Kwestia dodatków do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych w jst to „delikatny problem” – przyznaje Artur Słowik z Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie
Kwestia dodatków do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych w jst to „delikatny problem” – przyznaje Artur Słowik, zastępca dyrektora Wydziału Prawnego i Nadzoru Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie.
- Nie rozstrzygnę jednoznacznie tego problemu – zastzrega prawnik.
Artur Słowik wskazuje na dwa sprzeczne ze sobą stanowiska. Jedno mówi, że dopuszczalne jest tylko to, co zostało uregulowane w ustawie o pracownikach samorządowych.
- Pamiętajmy, że poruszamy się cały czas w sferze prawa publicznego – przypomina prawnik. Dodaje, że wykładnia sądowna, potwierdzona wielokrotnymi orzeczeniami mówi, że w kategoriach przepisów prawa publicznego dopuszczalne jest tylko to, co przez te przepisy jest wyraźnie przewidywane.
Przy czym przyznaje, że sytuacja nie jest tak jednoznaczna. – W tym wypadku poluźniałbym jednak ten gorset, ponieważ samorządy nie wydają pieniędzy bezpośrednio z kasy skarbu państwa, tylko same chcą honorować swoich pracowników – zaznacza Słowik.
Jak tłumaczy prawnik, wykładania przepisów prawa pracy, jego ogólne zasady mówią, że jeżeli pracodawca chce dawać swoim pracownikom więcej niż minimum gwarantowane przepisami prawa pracy i regulacjami szczególnymi, to może to zrobić.
– Konia z rzędem temu, kto spór ten bezpośrednio rozstrzygnie. Jedni będą mówili, że (pracodawca – przyp. red.) dobrze robi, a inni powiedzą „samorządowcy znaleźli sobie furtki do rozdawania pieniędzy pochodzących z naszych podatków”- mówi Słowik.
Jak zaznacza przedstawiciel urzędu wojewódzkiego w przypadku, gdyby do organu nadzoru ogólnego dotarły sygnały, że tworzenie regulaminów pracy odbywa się z pogwałceniem przepisów, wojewoda ma prawo zakwestionować je rozstrzygnięciem nadzorczym. Może też skierować sprawę do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
– Mimo, że formalnie organy wykonawcze nie mają obowiązku przesyłać regulaminu pracy, wojewoda może zażądać dostarczenia takiego dokumentu i ocenić jego legalność – przekonuje Słowik.
/kic/