"Gazeta Poznańska" podaje, że radna Alina Bittner głosowała w czasie sesji, choć nie było jej na sali obrad. Radni podejrzewają ją o oszustwo. We wtorek gdański sąd skazał tamtejszego radnego na osiem miesięcy więzienia za kilkukrotne głosowanie na dwie ręce - przypomina dziennik.
We wtorek obrady poznańskiej Rady Miasta, w przeciwieństwie do ubiegłotygodniowych, przebiegały błyskawicznie. Radni wybierali się na wakacje. Przez myśl nikomu nie przeszło, aby głosować w następnym terminie. Robiono to bez zbędnych dyskusji, także wtedy, gdy radnych nie było na sali obrad - relacjonuje "Gazeta Poznańska".
Przewodniczący Przemysław Alexandrowicz zauważył, że na tablicy wyświetlone jest nazwisko radnej SLD, Aliny Bittner, jako tej, która oddała głos, ale w sali sesyjnej jej nie było. "Może głosuje z korytarza lub sąsiedniego pomieszczenia" - domyślał się.
Radni wyposażeni są w specjalne urządzenia pozwalającego oddawać głos lub zgłaszać się do dyskusji z dowolnego miejsca sali, a nawet spoza niej - wyjaśnia dziennik. Głosującej nie było jednak na korytarzu ani obok. Posypały się oskarżenia o nieuczciwość. Ktoś mógł to zrobić zamiast radnej. Koledzy posądzali o to Marię Jolantę Syp, która jednak zapewniała, że głosowała tylko za siebie.
Alina Bittner, gdy kilka godzin po tym fakcie zjawiła się w sali sesyjnej, poinformowała, że przebywała w pokoju radnych mając ze sobą pilota. Zapewniała, że urządzenie to "chwyta" także przez kilka grubych ścian, a jej koledzy głosują nawet przebywając w ubikacji - informuje "Gazeta Poznańska".
"Sytuacja jest niejasna" - przyznaje Grzegorz Ganowicz, wiceprzewodniczący Rady Miasta. "Takie przypadki będą występować, jeżeli w dalszym ciągu będzie można głosować z różnych miejsc".
Sytuacja jednak zmieni się. Przewodniczący Przemysław Alexandrowicz zarządził, że od najbliższej sesji będzie można oddawać głos tylko z jednego terminala - czytamy w dzienniku.
Antoni Szczuciński, przewodniczący klubu radnych SLD, nie podejrzewa koleżanki o oszustwo. "Na pewno załatwiała coś ważnego i oddała glos spoza sali obrad" - zapewnia. Tam, gdzie radni nie są skomputeryzowani, problem raczej nie istnieje. "Przy zaledwie 23 radnych takie oszustwo od razu wyszłoby na jaw, bo podczas sesji głosy rajców liczy szef Biura Rady" - podkreśla Wojciech Rajewski, przewodniczący Rady Miejskiej Leszna.
Do nadużyć jednak w samorządach w Wielkopolsce dochodzi. W Radzie Miasta i Gminy Szamotuły ktoś sfałszował podpis na liście obecności członka komisji rewizyjnej radnego Przemysława Repaka. Jego podpis pojawił się na posiedzeniu w czasie, kiedy ten zwiedzał Turcję. Sprawą zajmuje się policja - podaje "Gazeta Poznańska". (PAP)