Sejmik województwa śląskiego odwołał ze stanowiska skonfliktowanego z Platformą Obywatelską marszałka Janusza Moszyńskiego i kierowany przez niego zarząd, zwalniając większość jego członków z pełnienia obowiązków
Sejmik Województwa Śląskiego odwołał w środę ze stanowiska skonfliktowanego z Platformą Obywatelską marszałka Janusza Moszyńskiego i kierowany przez niego zarząd, zwalniając większość jego członków z pełnienia obowiązków.
Do czasu wyboru nowego zarządu, co ma nastąpić w sobotę, obowiązki w zarządzie pełnić będzie jedna osoba - dotychczasowy członek tego gremium Marian Ormaniec z PSL, który - według nieoficjalnych informacji - znajdzie się także w nowym zarządzie.
Według Moszyńskiego, to kuriozalna sytuacja, która naraża regionalny samorząd na utratę ciągłości oraz paraliż decyzyjny w sytuacji, gdyby brak zarządu przedłużał się. Dotychczas w samorządach praktykowano, że stary zarząd pracuje do czasu powołania nowego. Natychmiastowe odsunięcie odwołanych członków od obowiązków pozbawia zarząd kworum.
Za uchwałą w sprawie odwołania marszałka głosowało 32 radnych, a 15 było przeciw. Za odwołaniem opowiedzieli się, oprócz głównych wnioskodawców, czyli radnych PO (17), także przedstawiciele PSL (3), Lewicy i Demokratów (8), Prawicy Rzeczypospolitej (2) oraz - wbrew stanowisku swojego klubu - dwóch radnych PiS, z których jeden zrezygnował już z członkostwa w nim. Oprócz pozostałej części klubu PiS (11) Moszyńskiego poparł też założony przez niego klub - Samorządowa Inicjatywa Obywatelska (4).
Odwołanie marszałka automatycznie oznacza odwołanie całego zarządu województwa, w tym wicemarszałka Grzegorza Szpyrki (obecnie zawieszony w prawach członka PiS), na którym ciążą korupcyjne zarzuty dotyczące okresu, kiedy był dyrektorem szpitala. Szpyrka jako jedyny radny nie był obecny na środowym głosowaniu - jest na urlopie.
Moszyński odszedł z PO kilka miesięcy temu po wewnątrzpartyjnym konflikcie i stanął na czele własnego klubu w sejmiku. Radni PO wcześniej już dwukrotnie próbowali go odwołać, ale brakowało im wymaganej większości trzech piątych głosów. Sytuację zmieniło zawiązanie pod koniec listopada nowej koalicji PO, PSL oraz Prawicy Rzeczypospolitej; z tą koalicją współpracuje LiD. Łącznie te ugrupowania dysponują w 48-osobowym sejmiku 30 głosami, do odwołania marszałka wystarczyło 29.
Według nieoficjalnych informacji, przedstawiciele klubów, którzy poparli odwołanie Moszyńskiego, mają wejść w skład nowego zarządu. Kilku radnych PO anonimowo powiedziało PAP, że najpoważniejsi kandydaci do fotela marszałka to szefowa klubu radnych PO Gabriela Lenartowicz oraz radni Adam Ździebło i Bogusław Śmigielski - spośród nich miałby być wybrany marszałek i jeden z wicemarszałków.
Stanowiska w zarządzie mieliby także - według nieoficjalnych informacji otrzymać: Piotr Spyra z Prawicy Rzeczypospolitej, Marian Ormaniec z PSL (dotychczasowy członek zarządu) i Wiesław Maras z LiD (członek zarządu poprzedniej kadencji). Jednak lider śląskiej PO i wiceszef partii na szczeblu krajowym, Tomasz Tomczykiewicz, powiedział, że nie ma jeszcze wiążących ustaleń w sprawie składu nowego zarządu.
"Będą trwały negocjacje. Wszystkie scenariusze są możliwe do przyjęcia. Ale oczywiście wszyscy ci, którzy uczestniczyli w głosowaniu będą w sposób oczywisty zapleczem politycznym dla nowego zarządu" - powiedział pos. Tomczykiewicz, który dla udziału w sesji sejmiku opuścił część posiedzenia Sejmu. Potwierdził, że nowy zarząd ma być wyłoniony wyłącznie spośród radnych sejmiku.
Według szefa śląskiej PO, odwołanie marszałka oznacza koniec impasu w zarządzaniu regionem oraz - jak mówił - kres "rocznego bezruchu" w realizowaniu wielu ważnych zadań.
"Marszałek nie realizował programu, z którym PO szła do wyborów. Zaczęło się od dziwnych decyzji personalnych w zarządzie i instytucjach mu podległych, także decyzje programowe szły w innym kierunku. Chcieliśmy, aby marszałek wsłuchiwał się w głos swoich radnych, ale z jego strony nie było współpracy (...). Czasami trzeba zrobić krok wstecz, żeby zrobić trzy kroki naprzód i właśnie coś takiego robimy" - tłumaczył Tomczykiewicz.
Według odwołanego marszałka, intencje śląskiej Platformy były zupełnie inne, a styl jego odwołania - żenujący. Jak mówił, choć głosowanie było tajne, radnych proszono, aby pokazywali karty do głosowania tak, by widoczne było, że głosują za odwołaniem. Moszyński zaapelował, aby jego następcy "nie potraktowali Urzędu Marszałkowskiego jako łupu politycznego do podziału".
"Chodziło o pełną kontrolę co będzie robił zarząd i marszałek województwa. Ja się nie nadaję do sterowania pilotem, nie nadaję się do uprawniania polityki w złym stylu, jakiego próbkę mieliśmy dzisiaj na sali, dla mnie to było żenujące (...). Sposób przejęcia władzy odbywa się w stylu w samorządach niespotykanym, a to źle wróży. Gdy początek jest fatalny, to rzadko kiedy koniec jest dobry" - komentował Moszyński.
Dziękował tym, którzy - jak mówił - "pomagali mu bronić administracji publicznej przed polityczną awanturą" i destabilizowaniem samorządu. Przypomniał, że kilka tygodni temu sejmik odrzucił projekt budżetu województwa, choć - według Moszyńskiego - nie było do tego żadnych merytorycznych powodów.
Szef klubu radnych PiS, Jacek Świetlicki, mówił podczas obrad sejmiku, że odwołanie marszałka do "dopełnienie wewnątrzpartyjnej wojny w PO", w którą inne ugrupowanie zostały wciągnięte. Jego zdaniem, potwierdza to "trwały sojusz PO z LiD", a postawę PSL i Prawicy Rzeczypospolitej określił jako powstanie "egzotycznego sojuszu". (PAP)