Na podstawie sfałszowanych dokumentów Ministerstwo Rolnictwa miało przekształcić atrakcyjny grunt na Mazurach w ziemię, na której można zbudować choćby ekskluzywny ośrodek wczasowy. Operacja się nie udała, a w gronie podejrzanych jest Andrzej Lepper - pisze gazeta "Metro".
Do kogo należy intratny grunt? Nie wiadomo. Wczoraj rano Lepper potwierdził, że wniosek o odrolnienie działki w Muntowie leży w ministerstwie od końca lutego br. Miał go złożyć wójt gminy Mrągowo Jerzy Krasiński. Do dokumentów były podpięte: opinia departament infrastruktury i geodezji urzędu marszałkowskiego i Izby Rolnej w Olsztynie, a nawet pismo lokalnego proboszcza, który zgadzał się na proponowane zmiany.
Z ustaleń "Metra" wynika jednak, że wniosek wójta, opinia z urzędu marszałkowskiego, izby rolnej, a nawet pismo proboszcza są sfałszowane. Jak to możliwe?
Wszystko zaczęło się w połowie czerwca br. Wówczas Ministerstwo Rolnictwa skontaktowało się z Andrzejem Boberem, dyrektorem departamentu infrastruktury Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie. Urzędnicy resortu pytali, dlaczego opinia dotycząca odrolnienia ziemi wysłana z departamentu różni się od pism, które do tej pory były przesyłane do ministerstwa. Na prośbę Andrzeja Bobera ministerstwo przefaksowało dokument do departamentu. Wtedy wyszło na jaw, że to podróbka!
Urzędnicy marszałka odkryli także, że ani w tym, ani w poprzednim roku nie dostali od gminy Mrągowo żadnego wniosku o odrolnienie ziemi. Ale dyrektor nie powiadomił o tym przełożonych. Opowiedział im o tym dopiero wczoraj, kiedy cała Polska tropiła już działki na Mazurach. Na polecenie Jacka Protasa, marszałka województwa warmińsko-mazurskiego, powiadomił prokuraturę. Wniosku o odrolnienie nie składał do ministerstwa też wójt Mrągowa. Pytany, czy jego podpis mógł zostać sfałszowany, powiedział: - Być może.
Wójt Krasiński sprawą postanowił jednak zainteresować śledczych. Prokuratorzy z Mrągowa przekazali doniesienie przełożonym z Olsztyna, a ci, nim w mediach wybuchła afera Leppera, przekazali je prokuratorom z Warszawy. Żadnych dokumentów nie podpisywał też proboszcz parafii św. Wojciecha w Mrągowie, która obejmuje wieś Muntowo.
Po co fałszowano zaś opinię izby rolnej? W przypadku terenów rolniczych jest konieczna. Bez niej resort rolnictwa, jak i bez poprzednich opinii, nie może się zgodzić na odrolnienie jakiegokolwiek gruntu.
- Sprawdziliśmy, u nas nikt niczego takiego w sprawie Muntowa nie pisał - mówi Jacek Kuczajowski, dyrektor biura Izby Rolnej w Olsztynie. Kto więc i po co fałszował dokumenty? To właśnie ma ustalić CBA i prokuratura - zaznacza "Metro".