Marszałek Sejmu Marek Jurek zrezygnował w sobotę z członkostwa w PiS. Premier Jarosław Kaczyński traktuje tę decyzję jako poważną, ale nie ostateczną. Opozycja uważa, że to potwierdzenie rozłamu w PiS i możliwy "początek końca" obecnej ekipy rządzącej.
Rezygnację Jurka z członkostwa w PiS ogłosił premier na wstępie sobotniego posiedzenia Rady Politycznej partii. Rada nie przyjęła jeszcze tej rezygnacji, ma się zająć tą sprawą na następnym posiedzeniu.
Jurek opuścił posiedzenie Rady, a wraz z nim zrobiło to kilkoro posłów PiS m.in. Artur Zawisza, Dariusz Kłeczek i Małgorzata Bartyzel. Posłowie ci podkreślali, że to gest solidarności z marszałkiem, a na razie nie opuszczają PiS.
Marszałek powiedział później na specjalnie zwołanej konferencji prasowej w Sejmie, że trudną dla niego decyzję o odejściu z PiS, podjął po tym, gdy okazało się, że na posiedzeniu Rady Politycznej partii, nie będzie rozmowy o pracach nad zmianą konstytucji w kwestii ochrony życia oraz o głosowaniach w Sejmie w tej sprawie.
Sejm nie zgodził w piątek na wprowadzenie do konstytucji zapisu o ochronie życia od poczęcia. Jurek był bardzo zaangażowany w doprowadzenie do takiej zmiany konstytucji. Na posiedzeniu Rady Politycznej chciał przedstawić swój pogląd na wydarzenia ostatnich tygodni związane z pracami nad zmianą konstytucji.
Jednak - według marszałka - na posiedzeniu Komitetu Politycznego poprzedzającego Radę Polityczną premier "nalegał, aby nie prezentować oceny ostatnich tygodni, wpływu poszczególnych polityków Prawa i Sprawiedliwości na przebieg i wynik prac nad zmianą konstytucji".
"Tej propozycji przyjąć w tej formie nie mogłem" - oświadczył Jurek. Podkreślił, że w sytuacji, gdy okazało się, iż rozmowa na Radzie Krajowej jest niemożliwa, a proponowana jest dyskusja w "najbliższym czasie" i w zamkniętym gronie, "musiał podjąć decyzję o rezygnacji z członkostwa w PiS".
"Tym bardziej, że po raz drugi w ciągu dwóch dni doszło do sytuacji, kiedy dyskusji o sprawach najbardziej merytorycznych, pilnych nie ma, bo się mówi +posiedzenie skończone+" - dodał.
Jurek stwierdził też, że w czasie posiedzenia Komitetu Politycznego usłyszał słowa obraźliwe, których nie chce pamiętać. Jednocześnie powiedział, że zapewnił premiera o swoim "uznaniu i poparciu dla wielu elementów polityki prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rządu" takich jak polityka zagraniczna, czy sprawy bezpieczeństwa.
Z kolei premier powiedział na konferencji prasowej po obradach Rady Politycznej, że na porannym posiedzeniu Komitetu Politycznego, politycy PiS prosili Jurka, aby nie upubliczniać wewnętrznej dyskusji w partii na temat sprawy zmian w konstytucji, ale nie doszli do porozumienia.
Odnosząc się do słów Jurka, o tym, że usłyszał on "obraźliwe słowa" premier powiedział, że jeśli marszałek czuje się obrażony, to on go przeprasza. Jednocześnie premier powiedział, że nie ujawni przebiegu posiedzenia Komitetu. Zapewnił, że "nie chodziło o to, by kogokolwiek obrażać", ale o to, "byśmy dalej mogli prowadzić to wszystko, co jest dla Polski bardzo ważne".
J. Kaczyński zapowiedział, że PiS będzie w dalszym ciągu "sondował" możliwość zmiany konstytucji w sprawie ochrony życia, przy okazji innych zmian dotyczących m.in. sprawy immunitetu parlamentarnego. Dodał, że "chodzi o znalezienie takiej formuły, która pozwoli na uzyskanie poparcia Platformy Obywatelskiej" dla zmiany konstytucji w kwestii ochrony życia od poczęcia.
Politycy PiS mają też nadzieję, że Jurek "zastanowi się" nad podjętą w piątek decyzją o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu. - wniosek o jego odwołanie ma być rozpatrzony na najbliższym posiedzeniu. Premier powiedział, że PiS nie ma kandydata na nowego marszałka Sejmu.
Ponadto szef rządu oświadczył, że PiS nie myśli o wyborach, tylko o tym, jak zażegnać wewnątrzpartyjny kryzys. Według niego odejście Jurka z partii "nie zmienia arytmetyki sejmowej".
Ale - jak dodał - każdy kryzys jest "podważaniem trwającej sytuacji i może mieć różne skutki". Premier liczy jednak na to, że sytuacja w PiS uspokoi się szybko. "Ci, którzy już się witają z władzą - można powiedzieć z gąską - bardzo się zawiodą" - oświadczył.