Jeżeli w publicznej strukturze nie da się szpitalem zarządzać, to trzeba pójść w strukturę rynkową – mówi Zbigniew Szumski, starosta świebodziński
Starosta nie jest od bezpośredniego gospodarowania szpitalem. Jeżeli w publicznej strukturze nie da się dobrze zarządzać, to trzeba pójść w strukturę rynkową – mówi Zbigniew Szumski, starosta świebodziński.
Jak wygląda sytuacja sprywatyzowanego szpitala w powiecie świebodzińskim?
Zbigniew Szumski, starosta świebodziński: - Szpital się rozwija. Pojawiają się nowe oddziały, między innymi zakład opiekuńczo-leczniczy. Mamy świeżo wyremontowany i doposażony Szpitalny Oddział Ratunkowy. Są plany, żeby uruchomić świadczenia neurochirurgiczne. Jest nowy tomograf, nowa karetka. Budynek szpitala jest przed termomodernizacją. A lada moment placówka przystąpi, z własnych środków, do budowy lądowiska dla helikopterów.
Z jakimi problemami obecnie boryka się szpital?
- Szpital ma problemy podobne do tych, jakie mają szpitale publiczne. Czyli chodzi o poziom finansowania z Narodowego Funduszu Zdrowia. Tak naprawdę, nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, czy to będzie mniej pieniędzy czy więcej.
Z tym, że wygląda to inaczej niż w publicznym ZOZ-ie, dlatego że jeżeli kontrakt jest mniejszy, to nie powoduje takich zawirowań, jakie miały miejsce 10 czy 8 lat temu - przed prywatyzacją, gdzie każde kontraktowanie przynosiło obawy, czy w ogóle ta jednostka zachowa płynność. Jest przede wszystkim o wiele spokojniej.
Jakie miał Pan największe obawy co do prywatyzacji szpitala?
- 2007 rok był rokiem zmagań i dużych niewiadomych. Przede wszystkim bałem się, czy znajdziemy mocnego partnera do przeprowadzenia procesu prywatyzacji. Myśmy to zrobili w trwającym kilka miesięcy postępowaniu konkursowym. Zgłosiły się dwa duże podmioty sieciowe, wybraliśmy jeden.
Bałem się również, żeby w ten proces nie wmieszali się różni politycy, mówię tutaj o posłach reprezentujących poglądy przeciwne procesom prywatyzacji. Na szczęście to u nas nie nastąpiło.
Bałem się tego, że pracownicy szpitala nie zrozumieją, na czym ten proces będzie polegał. Stąd z takim pietyzmem, praktycznie przez rok, przygotowywaliśmy się do całego przedsięwzięcia. Przede wszystkim edukowaliśmy załogę i pracowników oraz wyjaśnialiśmy, co ich czeka po przejęciu szpitala przez prywatną spółkę.
Trzy miesiące przed zakończeniem procesu przekształceń podpisany został pakiet społeczny, w którym napisane było czarno na białym, co czeka pacjentów i załogę od 1 stycznia 2008 r. Były tam ustępstwa ze strony nowego podmiotu w kwestii gwarancji zatrudnienia dla niektórych grup pracujących w szpitalu, które rozwiązały te problemy, istniejące jeszcze w publicznym ZOZ-ie.
Jakie są opinie pacjentów szpitala na jego temat?
- Opinie są różne. Myślę, że markę jednostki odbudowuje się bardzo długo. Szpital od 2002 do 2005 roku notorycznie był wstrząsany: pogotowiami strajkowymi, aferami z wypływającymi pieniędzmi, przypadkami zaniedbań. Powstały podmiot musi z dużą starannością odbudowywać markę i myślę, że szpitalowi w Świebodzinie się to udaje.
Co może Pan powiedzieć starostom, którzy zastanawiają się jeszcze nad prywatyzacją?
- Nie ma na co czekać. Problem szpitali tak naprawdę rozsadza strukturę samorządową Przede wszystkim powinny zostać sprywatyzowane te szpitale, które jeszcze nie są rozłożone na łopatki. Bardzo często w samorządach popełniamy taki błąd, że czekamy do ostatniej chwili. Dopiero na granicy upadku jednostki podejmowane są zasadnicze działania naprawcze. To jest zła metoda.
Mogliśmy funkcjonować jako publiczny ZOZ jeszcze dwa czy trzy lata, wojować z rzeczywistością, próbować coś zmieniać. Starosta nie jest od bezpośredniego gospodarowania szpitalem. Jeżeli w publicznej strukturze nie da się dobrze zarządzać, to trzeba pójść w strukturę rynkową. Zdrowie jest bezcenne, ale leczenie kosztuje, także w szpitalu.
Dziękujemy za rozmowę.
jc/Serwis Samorządowy PAP