brodnicka opozycja ma rację - mówi poseł. Wystąpił on o opinię w tej sprawie do Sejmowego Biura Studiów i Ekspertyz i niebawem nadejdzie oficjalna ekspertyza. Doktor Jan Piszczek uważa, że sprawa jest stosunkowo prosta i każdy kto zna podstawy języka polskiego, może bez problemu doczytać się w ustawie antykorupcyjnej, że burmistrz Derlicki pełni funkcję nielegalnie, a w konsekwencji jego mandat wygasł. W podobnych sprawach zapadły już orzeczenia Sądu Najwyższego, które jednoznacznie potwierdzają to stanowisko.
- To bezprawie! - stwierdza Jan Stranz, sekretarz miasta Bydgoszczy. Zdaniem prezydenta Grudziądza Andrzeja Wiśniewskiego zasiadanie burmistrza w radzie nadzorczej spółki komunalnej przeczy zdrowemu rozsądkowi. - No, bo jakim prawem miałby on tam wejść? Sam się powoła? Podobnego zdania jest burmistrz Wąbrzeźna Bogdan Koszuta. Przeprowadziliśmy sondaż w innych miastach i gminach. Wszędzie słyszeliśmy, że powoływanie wysokich urzędników samorządowych do rad gminnych spółek, jest naganną etycznie praktyką. A jeśli nawet zdarzają się wyjątki, delegowani tam urzędnicy nie biorą żadnego wynagrodzenia.
W minioną środę zadzwoniłem do brodnickiego ratusza. Burmistrz Derlicki przebywał na urlopie, więc skierowano mnie do sekretarza miasta Elwiry Kempczyńskiej. Oświadczyła mi, że pełnienie przez jej szefa funkcji w radzie spółki, jest całkowicie zgodne z prawem. Szczegóły obiecała przesłać na piśmie. W kilka godzin później otrzymałem fax, gdzie zacytowano ustawy, komentarze prawników oraz informacje uzyskane w wydziale prawnym urzędu wojewódzkiego. Jej zdaniem wszystko to potwierdza, że Wacław Derlicki nie narusza prawa.
Dariusz Knapik