- Mam nadzieję, że pierwsza w Polsce stacja do tankowania wodoru powstanie właśnie w Koninie – mówi w wywiadzie dla Samorzad.pap.pl Piotr Korytkowski, prezydent Konina.
- Mam nadzieję, że pierwsza w Polsce stacja do tankowania wodoru powstanie właśnie w Koninie – mówi w wywiadzie dla Samorzad.pap.pl Piotr Korytkowski, prezydent Konina.
– Proszę sobie wyobrazić kandydata, który w Koninie – mieście zbudowanym na ciężkim przemyśle wydobywczym i energetyce opartej na węglu brunatnym - przedstawia mieszkańcom plan rozwoju oparty o supernowoczesne technologie wodorowe - dodaje.
Wywiad z Piotrem Korytkowskim, prezydentem Konina
Samorzad.pap.pl: - W jakiej kondycji zastał Pan miasto i koniński samorząd miejski, gdy przejmował Pan stery w Koninie jesienią 2018 r.?
Piotr Korytkowski, prezydent Konina: - W jednoznaczny sposób nie da się tego określić. Mogę mówić o potrzebach miasta. Było oczekiwanie mieszkańców, że coś w mieście się zmieni. Że miasto się zmieni zamiast pogrążać się w stagnacji, którą nam wieszczą demografowie i spece od gospodarki.
- Konin znalazł się na słynnej liście 122 miast średniej wielkości w Polsce, którym grozi regres społeczno-gospodarczy.
- To dla nas przykre, że znaleźliśmy się na tej liście. Gdy objąłem funkcję prezydenta, miasto było na początku tej równi pochyłej. I gdybyśmy nic z tym nie zrobili, to liczba mieszkańców Konina w nieodległej przyszłości byłaby o połowę niższa niż w tym okresie, gdy nasze miasto miało ich najwięcej. W 1999 r. miasto liczyło ponad 84 tys. mieszkańców. Od tego momentu ich liczba spadała. Dlatego było duże oczekiwanie społeczne, że będzie nowy impuls, dzięki któremu nasze miasto znów zacznie się rozwijać, ludzie przestaną z niego uciekać, że będziemy mieć dobrą ofertę dla ludzi młodych, dla seniorów. Z kolei osoby, które pracują dziś w sektorze paliwowo-energetycznym, oczekiwały, że będą mogły, jeżeli zajdzie taka potrzeba, pracować gdzie indziej.
- Dziś jeszcze można powiedzieć, że Konin jest stosunkowo zamożnym miastem. Ze względu na to, że funkcjonują tu dwie duże elektrownie, a w pobliżu miasta znajduje się pracująca dla nich kopalnia węgla brunatnego. Niestety, jej złoża się wyczerpują, a przeciwko budowie nowych odkrywek są silne protesty. Nie wiadomo więc, czy one powstaną. Jeśli nie powstaną, to konińskie elektrownie nie będą miały z czego produkować prądu. Co oznacza, że przyszłość Konina i jego elektrowni jest niepewna.
- Rzeczywiście zarobki w elektrowniach i kopalni były wysokie, w porównaniu do innych rejonów kraju. Ale to już się kończy. Konin miał rozbudowany przemysł. Mieliśmy hutę aluminium, w której zarobki też nie były niskie. To budowało nasze miasto, powodowało jego rozwój. Dziś stajemy przed nieuchronnymi zmianami transformacyjnymi, co nie zmienia faktu, że przemysł ciężki nadal jest jednym z najważniejszych filarów konińskiej gospodarki.
Rozwój Konina nastąpił gwałtownie. W 1939 r. nasze miasto miało 12 tys. mieszkańców, a po wojnie, w ciągu kilkudziesięciu lat, dzięki rozwojowi przemysłu wydobywczego staliśmy się miastem kilkakrotnie większym. Dzięki kopalni węgla brunatnego powstały u nas dwie elektrownie, a w ślad za nimi potrzebująca bardzo dużo energii huta aluminium. Powstało zaplecze kopalni, np. Fabryka Urządzeń Górnictwa Odkrywkowego. Do pracy w kopalni i elektrowniach przyjeżdżali mężczyźni, wraz z nimi kobiety, które też były gotowe do pracy. Powstał więc zakład odzieżowy – Polanex, potem Konwart. Konin rozwijał się.
Jednak dziś zasoby węgla wokół miasta kończą się, a przewożenie go z dalszych odległości traciłoby sens ekonomiczny. Jest też bardzo ważna kwestia opłat za emisję CO2, bo produkcji prądu z węgla brunatnego towarzyszy duża emisja dwutlenku węgla, większa niż w przypadku innych surowców energetycznych, np. węgla kamiennego. To też bardzo przekłada się na opłacalność budowy nowych odkrywek. A jeśli nie będzie kopalni, nie będzie też funkcjonujących w tym kształcie elektrowni.
- Odpowiedzią na te wyzwania ma być m.in. Konińska Dolina Energii, która była częścią Pańskiego programu wyborczego. Na czym polega ta koncepcja? Co jej wcielenie w życie dałoby Koninowi?
– Proszę sobie wyobrazić kandydata, który w Koninie – mieście zbudowanym na ciężkim przemyśle wydobywczym i energetyce opartej na węglu brunatnym - przedstawia mieszkańcom plan rozwoju oparty o supernowoczesne technologie wodorowe. Zaproponowałem podczas kampanii wyborczej, żebyśmy przestali myśleć, że naszą jedyną szansą jest węgiel brunatny. Stąd powstała koncepcja Konińskiej Doliny Energii, która teraz nabiera szerszego wymiaru jako Wielkopolska Dolina Energii.
Jeśli bowiem już teraz nie zaczęlibyśmy się przygotowywać do czekających nasze miasto zagrożeń związanych z przyszłością górnictwa węglowego w naszym subregionie, to zafundowalibyśmy Koninowi i całemu subregionowi głęboką recesję.
To zagrożenie dostrzegliśmy nie tylko my, ale i okoliczne samorządy, samorząd wojewódzki, Agencja Rozwoju Regionalnego, a co najważniejsze i najciekawsze także sam Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin i jego właściciel.
- Zygmunt Solorz-Żak, najbogatszy Polak, który publicznie zapowiedział, że będzie przestawiał tę firmę na odnawialne źródła energii.
- Gospodarkę naszego subregionu trzeba przestawić na inne, zielone tory, na inną formę produkcji energii elektrycznej, na fotowoltaikę, elektrownie wiatrowe itd. Mamy fachowców związanych z energetyką. Mamy infrastrukturę do przesyłu energii elektrycznej. Mamy obszary pokopalniane, na których można zbudować farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe. I to właśnie chce robić tam ZE PAK S.A. Myślimy jednak także o innych technologiach, o magazynowaniu energii, o wodorze.
- W Koninie ma zostać wybudowane Centrum Zastosowania Wodoru H2Lab, samorząd wojewódzki zadeklarował, że dofinansuje jego budowę. Kiedy ono powstanie?
- W tej chwili analizujemy wszystko, co wiąże się z zastosowaniem wodoru jako źródła energii. Organizujemy wizyty studyjne, podpatrujemy Japończyków, Koreańczyków. Zorganizowaliśmy konferencję naukową na ten temat, na którą zaprosiliśmy m.in. przedsiębiorców ze Stanów Zjednoczonych. I okazało się, że świat jest już bardzo zaawansowany w rozwoju technologii wodorowych i ich wykorzystaniu. Gdy byłem w Tokio, obok mojego hotelu znajdowała się stacja do tankowania wodoru dla aut z ogniwem paliwowym. Takich stacji na Zachodzie powstaje coraz więcej. Koło Fukushimy powstaje największa na świecie instalacja do produkcji wodoru. To jest paliwo przyszłości, które będzie też świetnym magazynem energii.
- Mówi się, że wodór będzie paliwem przyszłości obok energii elektrycznej.
- Zauważył to też ZE PAK SA i uznał, że to jest szansa także dla nich. Zadeklarował, że będzie produkował wodór na skalę przemysłową w Elektrowni Konin. Ale będziemy mieć również stacje do tankowania wodoru. Mam nadzieję, że pierwsza taka stacja w Polsce powstanie właśnie w naszym mieście. Są na to duże szanse.
- Zapowiadał Pan też, że chciałby Pan ściągnąć też innych inwestorów, np. produkujących części do instalacji OZE.
- Produkcji energii może towarzyszyć rozwój jej zaplecza przemysłowego. Już pozyskaliśmy inwestora, który wybuduje u nas - za 1 mld zł - swą pierwszą na świecie fabrykę nowego innowacyjnego materiału do aut elektrycznych, tlenku litowo-niklowego. To brytyjska firma Johnson Matthey. W jej konińskiej fabryce, której budowa niebawem ruszy, będzie pracować kilkaset osób.
Mam nadzieję, że będą u nas kolejne tego typu inwestycje, z otoczenia gospodarki związanej z elektromobilnością, ale też z energetyką odnawialną. Zapraszamy takich inwestorów, chcemy być kojarzeni z produkcją energii, z elektromobilnością i ich zapleczem przemysłowym.
- Rozmawiają już Państwo z kolejnymi takimi inwestorami?
- Tak. Jednak wyznaję zasadę, że póki sam inwestor publicznie nie potwierdzi, że chciałby u nas zainwestować, to nie rozpowszechniamy takich informacji. Żeby nie rozbudzać nadziei, które potem mogłyby być niespełnione. Szansą dla Konina są też inne możliwości związane z bardziej ekologiczną produkcją energii. To nie tylko energetyka odnawialna, która przecież nie zapewnia jeszcze stabilnych, ciągłych dostaw energii i wciąż musi być zabezpieczana bardziej stabilnymi źródłami energii.
- Konin z jednej strony wciąż jest miastem przemysłowym, ale z drugiej ma świetne warunki do rozwoju turystyki i rekreacji. Rzekę i jeziora w granicach miasta, ładną, przyjemną starówkę, dużo terenów zielonych, piękne okolice. Czymś, co łączyłoby te dwa elementy, byłaby geotermia, na którą Konin też chce postawić. Odkryte złoże wód geotermalnych w Państwa mieście ma bardzo dobre parametry, są plany wykorzystania ich na szeroką skalę, m.in. do budowy kąpieliska termalnego. Są też plany, by dzięki m.in. geotermii - a także spalaniu biomasy i odpadów komunalnych - miasto było ogrzewane tylko OZE. Konin jest na liście 50 polskich miejscowości, w których gorące źródła odegrały bądź mogą odegrać dużą rolę.
- W 2015 r. wykonaliśmy odwiert geotermalny, który pokazał, że mamy złoże wody o najwyższej temperaturze w kraju, 97,5 stopnia C. Dotąd nie odkryto w Polsce złoża geotermalnego z wodą o tak wysokiej temperaturze.
Obecnie wniosek o dofinansowanie budowy ciepłowni geotermalnej w Koninie, na kwotę ponad 24 mln złotych, złożony przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, otrzymał pozytywny wynik po ocenie formalnej w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej i zakwalifikował się do II etapu - oceny merytorycznej. Mam nadzieję, że otrzymamy to dofinansowanie a kiedy powstanie ciepłownia, będziemy myśleć o tym, jak jeszcze - poza ogrzewaniem miasta - wykorzystać naszą geotermię.
- Kąpielisko geotermalne w Koninie ma powstać w wyjątkowym miejscu, na wyspie Pociejewo na rzece Warcie.
- Ten projekt nazwaliśmy ekologicznym salonem miasta. Wyspa Pociejewo oddziela Stary Konin ze Starówką od nowszej części Konina, zwanej Nowym Koninem. Chcielibyśmy więc, żeby ta wyspa była takim zielonym, ekologicznym sercem miasta, które połączy dwie części Konina.
Co do kąpieliska, to jesteśmy na etapie opracowania projektu funkcjonalno-użytkowego. Zamierzamy pozyskać dla tej inwestycji inwestora, bo miasto samo mogłoby nie udźwignąć jej kosztów.
- Panie Prezydencie, wrócę do słynnej listy 120 polskich miast średniej wielkości, którym grozi regres społeczno-gospodarczy. Są włodarze, którzy polemizują z tą listą, mówiąc, że ich miastu wprawdzie ubywa mieszkańców, ale nie ubywa ich w obrębie aglomeracji tego miasta. Czyli mamy do czynienia z suburbanizacją, a nie podupadaniem tych miast.
- Moim zdaniem prawda leży pośrodku, choć i w Koninie sytuacja jest podobna. To znaczy, mieszkańcy naszego miasta, wyprowadzając się z niego, zazwyczaj osiedlają się pod Koninem. Nadal korzystając z oferty naszego miasta.
- Ale już gdzie indziej płacąc podatki. Co Państwo z tym mogą zrobić?
- Apelujemy do tych osób, żeby nadal płaciły podatek dochodowy w Koninie. I są osoby, które tak robią. Nie możemy też bagatelizować zjawisk demograficznych, jakie mają miejsce w całym naszym kraju: wciąż zbyt niskiej dzietności, starzenia się społeczeństwa, emigracji zarobkowej, zmniejszającej się liczby mieszkańców Polski. To wszystko znajduje odbicie także w naszym mieście. Mamy coraz mniej młodych ludzi wchodzących na rynek pracy. Na przykład 18-latków do 2021 r. będzie ubywało. Dużo osób wyjeżdża z Konina do pracy za granicę kraju.
Sytuacja miast średnich, zwłaszcza byłych miast wojewódzkich, zaczęła się zmieniać na gorsze po utracie przez nie statusu stolicy województwa. To spowodowało, że wybywały z nich różne instytucje, firmy przenosiły siedziby do większych miast, nie zawsze wojewódzkich. Konin stracił w tym czasie dużo na rzecz Poznania, ale i Kalisza. Ludzie tracili pracę, a miasto straciło na prestiżu. Miasto wojewódzkie brzmiało dumnie, a dziś jesteśmy miastem o statusie powiatowym. Według wielu mieszkańców to była przyczyna pogarszającej się sytuacji Konina.
- Tak, jak Pan już wspomniał, zagrożenia związane z przyszłością górnictwa węgla brunatnego nie dotyczą w Wielkopolsce tylko Konina, ale i wielu innych gmin: z powiatu konińskiego i tureckiego.
- Dlatego współdziałamy ze sobą. Podpisaliśmy porozumienie – samorządy ze wschodniej Wielkopolski, że będziemy walczyć o cały ten region. Chciałbym, żeby Konin był wśród nich miastem wiodącym, motorem napędowym dla tej części województwa.
Dzięki zabiegom Samorządu Województwa Wielkopolskiego zostaliśmy jako Wielkopolska Wschodnia wpisani przez rząd na listę unijnych obszarów powęglowych, które będą ubiegały się o środki z unijnego programu „Just Transition”. Mamy w związku z tym przygotowane 22 projekty, które są już w Brukseli oceniane. Mówimy o projektach nie tylko związanych z gospodarką, ale i poświęconych celom społecznym.
Obszarów powęglowych w Europie jest aż 40 i one wszystkie mają te same problemy: węgiel się kończy, jest monokultura gospodarcza związana z węglem i pytanie: co dalej? Wraz z burmistrzami z tych obszarów z całej Europy podpisaliśmy deklarację, że będziemy wspólnie działać, naciskając m.in. na swoje rządy, żeby ten problem został zauważony nie tylko przez władze UE, ale też rządy krajowe. Bo przecież w Polsce to nie tylko Śląsk, o który bardzo zadbano w ostatnich latach.
Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin miał przez wiele lat kilkanaście procent udziału w produkcji energii elektrycznej w Polsce, prąd wytwarzany z węgla brunatnego był najtańszy, nasze elektrownie i kopalnia pracowały przez kilkadziesiąt lat dla całego kraju, zostaliśmy wyeksploatowani na jego rzecz. Dlatego oczekujemy, że teraz państwo pomoże nam bezpiecznie przeprowadzić nasz region przez czekającą go transformację.
Gdy zostałem prezydentem Konina, uznałem, że musimy na nowo zdefiniować potrzeby miasta i określić kierunek, w którym miasto powinno się rozwijać. W związku z tym zaczęliśmy tworzyć nową strategię miasta. Ona jest już prawie gotowa. Konsultujemy ją z mieszkańcami poprzez warsztaty, rozmowy, wydarzenia, które pozwolą nam odpowiedzieć na pytanie, czego chcą mieszkańcy? Pytaliśmy ich o to przez kilka miesięcy.
Ta strategia będzie zakładać, że Konin stanie się „Zielonym Miastem Energii”. Czyli mamy ciągle energię, ale i ekologię. Ludzie chcą żyć w przyjaznym otoczeniu, w zielonym, czystym, ekologicznym mieście. I wszystko, co robimy, zmierza w tym kierunku.
- Panie Prezydencie, w jakiej sytuacji są Pańskim zdaniem miasta średniej wielkości w Polsce? Jak można by ją poprawić, czego one potrzebują, by nie musiały martwić się o przyszłość. Czy mogłaby w tym pomóc deglomeracja, polegająca m.in. na przenoszeniu siedzib instytucji centralnych i regionalnych (np. sądów wojewódzkich) do mniejszych miast?
- Deglomeracja jest dla nich szansą, jest szansą także dla Konina. Do naszego miasta, w związku z tym, że przez lata nasze elektrownie, huta i kopalnia bardzo zasilały fundusze związane z ochroną środowiska, można by przenieść instytucje centralne związane właśnie z tą dziedziną, np. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska lub przynajmniej Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. To byłoby bardzo sprawiedliwe.
Miasta średniej wielkości w Polsce mają za mało pieniędzy na inwestycje, które muszą realizować. Konin jest dobrym tego przykładem. Jako, że jesteśmy miastem na prawach powiatu zarządzamy wszystkimi drogami w mieście. Nasze miasto jest rozległe, rozciągnięte, z południa na północ mierzy ono 17 kilometrów. Mamy w zarządzie 260 km dróg, ponad 40 drogowych obiektów inżynieryjnych, np. mostów i wiaduktów. To wszystko musimy utrzymywać i remontować za własne pieniądze, przeznaczać na ten cel bardzo dużo środków, żeby stan tych dróg był zgodny z oczekiwaniami mieszkańców, ale i kierowców przejeżdżających przez Konin. To bardzo duże obciążenie. Dlatego bardzo zabiegamy o środki zewnętrzne, z różnym skutkiem.
Pomoc takim miastom jako Konin, miastom na prawach powiatu, powinna więc polegać też na wsparciu ich w utrzymaniu, remontach i rozbudowie infrastruktury drogowej.
I jeszcze jedno jest bardzo ważne: żebyśmy nie musieli jako samorząd dopłacać do oświaty.
- Ile rocznie miasto Konin do niej dopłaca?
- Od 13 do 17 mln zł rocznie. O tyle mniej zostaje nam na inwestycje. Oświata to największa część naszego budżetu.
- Jakie są obecnie – w Pańskiej opinii – główne problemy polskich samorządów?
- Najważniejsze jest to, żeby samorządy nadal mogły być samorządne, żeby nam na to pozwolono, żeby zostawiono nam te funkcje, które wcześniej przypisano samorządom. One najlepiej, lepiej niż administracja centralna, znają lokalne potrzeby i najlepiej wydają pieniądze przeznaczone na ten cel, bo są najbliżej lokalnych społeczności. Centralizacja dotyczących tych społeczności decyzji, wydawanie ich z poziomu Warszawy czy Poznania, jest niewłaściwą drogą. Powołanie samorządów było bardzo dobrą decyzją. Polskiego samorządu, tego, jak funkcjonuje, zazdroszczą nam kraje byłego bloku wschodniego. Powinniśmy więc apelować o to, żeby nam tej samorządności nie zabierać. Ale i o to, żeby zadania zlecone nam przez państwo były przez nie w 100 proc. finansowane. Dziś musimy do nich dokładać i to coraz więcej.
- Wracając do sytuacji Konina: czy w Państwa mieście jest optymizm, czy ludzie wierzą, że miasto się dźwignie, nie stoczy po równi pochyłej?
- Wydaje mi się, że ten optymizm wraca. Jesteśmy miastem optymalnym, nie za dużym, nie za małym, dysponującym wszystkimi potrzebnymi mu zasobami. Takim, które pod każdym względem powinno dać sobie radę.
Rozmawiał Jacek Krzemiński