My we Wrocławiu staramy się wszystko robić tak, aby w zgodzie myśleć o przyszłości - mówi Rafał Dutkiewicz, prezydent miasta, człowiek sukcesu i autor książki "Nowe horyzonty"
My we Wrocławiu staramy się wszystko robić tak, aby w zgodzie myśleć o przyszłości - mówi Rafał Dutkiewicz, prezydent miasta i autor książki "Nowe horyzonty".
W rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP Rafał Dutkiewicz opowiada o swoim sukcesie wyborczym, podsumowuje minioną kadencję i odkrywa plany na następne lata.
Jaki jest przepis na sukces wyborczy?
- Bardzo stare powiedzenie: „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. My we Wrocławiu staramy się wszystko robić tak, aby w zgodzie myśleć o przyszłości i sądzę, że wrocławianie, oprócz tego, co nazywamy zgodą i pewną konsekwencją, z jednej strony zaakceptowali i przyjęli do wiadomości, że mamy w naszym mieście ewidentny sukces – ponad 3 mld euro inwestycji i ponad 100 tys. nowych miejsc pracy w ciągu minionych 4 lat, z drugiej strony, przyjęli wizję rozwoju Wrocławia, m.in. tę, którą staram się wyłożyć w mojej książce – że będzie to prawdziwie nowoczesne, europejskie miasto.
Jak człowiek wytężonej pracy i sukcesu, jakim Pan niewątpliwie jest, znajduje jeszcze siły i czas na pisanie książek?
- Książkę „Nowe horyzonty” napisałem w czasie urlopu - chyba dzięki temu udało się. Pilnuję tego, by mieć czas na wyjazd z rodziną na urlop. Napisanie tej książki to też rzecz o tyle prosta, że całe moje myślenie, oprócz mojej rodziny, dedykowane jest Wrocławiowi - to są sprawy, którymi się zajmuję - więc po jakimś czasie ułożyło mi się to w głowie i postanowiłem to wyłożyć. Istotne jest też to, że wszystko, co staramy się robić we Wrocławiu, musi znajdować duży rezonans społeczny – bardzo nam zależy, by projekty przez nas realizowane, miały charakter obywatelski.
Czy jest Pan rodowitym wrocławianinem?
- Nie. Przyjechałem do Wrocławia na studia na przełomie 1976 i 1977 r., czyli jestem wrocławianinem od 30 lat, z krótką przerwą w czasie stanu wojennego, kiedy nie chciała mnie we Wrocławiu wrocławska milicja - wówczas schowałem się w Lublinie. Jeszcze poza rocznym pobytem na stypendium naukowym w Niemczech, całe moje życie związane jest z Wrocławiem. Pochodzę z południowej Wielkopolski, jestem poznaniakiem, ale i moja żona i moje dzieci i moje mieszkanie jest we Wrocławiu. Córka ma lat 10, a syn lat 13.
W jaki sposób Pańska działalność gospodarcza wypłynęła na Pańskie poświęcenie się sprawie publicznej?
- Byłem jednym z pierwszych polskich łowców głów – miałem własną firmę doradztwa personalnego, jedną z dużych firm w Polsce. Wiele moich doświadczeń i przemyśleń jest zakorzenionych w tamtych czasach. Firmę oddałem partnerom, w tej chwili nie prowadzę żadnej działalności gospodarczej, ukończyłem ją ponad 4 lata temu.
Startował Pan w wyborach jako niezależny...
- Tak. I w tegorocznych i w poprzednich wyborach samorządowych byłem popierany przez PiS i PO.
Jak to możliwe?
- Okazuje się, że możliwe. To są ideowo bliskie mi ugrupowania – jestem konserwatystą z pewnymi przekonaniami dotyczącymi swobody gospodarczej. Pewnie bliższa jest mi w sensie towarzyskim PO, ale mam też bardzo wielu znajomych związanych z PiS. Pytanie, jak to się dzieje, jest też pytaniem do tych ugrupowań – myślę, że potrafimy zbudować we Wrocławiu płaszczyznę porozumienia, i w sprawach dotyczących Wrocławia iść razem.
Imponujący wynik – 3 mld euro inwestycji i 100 tys. nowych miejsc pracy.
- Dziękuję, to rzeczywiście imponujący wynik. Myśmy w pewnym momencie powiedzieli, że każdego miesiąca będziemy ogłaszali nową inwestycję dla Wrocławia. To było w roku 2005 - nie udało nam się zrealizować tego zamierzenia, ponieważ mieliśmy ogłosić 12 inwestycji rocznie, ogłosiliśmy 11 inwestycji, a dwunastą zaraz na początku nowego roku, 3 stycznia 2006 r.
To inwestycje polskie czy zagraniczne?
- To inwestycje i krajowe i zagraniczne, przy czym ja mówię o aglomeracji wrocławskiej, czyli o Wrocławiu z przyległościami. Największą z inwestycji była słynna koreańska inwestycja LG. Był też Hewlett Packard, był General Electric, Whirlpool, Volvo, Siemens i wiele innych - rzeczywiście bardzo dużo pieniędzy i dużo miejsc pracy. Okazuje się, że chcieć to móc.
Jak wypada Wrocław pod względem pozyskiwania funduszy europejskich?
- Jesteśmy jednym z polskich liderów, jeśli chodzi o pozyskiwanie pieniędzy europejskich, natomiast największe zadanie jeszcze przed nami. W tym rozdaniu, które już było, pozyskaliśmy naprawdę dużo pieniędzy. Myślę, że Wrocław i Gdańsk są najsilniejszymi miastami, jeśli chodzi i pozyskiwanie funduszy unijnych. Ambitne zadania przed nami, bo będzie można pozyskać jeszcze więcej. Największym zadaniem dla Wrocławia jest, abstrahując od pieniędzy europejskich, ale mówiąc o projektach europejskich, Europejski Instytut Technologiczny – Wrocław jest polskim kandydatem do pozyskania siedziby Europejskiego Instytutu Technologicznego.
Na ile poważna to sprawa?
- Jesteśmy kandydatem bardzo poważnym. Decyzja będzie w 2008 roku, więc wtedy się okaże, na ile nasze marzenia są serio, ale uważamy, że ten pomysł pana przewodniczącego Baroso, by instytut mieścił się gdzieś w Europie, ma szanse ziścić się w Polsce.
Co to da Wrocławiowi i Polsce?
- To jest prestiż, to są miejsca pracy, ale przede wszystkim to jest wyzwolenie pewnego potencjału związanego z innowacjami, z tym rozwojem gospodarczym, który bazuje na wiedzy, czyli bardzo silna współpraca pomiędzy środowiskiem akademickim i gospodarczym.
Czym dokładnie zajmowałby się instytut?
- EIT - Europejski Instytut Technologiczny ma być, w zamyśle jego inicjatorów, czymś podobnym do MIT - Massachusetts Institute of Technology. To jest miejsce, gdzie powstaje najwięcej innowacyjnych pomysłów na świecie, gdzie tworzy się najnowocześniejsze rozwiązania, które są aplikowane potem w przemyśle. Czymś podobnym, na miarę europejską, miałby być EIT.
Jak ocenia Pan minioną kadencję – sukcesy na całej linii czy również porażki?
- Myślę, że były to dobre 4 lata. Parę spraw chciałem zrobić szybciej, więc w tej kadencji musimy jeszcze szybciej, ale nie ma spraw, o których powiedzielibyśmy, że wymknęły nam się zupełnie spod kontroli.
Jakie priorytety ma Pan w kadencji, która właśnie rozpoczęła się?
- Priorytetem I kadencji było tworzenie nowych miejsc pracy, priorytetem tej kadencji będzie podnoszenie jakości życia – chodzi o rozwój komunikacji zbiorowej, mieszkalnictwa, inwestycje w system edukacyjny, inwestycje w nasze przedsięwzięcia kulturalne, bardzo silny proces rewitalizacji miasta i wiele innych projektów.
Z jaką reakcją mieszkańców, 650 tys. wrocławian, spotyka się Pan na co dzień?
- Ponieważ Wrocławianie wiedzą, że ja ich bardzo mocno kocham, to myślę, że trochę odwzajemniają moje uczucia.
Co poradziłby Pan wybranym na tę kadencję burmistrzom, wójtom, prezydentom innych miast?
- Pracować, myśleć, być życzliwym dla ludzi i wsłuchiwać się w ich potrzeby – to absolutnie wystarczy, z tego wynikają dobre pomysły. Poza tym, zapraszam wszystkich do Wrocławia – to jest naprawdę świetne miasto.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Śliwka, Serwis Samorządowy PAP
Rozmowa odbyła się tuż po warszawskiej prezentacji książki Rafała Dutkiewicza "Nowe horyzonty". Zdjęcie dzięki uprzejmości miesięcznika "Wydawca".
Czytaj też: Nowe horyzonty Wrocławia i Polski