Oświadczenia majątkowe osób publicznych mają swoje uzasadnienie, ale jeżeli chodzi o członków rodziny – jest tu chyba więcej argumentów na nie – mówi dr Dariusz Zalewski, socjolog z UW
- Oświadczenia majątkowe osób publicznych mają swoje uzasadnienie, ale jeżeli chodzi o członków rodziny – jest tu chyba więcej argumentów na nie. Należy jednak poszukiwać rozwiązań, aby przeciwdziałać nieuczciwemu obchodzeniu prawa – mówi dr Dariusz Zalewski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Dążymy do przejrzystości i transparentności życia publicznego. Z drugiej strony może pojawić się argument o ochronie prywatności. Co Pan sądzi o jawności, dotyczącej między innymi majątku osób publicznych?
- Za jawnością przemawia kilka argumentów. Osoby pełniące funkcje publiczne są z reguły zamożniejsze od innych, rzadziej występują w życiu publicznym ludzie, którzy zamożni nie są. To jest oczywiste, więc ujawnianie, czy nie ujawnianie majątku nic w tej sprawie nie zmienia.
Dalej, trzeba sobie zadać pytanie, jakie wartości preferuje społeczeństwo. Sondaże jednoznacznie wskazują, że wysoko lokują się wśród ogólnospołecznych wartości właśnie przejrzystość i transparentność.
Ludzie oczekują przejrzystej i uczciwej władzy, a realizacji takich społecznych preferencji mają służyć oświadczenia majątkowe. Powstały one w wyniku tego, że w życiu publicznym zidentyfikowano bardzo wysoki poziom korupcji.
Można więc powiedzieć, że „sprawcami” tego rozwiązania – składania oświadczeń – jest znaczna część ludzi, którzy zachowywali się nieuczciwie. Oświadczenia majątkowe stały się antidotum na korupcję.
Trzecim argumentem za jawnością jest to, że nie każdy musi funkcjonować w sferze publicznej, jako wybieralny funkcjonariusz partii, czy grupy interesu. Ludzie sami, z własnej nieprzymuszonej woli chcą być prezydentami, wójtami, burmistrzami, czy radnymi i muszą się liczyć z pewnymi charakterystycznymi dla tych funkcji obciążeniami.
- Jeden z czytelników zwrócił ostatnio naszą uwagę na to, że ujawnianie przez osoby publiczne stanu majątku posłużyć może złodziejom. Czy więc ta jawność nie jest niejako w konflikcie z bezpieczeństwem tych osób i ich dóbr?
- To jest konflikt pozorny. Informacji o zamożności rozmaici ludzie nie muszą zdobywać na podstawie oświadczeń majątkowych. Argument, że informacje takie posłużą złodziejom jest nietrafny. Złodzieje mogą przecież obserwować otoczenie danej osoby, każdy widzi, jakim ktoś jeździ samochodem, gdzie mieszka.
- Czy Pana zdaniem zwykła ludzka zazdrość może wpłynąć na wybór konkretnej osoby, na głos wyborczy? Chodzi mi o sytuację, kiedy wyborca wie o dobrej sytuacji majątkowej kandydata na wójta, czy radnego.
- Badania socjologiczne wskazują na to, że Polacy generalnie nie mają nic przeciwko bogactwu, jeśli jest ono wynikiem uczciwej pracy. Są natomiast przeciwni, jeżeli bogatymi są ludzie nieuczciwi. Duże nagromadzenie afer korupcyjnych spowodowało, że zamożność ludzi uważanych za z gruntu nieuczciwych, budzi pewne kontrowersje. Jeżeli natomiast osoba pełniąca funkcję publiczną jest krystalicznie uczciwa, przejrzysta, a do tego pracowita, to myślę, że ludzie nie mieliby nic przeciwko temu, że posiada ona np. 5 mieszkań.
W Polsce jest bowiem dosyć silnie zakorzenione przeświadczenie, że ludzie zdolni, uczciwi i pracowici mają prawo być bogatymi. Oczywiście ważny tu jest również poziom bogactwa i jego ostentacja. Jeżeli ktoś jest bogaty, ale skromny, nie epatuje swoim bogactwem i jednocześnie jest uczciwy, wtedy zamożność nie jest czynnikiem, który szkodzi, w tym sensie, że obywatele niechętnie oddadzą na taką osobę głosy.
- W stosunku do osoby niezamożnej może z kolei paść argument, że chce ona pełnić funkcję publiczną, żeby się dorobić…
- Tak, jest przeświadczenie, że biedny to niezaradny, bo niczego się nie dorobił. A skoro sam o siebie i własną rodzinę nie zadbał, to jak może spełnić obietnice wyborcze i zadbać o wyborców… Tu występuje pewna sprzeczność.
- A czy w ogóle społeczeństwo jest na tyle zainteresowane stopniem zamożności kandydatów w wyborach, czy ludzie zajrzą do oświadczenia majątkowego, żeby się dowiedzieć co posiadają kandydujący?
- Ludzi generalnie bardziej interesują kwestie wizerunkowe. Sprawy związane z meritum wykonywania danego zawodu są oczywiście istotną częścią wizerunku. Może być jednak tak, że osoba niekompetentna może mieć świetny wizerunek, bo ludzie koncentrują się na ogół nie na tym, co kandydat mówi, ale na tym, jak mówi.
Bardziej jest więc interesująca forma, a nie treść. Zamożność jest zaś częścią treści, bo jest konsekwencją rozmaitych działań, których celem jest maksymalizacja własnego dochodu. Zamożność - tak czy inaczej ujawniana - jest więc raczej słabym czynnikiem zniechęcającym ludzi do oddawania głosów na tych, którzy są bardziej bogaci.
- Problemy stwarza kwestia informowania opinii publicznej o majątku rodziny samorządowca. Co Pan o tym sądzi?
- Jeżeli chodzi o rodzinę, to kwestia jest tu bardziej skomplikowana, niż ujawnianie majątku samego samorządowca. Czasami ci, którzy nie są uczciwi, przepisują majątek na członków rodziny, po to, żeby korzystać z funkcji ochronnej prawa, bo nie można pozbawiać majątku osoby pozostającej w związku rodzinnym.
Z drugiej strony – małżonkowie mają prawo do rozdzielczości majątkowej, co jest uzasadnione tym, że ten, kto skorzysta z takiego rozwiązania, odpowiada indywidualnie swym majątkiem za swoje czyny . Trudno wprowadzić przepis, który stoi w opozycji do tego rozwiązania. Przepis, który nakazuje żonie czy mężowi ujawnianie swoich dochodów, byłby w pewnej sprzeczności z zasadą prawa do odrębności majątkowej.
Jeżeli chodzi o dzieci pełnoletnie – często prowadzą one odrębne życie, nie interesują się tym, co robią rodzice. Bywa nawet, że czasami członkowie rodziny nie widzą się przez lata. Nagle jedno z nich rozpoczyna działalność publiczną, a wszyscy muszą ujawniać swój majątek – z jakiej racji? Nie ma tu dobrego argumentu przemawiającego za ujawnianiem majątków członków rodziny.
- Czyli – raczej ujawniać majątek rodziny, czy nie…?
- Można by spróbować rozwiązania pośredniego, polegającego na konieczności ujawniania stanu posiadania członków rodziny, którzy pozostają we wspólnym gospodarstwie domowym.
Reasumując, uważam, że oświadczenia majątkowe osób publicznych mają swoje uzasadnienie, ale jeżeli chodzi o członków rodziny – jest tu chyba więcej argumentów na nie. Co nie oznacza, że nie należy poszukiwać rozwiązań, bo chodzi tu o przeciwdziałanie nieuczciwemu obchodzeniu przepisów prawa.
- Dziękuję za rozmowę.
kkż/