Trzydzieści lat oczekiwania, sprawa przekazywana od urzędu do urzędu i odszkodowanie w kwocie 20 tys. złotych za pięć tysięcy m kw. ziemi - z takimi trudnościami boryka się mieszkaniec Poznania, ubiegający się o zwrot wywłaszczonej nieruchomości - relacjonuje "Gazeta Poznańska".
Działka Romana Ludwiczaka została wywłaszczona na rzecz państwa w 1976 roku. Odwołanie od tej decyzji nie dało efektu. Rok później Prezydent Miasta przyznał jej byłym właścicielom odszkodowanie, na które oni jednak nie wyrazili zgody. Odwołanie od tej decyzji Prezydent potraktował jak skargę i nie przekazał go drugiej instancji. To stało się podstawą do uchylenia jego decyzji przez Wojewodę Poznańskiego w 1994 roku.
Na podstawie opinii biegłych grunt należący do Romana Ludwiczaka wyceniono na 20 841 złotych. Odszkodowanie miał wypłacić Zarząd Geodezji i Katastru Miejskiego Geopoz, jednak były właściciel nie godzi się na taką kwotę odszkodowania. Sprawa toczyła się nadal, a w 2003 trafiła do Prezydenta Miasta. Ponieważ jednak Miasto jest stroną w sporze, zgodnie z uchwałą NSA, akta sprawy zostały w marcu 2005 roku przekazane Wojewodzie Wielkopolskiemu.
W piśmie z kwietnia tego roku czytamy natomiast, że ,,organ szczebla wojewódzkiego nie jest ustawowo uprawniony do rozstrzygania w pierwszej instancji w sprawach zwrotu wywłaszczonych nieruchomości", dlatego sprawa została przekazana przez Wojewodę Staroście Poznańskiemu. I tam wreszcie zakotwiczyła. (PAP)