Pomnik Jerzego Ziętka odsłonięto w sobotę w przeddzień 20. rocznicy jego śmierci w centrum Katowic. Ten śląski powstaniec, przedwojenny poseł, generał Wojska Polskiego, a przede wszystkim wieloletni gospodarz województwa śląskiego i katowickiego w okresie PRL, obrósł na Śląsku legendą jako społecznik, znakomity gospodarz i inicjator wielu inwestycji.
Pomnik, wybudowany za ponad 300 tys. zł staraniem społecznego komitetu, stanął w pobliżu najważniejszego w mieście ronda, które od dawna nosi imię gen. Ziętka, oraz "Spodka", który także powstał z jego inicjatywy, podobnie jak największy w Polsce miejski park na pograniczu Katowic i Chorzowa, kompleks uzdrowiskowy w Ustroniu i wiele innych przedsięwzięć.
Rzeźbiarz Gustaw Zemła przedstawił Ziętka, zwanego na Śląsku familiarnie Jorgiem, tak, jak zapisał się on w świadomości Ślązaków - wielkiej postury, z nieodłączną "kryką", czyli laską. Pracując nad projektem prof. Zemła - jak mówił - dbał o to, aby postać wspartego o laskę generała-wojewody wyrażała humanizm tego człowieka.
"To był urzędnik, jakiego nie było. Miał w sobie siłę na miarę swojej postury i swojego zakorzenienia w Śląsku. Toteż ten Jorg będzie tu już stoł i niech se stoi. I cieszmy się z tego, bo w nim jest zakodowane to, co tak banalnie dzisiaj się ględzi o odnowie moralnej. To był człowiek głęboko moralny, który uważał, że przyzwoitość i pracowitość jest fundamentem Europy. Witam serdecznie, stary Jorgu, bądź z nami zawsze" - powiedział przed pomnikiem reżyser, sen. Kazimierz Kutz, który patronował budowie pomnika.
W rozmowie z dziennikarzami Kutz podkreślał, jak niezwykłym człowiekiem był gen. Ziętek. "Miał osobowość, a do tego potężny charakter. Ale to, co było w nim najbardziej imponujące i tajemnicze, to był ten jego - jak mówią teraz młodzi - power. Miał niesłychaną siłę w środku, która wiąże się z jego losem i jego wielkim utożsamieniem się ze Śląskiem" - powiedział Kutz.
Jego zdaniem, ludzie, którzy nie rozumieją, dlaczego na Śląsku stawia się pomnik człowiekowi działającemu we władzach PRL, powinni porządnie nauczyć się historii. "Ziętek jako dygnitarz peerelowski? To wulgarna insynuacja(...) To nie był komunista, ja go dobrze znałem. Dla niego to był kostium - wygodny kostium generała, bo on wtedy coś mógł zrobić. To był pancerz" - zaznaczył Kutz.
Przypomniał, że służąc w polskim wojsku w Związku Radzieckim Ziętek poznał wielu radzieckich wojskowych, późniejszych generałów, którzy odwiedzali go po wojnie na Śląsku. "To była jego tajna broń. Ci rosyjscy kumple byli generałami i raz w roku do niego przyjeżdżali; on to robił celowo, bo potem bali się w komitecie (PZPR - PAP), że on może gdzieś zadzwonić. Te jego przyjaźnie z Ruskimi, podobnie jak ten kostium, stworzyły parawan, za którym od mógł robić te rzeczy, które zrobił. Wielkość tych wielkich inwestycji robił nie honorując w pełni wielu przepisów i praw" - wspominał Kutz.
Według niego, gen. Ziętek całą swoją działalność podporządkował służbie ludziom. Pozostał skromny i nigdy nie mówił o swoich zasługach. Nie otwierał stworzonych ze swojej inicjatywy (często bez wiedzy partyjnych władz centralnych) inwestycji: zasługę oddawał partii, a wstęgę przecinał - wspominał Kutz - ówczesny I sekretarz partii w Katowicach, a potem I sekretarz KC Edward Gierek.
O tym, że Ziętek zasługuje na pomnik, przekonywali także w swoich wystąpieniach obecni gospodarze woj. śląskiego: marszałek Michał Czarski i wojewoda Lechosław Jarzębski oraz prezydent Katowic Piotr Uszok. "Gen. Ziętek zwykł mawiać, że niezależnie od okoliczności zawsze można zrobić coś dobrego" - przypomniał Uszok, dodając, że funkcjonując przez wiele lat w strukturach władzy generał pozostał skromny i prawdziwie ludzki.