Centra wielu miast w Polsce, a zwłaszcza ich rynki, zostały za PRL bardzo oszpecone brzydkimi blokami i innymi budowlami. Są jednak już pierwsze przykłady wyburzania tych budynków.
Centra wielu miast w Polsce, a zwłaszcza ich rynki, zostały za PRL bardzo oszpecone brzydkimi blokami i innymi budowlami. Są jednak już pierwsze przykłady wyburzania tych budynków.
Oszpeconych w okresie PRL centrów miast jest szczególnie dużo na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w zachodniej Polsce i w Warmińsko-Mazurskiem. Wiele tamtejszych miejscowości przed wojną miało bardzo ładne, zabytkowe centra, piękne, malownicze rynki. Niestety, po 1945 r. w bardzo wielu przypadkach potraktowano je po barbarzyńsku, dokonał się tam swego rodzaju „gwałt estetyczny”. Rozbierano w nich nawet nie zniszczone lub mało zniszczone podczas działań wojennych ładne, zabytkowe gmachy, a na ich miejsce wstawiano prymitywne, bylejakie, brzydkie bloki, biurowce i inne budowle, nie dbając też o to, by tworzyły one na nowo tkankę miejską, ulice, zamknięte place, uporządkowaną, harmonijną, zwartą, miejską zabudowę uliczną, ładne przestrzenie publiczne. W ten sposób spakudzono centra, główne place i rynki dziesiątek polskich miast.
To, że mogłyby one wyglądać inaczej, pokazuje przykład bardzo zniszczonych w czasie II wojny światowej miast zachodnioeuropejskich, np. niemieckiej Kolonii, gdzie na miejsce unicestwionych przedwojennych gmachów budowano nowe, ale takie i w taki sposób, że te ulice i place wyglądały nie gorzej niż przed wojną. To m.in. dlatego, gdy jedziemy do miast zachodniej Europy, mamy wrażenie, że jest w nich dużo ładniej niż w naszych, że jest w nich harmonia i ład, że są one estetyczne i dobrze zaprojektowane.
W przypadku niektórych oszpeconych za PRL polskich miast niewiele by trzeba, by przywrócić im przedwojenną urodę. Np. na rynku w Gryfowie Śląskim zachowały się trzy piękne, przedwojenne pierzeje, z barokowymi kamieniczkami, a tylko jedna to wybudowany za PRL szpecący to miejsce i nie pasujący do niego brzydki blok. Wystarczyłoby więc wybudować w innym miejscu nowe mieszkania dla jego lokatorów, a ten blok wyburzyć i na jego miejscu albo odtworzyć przedwojenną zabudowę albo wybudować coś nowego, ale ładniejszego, bardziej pasującego do tego otoczenia (nie musiałby tego robić samorząd, mógłby tam zainwestować także prywatny inwestor, mając narzucone, co może postawić).
Robi się to np. we wschodnich Niemczech, gdzie dotąd wyburzono dziesiątki wybudowanych w epoce komunizmu bloków. Są już jednak także w Polsce pierwsze przykłady takich przedsięwzięć. Ich pionierem były dolnośląskie Polkowice, które po 1989 r. chciały zrekonstruować swój rynek w przedwojennym kształcie. W tym celu miasto wyburzyło dwa bloki, postawione przy polkowickim rynku za PRL (ich lokatorów przeniosło do nowo wybudowanych mieszkań komunalnych), a na ich miejscu odtworzyło historyczną zabudowę, przedwojenne kamienice. Dzięki temu Polkowice mają bardzo ładny rynek, którego może im zazdrościć np. sąsiedni Lubin. Stojące przy lubińskim rynku bloki sprawiają, że wygląda on koszmarnie, jest bardzo brzydki. Dlatego władze Lubina od lat przymierzają się do wyburzenia tych bloków.
Najświeższy przykład to wyburzony w ostatnich miesiącach szpetny, peerelowski blok w ścisłym centrum Warszawy, na ul. Świętokrzyskiej 36, przy rondzie ONZ, w bliskim sąsiedztwie Dworca Centralnego. Na jego miejscu ma powstać dużo ładniejszy i bardziej wkomponowany w otoczenie biurowiec.
Wcześniej w stolicy wyburzono kilka szpecących jej śródmieście biurowców z okresu PRL, m.in. budynek Universalu, u zbiegu Al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Parę brzydkich gmachów z tej epoki zniknęło też z centrum Wrocławia, np. biurowiec Cuprum i budynek PZU przy Oławskiej 35.
Są również w Polsce coraz liczniejsze przykłady burzenia peerelowskich bloków i wznoszenia na ich miejscu ładniejszej, bardziej harmonijnej zabudowy poza centrami miast. Jednym z nich są zburzone niedawno trzy bloki komunalne, które szpeciły ul. Studzienną w podwarszawskim Pruszkowie. Na ich miejscu powstają nowe gminne budynki mieszkalne, o dużo lepszej architekturze.
Takie przedsięwzięcia mają swój bardzo praktyczny walor. Miastom, które uchodzą za ładne, które mają estetyczne, harmonijne centra, place i ulice, łatwiej utrzymać dotychczasowych mieszkańców i ściągnąć nowych. Podobnie jest z inwestorami. Jednym z tego przykładów jest mazowiecki Serock, który wyróżnia się w tym regionie ładnym, odtworzonym po 1989 r. rynkiem i głównie dzięki niemu uchodzi za urodziwe miasteczko. W Serocku mieszkańców od lat szybko przybywa i według prognoz GUS ów trend będzie się tam utrzymywał przez następne lata. To miasto nie ma też problemów ze ściąganiem inwestorów.
A co Państwo na ten temat sądzą? Proszę pisać na adres: j.krzeminski@pap.pl
Jacek Krzemiński