PO i SLD przegrały walkę o przeprowadzenie przedterminowych wyborów na urząd prezydenta Warszawy - pisze Eliza Olczyk w "Rzeczpospolitej".
Oba kluby przedstawiły wczoraj swoich kandydatów na prezydenta stolicy. Platforma Obywatelska - Hannę Gronkiewicz-Waltz, a SLD - Marka Rojszyka. Zanosi się jednak na to, że do walki o fotel prezydenta Warszawy oboje kandydaci staną dopiero na jesieni.
Większość Sejmu opowiedziała bowiem się za pomysłem PiS, by w ekspresowym tempie przyjąć ustawę wydłużającą zarząd komisaryczny z 6 do 12 miesięcy w roku wyborczym. Wczoraj odbyły się dwa czytania tej ustawy.
PiS: nie chcemy permanentnej kampanii
PiS proponuje, by nowe regulacje weszły w życie z dniem ogłoszenia i obejmowały również te przypadki, które zaistniały przed wejściem w życie nowych przepisów. W Sejmie nikt nie miał wątpliwości, że chodzi o stanowisko prezydenta Warszawy opuszczone przez Lecha Kaczyńskiego z PiS. Rada Warszawy ciągle nie przyjęła formalnie jego dymisji - również wczoraj nie zebrała się w tej sprawie.
Marek Kuchciński z PiS, prezentując projekt w Sejmie, mówił, że nie warto wydawać pieniędzy na przedterminowe wybory, skoro i tak za kilka miesięcy odbędą się ponowne, w konstytucyjnym terminie. Mówił też, że prezydent miasta czy wójt wybrany na kilka miesięcy przed wyborami nie będzie racjonalnie zarządzał pieniędzmi, tylko je wydawał, aby zdobyć popularność i wygrać walkę o reelekcję. - To oznacza permanentną kampanię wyborczą - argumentował Kuchciński.
Karol Karski z PiS starał się bagatelizować znaczenie proponowanych przez jego klub zmian, mówiąc, że są one ilościowe, a nie jakościowe, bo żadnych nowych regulacji nie wprowadzają.
Opozycja: to gwałt na samorządach
- Wszyscy wiedzą, że komisarz też może kandydować na stanowisko prezydenta - oburzał się na tę argumentację Witold Gintowt-Dziewałtowski z SLD. - I o to chodzi w tym projekcie, żeby PiS utrzymało władzę w Warszawie na najbliższy rok, a później, by komisarz z nadania tej partii miał ułatwioną walkę o stanowisko prezydenta stolicy.
Gintowt-Dziewałtowski ostrzegał też, że ustawa, która ma obejmować przypadki zaistniałe przed jej uchwaleniem, to stosowanie prawa wstecz. A to oznacza, że nowe przepisy mogą być zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego.
Julia Pitera z PO przestrzegała przed łamaniem reguł demokracji i uchwalaniem prawa pod bieżącą potrzebę polityczną.
A Donald Tusk, lider PO, nazwał inicjatywę PiS gwałtem na samorządach. Dodał, że argument o kosztach budżetowych przeprowadzenia przedterminowych wyborów jest fałszywy. - Prawdziwe koszta tego zabiegu warszawiacy odczują na własnej skórze, gdy miastem przez blisko rok będzie zarządzał komisarz, który nie odpowiada za swoją działalność przed społeczeństwem - przestrzegał Tusk.
Politycy PiS byli jednak głusi na argumenty opozycji. Nie przekonały one również klubów niezdecydowanych - Samoobrony i PSL. Choć przedstawiciele obu tych ugrupowań atakowali pomysł Prawa i Sprawiedliwości, utrzymując, że tryb przyjmowania ustawy jest skandaliczny, to jednak ostatecznie partie te poparły wniosek PiS.
Marszałek Marek Jurek zarządził, by sprawozdanie komisji zostało przygotowane jeszcze w środę, jest więc możliwe, że ostateczne głosowanie w tej sprawie odbędzie się dzisiaj.
Eliza Olczyk