Kępno – jako jeden z pierwszych samorządów – buduje mieszkania w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus. Burmistrz tego miasta, Piotr Psikus, przekonuje, że to bardzo dobre rozwiązanie.
- Dużym problemem jest odpływ kadry z samorządów, w których wynagrodzenia przestały być atrakcyjne. Z tego powodu samorządowa kadra starzeje się – mówi w wywiadzie z PAP Piotr Psikus, burmistrz Kępna i członek zarządu Związku Miast Polskich.
Kępno – jako jeden z pierwszych samorządów – buduje mieszkania w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus. Piotr Psikus przekonuje, że to dobre rozwiązanie, lepsze niż mieszkania komunalne.
Wywiad z Piotrem Psikusem, burmistrzem miasta i gminy Kępno oraz członkiem zarządu Związku Miast Polskich:
PAP: - Panie Burmistrzu, Kępno jest jedną z pierwszych gmin w Polsce, które budują mieszkania w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus. Na razie budują Państwo 36 tych mieszkań, ale w planach mają Państwo do 200. Jak zaawansowana jest ta inwestycja?
Piotr Psikus, burmistrz Kępna: - Pierwsze dwa bloki z 36 mieszkaniami będziemy oddawać do użytku we wrześniu tego roku. Niedawno nasza spółka TBS zatwierdziła kryteria naboru ich najemców. Będą to mieszkania o wysokim standardzie, 2- i 3-pokojowe, o metrażu od 38 do 61 mkw., a także 4 lokale jednopokojowe. W budynkach będą windy i lokale użytkowe na parterze. Każde mieszkanie będzie miało też swoje miejsce postojowe i komórkę lokatorską. Chcemy, żeby w tych blokach powstał także oddział przedszkolny. Blisko jest szkoła podstawowa i przedszkole oraz boisko i szkoła średnia.
- Jak Państwo finansują tę inwestycję?
- My przekazaliśmy pod nią działkę, a nasz TBS, realizujący to przedsięwzięcie, wniósł aport gotówkowy – 1 mln zł. Resztę finansowania zapewnia BGK Nieruchomości. Będą to mieszkania ze stopniowym dojściem do własności.
- Po jakim czasie lokatorzy przejmą je na własność?
- Po 23 latach. Czynsz łącznie z mediami, w tym z ogrzewaniem, a także ze stopniowym wykupem mieszkania, będzie wynosił 30 zł za mkw.
- To wydaje się dużo, ale gdyby kupić takie mieszkanie na kredyt i opłacać w nim czynsz, to w przeliczeniu na metr łączne koszty byłyby dużo wyższe. Dużo jest na te mieszkania chętnych?
- Na 36 lokali mamy ponad 60 zgłoszeń. Ta inwestycja to jednak dopiero początek. Miesiąc temu złożyłem do BGK Nieruchomości wnioski na budowę kolejnych mieszkań na gruntach Krajowego Ośrodka Wspierania Rolnictwa. Te grunty to łącznie aż 59 ha, z czego część chcemy przeznaczyć pod budowę szpitala i na cele oświatowe. Rozmawiamy z BGK o pierwszym etapie tego przedsięwzięcia, obejmującym do 200 kolejnych mieszkań. W przyszłym roku chcielibyśmy ogłosić przetarg na jego wykonawcę.
- Skąd pomysł na taką inwestycję?
- W Kępnie jest ogromne zapotrzebowanie na mieszkania. W 25-tysięcznej gminie mamy prywatnych deweloperów, których mieszkania są kupowane już na etapie przygotowań do inwestycji. Kępno jest jednym z najsilniejszych ośrodków przemysłu meblarskiego w Polsce. Mamy tu prawdziwe zagłębie meblarskie, czemu zawdzięczamy bardzo niskie bezrobocie. Praca na ludzi czeka, a zarobki nie należą do niskich. W naszej gminie pracuje od 3,5 tys. do 5 tys. cudzoziemców, przede wszystkim Ukraińców, a w 56-tysięcznym powiecie kępińskim jest ich 7-7,5 tys.
To sprawia, że ci, którzy mają u nas mieszkania na wynajem, wynajmują je na pniu, a ceny wynajmu są takie, jak w niedalekim Wrocławiu. Ukraińcy już nie tylko u nas pracują, bo wielu z nich przyjeżdża z całymi rodzinami. W przedszkolach i szkołach w naszej gminie mamy już ponad 50 ukraińskich dzieci. My w tym upatrujemy szansę. I chcielibyśmy, by oprócz Ukraińców osiedlali się u nas Polacy z Kazachstanu, Ukrainy czy Białorusi, którzy chcą wrócić do naszego kraju.
- Wracając do Państwa kolejnej planowanej inwestycji w ramach programu Mieszkanie Plus, to czemu ma ona przede wszystkim służyć?
- Z jednej strony chcielibyśmy doprowadzić do obniżki stawek za wynajem mieszkań w Kępnie. To jednak nie jedyny powód. Dzięki przebiegającej przez naszą gminę trasie ekspresowej S-8 jedzie się autem od nas do Wrocławia zaledwie 40-50 minut. Można więc mieszkać w Kępnie i pracować we Wrocławiu. Bo u nas żyje się taniej i bezpieczniej niż tam. Mimo to, sporo młodych mieszkańców naszej gminy przeprowadza się do Wrocławia, za pracą, ale także dlatego, że brakuje u nas mieszkań.
Zamysł jest więc taki, by to do nich trafiła duża część spośród tych planowanych mieszkań. By zamiast przenosić się do dużego miasta zostali u nas, osiedlili się w Kępnie, dojeżdżając do pracy we Wrocławiu. Mamy im sporo do zaoferowania: kino, halę widowiskową, ośrodek kultury, 10 szkół podstawowych (żadnej nie zlikwidowaliśmy), bazę rekreacyjną. Gwarantujemy miejsce w żłobku, przedszkolu i szkole, mamy w nich dobrą kadrę. Budujemy też krytą pływalnię, kilka boisk dla młodzieży, dwie sale gimnastyczne. Właśnie po to, żeby zatrzymać w naszej gminie ludzi młodych, rodziny z dziećmi.
Jest jeszcze inna ważna okoliczność. Sporo mieszkańców sąsiednich miejscowości chętnie przeniosłoby się do Kępna, wolałoby mieszkać w mieście, gdyby były w nim dostępne, niedrogie mieszkania. Gdybyśmy więc zrealizowali tę inwestycję, ściągnęlibyśmy ich do Kępna.
- Dlaczego Mieszkanie Plus, a nie budowa mieszkań komunalnych?
- Mieszkania komunalne to relikt minionego systemu, wiążą się z koniecznością administrowania, przynoszą wiele problemów, m.in. z powodu nieurealnionych czynszów. Mieszkanie Plus jest lepszym od nich rozwiązaniem. To jest bardzo dobry program, który powinien być realizowany przez samorządy.
Jedyną jego piętą achillesową są grunty pod inwestycje, które mają przekazywać państwowe instytucje i agendy. Jest np. problem z przekazywaniem gminom gruntów pod Mieszkanie Plus przez Krajowy Ośrodek Wspierania Rolnictwa, czyli dawną Agencję Nieruchomości Rolnych. Jego tereny często wciąż mają nieuregulowany stan prawny. W naszej gminie już w latach 90. próbowaliśmy przejąć grunty od Agencji Nieruchomości Rolnych. Nie udało się, bo nie miały uregulowanego stanu prawnego. Niestety, nie jest on uregulowany po dziś dzień.
- Co poza dostępnością niedrogich mieszkań mogłoby pomóc w rozwoju mniejszych polskich miast, ośrodków powiatowych? Jakich rozwiązań systemowych one potrzebują?
- Ich dużym problemem jest obecnie kwestia dostępności do służby zdrowia. Duże miasta i ich szpitale wysysają lekarzy, ściągają ich wysokimi zarobkami. Jednak mniejszym miastom brakuje już nie tylko lekarzy, ale też kadry pielęgniarskiej. Średnia wieku pielęgniarek zbliża się do wieku emerytalnego, do czego doprowadziła m.in. likwidacja szkół pielęgniarskich.
- Jak temu zaradzić?
- Można kierować młodych lekarzy, rezydentów, nie tylko do dużych miast, ale i mniejszych miast powiatowych, stworzyć w tym celu system zachęt. Konieczny jest także powrót do szkół pielęgniarskich.
- Kiedyś małe miejscowości ściągały lekarzy także mieszkaniami.
- To samorządy i dziś mogłyby im zapewnić.
- Na co Państwa Gmina – oprócz budowy mieszkań – jeszcze stawia, by się rozwijać?
- Inwestujemy w infrastrukturę techniczną, uzbrajamy tereny pod inwestycje. Chcemy bowiem, żeby Kępno nie opierało się tylko na przemyśle meblowym. Jest bardzo duże zainteresowanie ze strony inwestorów terenami u zbiegu trasy S8 i obwodnicy Kępna w ciągu przyszłej trasy ekspresowej S11. Jest już pierwszy inwestor, który zdeklarował się, że wybuduje tam swój zakład. To firma z branży motoryzacyjnej, który zainwestuje u nas 50 mln euro i stworzy do 200 miejsc pracy.
- Jest Pan w zarządzie Związku Miast Polskich. Co najbardziej dziś doskwiera polskim samorządom?
- Przeszkadza nam niestabilność prawa. Ostatnio znowu np. zmieniono ustawę o zamówieniach publicznych. Dużym problemem jest odpływ kadry z samorządów, w których wynagrodzenia przestały być atrakcyjne. Z tego powodu kadra starzeje się. Kiedyś mieliśmy kolejkę inżynierów chętnych do pracy w samorządzie. Dziś nam ich brakuje. Tak, jak specjalistów ze wszystkich branż.
Byłoby jeszcze gorzej, gdyby weszła w życie zapowiadana ustawa o jawności życia publicznego, bardzo rozszerzająca listę osób, mających składać oświadczenia majątkowe. U nas musiałoby je składać 60 osób. Ja nie mam nic przeciwko oświadczeniom, ale nie popieram ich upubliczniania. Uważam także, że powinny być one sprawdzane tylko wtedy, gdy istnieją podejrzenia wobec jakiejś osoby.
- Dlatego, że oświadczenia mogą być m.in. instrukcją dla złodziei?
- Tak. Wiele osób odmawiało kandydowania do rad gmin właśnie ze względu na oświadczenia, na to, że nie chciały upubliczniać informacji o swoim majątku.
- Co jeszcze uwiera samorządy?
- Bardzo nam doskwiera przekazywanie samorządom kolejnych zadań bez zabezpieczenia odpowiednich środków. 1/3 wydatków na oświatę pokrywamy z budżetu gminy, choć powinna być ona w całości finansowana z subwencji oświatowej. To samo dotyczy reformowania szkół, bo nie jest prawdą, że ostatnia reforma oświaty nic nie kosztowała samorządów. Po tej reformie mamy większe problemy z odpowiednią liczbą uczniów w szkołach wiejskich. Mieliśmy np. przypadki, że w klasie jest tylko czterech uczniów, co jest nie do utrzymania. Zmieniając 6-klasowe małe szkoły wiejskie w 8-klasowe reforma pogłębiła te problemy i zwiększyła ryzyko zamykania takich szkół.
Mamy, tak, jak inne samorządy, problemy z wykonawcami inwestycji. Nie dość, że oferty firm wykonawczych bardzo podrożały, to jeszcze niektóre w ogóle rezygnują z przetargów publicznych – ze względu na ich obostrzenia. Te firmy mówią, że mają tyle pracy na rynku prywatnym, że nie są im potrzebne zlecenia publiczne.
Kolejnym problemem jest tragiczny w naszym powiecie stan dróg powiatowych. Poruszają się po nich ciężkie samochody, choć te drogi nie są do tego dostosowane. Powiaty nie mają na to pieniędzy, nie mają swoich dochodów, samodzielności finansowej. Trzeba więc zastanowić się nad ich finansowaniem, nad ich zadaniami, ale też nad liczbą powiatów. Gdy je wprowadzano, każdy powiat miał mieć co najmniej 100 tys. mieszkańców. Tego założenia jednak nie dotrzymano, czego przykładem jest nasz powiat, liczący 56 tys. mieszkańców.
Warto też zacząć dyskusję nad liczbą gmin. Moim zdaniem nie powinno być np. tzw. „gmin-obwarzanków”, czyli gmin wiejskich skupionych wokół miast.
- Ale argumentem za nimi jest to, że w gminie miejsko-wiejskiej tereny wiejskie mogą być traktowane po macoszemu.
- U nas tak nie jest. Staramy się o harmonijny, równomierny rozwój całej gminy. Gminy obwarzankowe są błędem, bo stanowią wraz z miastem, które okalają, jeden organizm. Korzystając m.in. z tego samego systemu wodociągowo-kanalizacyjnego i oczyszczalni. Błędem jest rozdzielanie takiego obszaru na dwie gminy.
Nie wyobrażam sobie też np. gminy, która 60 proc. swojego budżetu przeznacza na oświatę. Samorządy powinny być silniejsze niż dziś, mieć większą swobodę finansową. Łatwiej byłoby o to, gdyby były większe. Dlatego jestem za ich łączeniem, za tworzeniem większych gmin. Wtedy jednak do rozważenia byłaby rola powiatów.
Rozmawiał Jacek Krzemiński