Wokół budowy przedszkola w Zakręcie narosły spekulacje i domysły, a ich podłożem była zwłoka oraz dziwne decyzje poprzednich władz gminnych dotyczące tej inwestycji
Wokół budowy przedszkola w Zakręcie narosły spekulacje i domysły, a ich podłożem była zwłoka oraz dziwne decyzje poprzednich władz gminnych dotyczące tej inwestycji.
Przedszkole w Zakręcie od lat mieści się w starej willi wynajmowanej przez gminę od prywatnego właściciela. Placówkę trudno nazwać nowoczesną i luksusową. Jest nadszarpnięta zębem czasu, a jej stan wymaga doraźnych remontów oraz modernizacji. Dysponuje 30 miejscami dla podopiecznych, co jest liczbą niewielką jak na przedszkole, a i tak jest ciasno. Dyrektor Joanna Wasiak martwi się o miejsca.
- Jestem otwarta na jak największą liczbę dzieci, ale niestety ograniczają mnie warunki lokalowe - martwi się dyrektorka.
Dzieciom i ich rodzicom z Zakrętu oraz sąsiednich sołectw, takich jak Majdan, Izabela, Michałówek, marzy się przestronny, nowy budynek przedszkolny. Walczyli o to od lat radny z Zakrętu kadencji 2006-2010, Zdzisław Kąkol, oraz sołtys a zarazem radny obecnej kadencji Piotr Łapiński, i po wielu zmaganiach z tzw. oporem materii udało im się nakłonić władze gminy do wprowadzenia w ruch odpowiednich procedur, ale…
Wykonawca alarmuje
Według pierwotnych zamierzeń, nowe przedszkole miało stanąć na jednej z dwóch przewidzianych na ten cel działek. Pierwsza znajduje się przy ul. Świerkowej i pochodzi z darowizn członków dawnego kółka rolniczego, którzy po zmianie ustroju odzyskali swoją ziemię, a następnie po namowie sołtysa Piotra Łapińskiego podarowali ją gminie do wykorzystania na cel będący społecznym dobrem. Na drugiej działce - przy ul. Szkolnej - stał blisko 90-letni opuszczony budynek, w którym znajdowała się kaplica rzymskokatolicka w czasach, kiedy w Zakręcie nie było jeszcze kościoła parafialnego. Budynek ten stał pusty i zdaniem poprzedniego wójta mógł stanowić siedzibę dla przedszkola po tym, jak ksiądz proboszcz zwrócił go gminie po wybudowaniu nowego kościoła. Dom był nadszarpnięty zębem czasu w znacznie większym stopniu niż willa przy ul. Polnej. To w nim właśnie po przebudowie i rozbudowie ówczesne władze gminne postanowiły umieścić przedszkolaków i personel po przeprowadzce z ul. Polnej.
Dzieje tego budynku sięgają lat 20. ubiegłego stulecia. Jego budowę rozpoczęto w 1929, a zakończono w 1934 roku. Mieściła się w nim szkoła powszechna - potem podstawowa – aż do lat 70, czyli do czasu, kiedy obok, także na działce gminnej, powstał nowy budynek szkolny. Przez lata budynek po dawnej szkole stał pusty, a w 1993 roku gmina przekazała go w dzierżawę proboszczowi Starej Miłosnej na tymczasową kaplicę w celu zapewnienia obsługi duszpasterskiej mieszkańcom Zakrętu, gdyż w Zakręcie nie było jeszcze wówczas kościoła. Proboszcz zainwestował w otrzymane do użytkowania pomieszczenie wyposażając je między innymi w piec gazowy oraz instalacje centralnego ogrzewania. Po wybudowaniu i oddaniu do użytku kościoła pw. Św. Pawła Apostoła w 2008 roku, kolejny proboszcz zwolnił kaplicę, która powróciła do administracji gminnej. Wkrótce po tym fakcie zrodził się pomysł, żeby w budynku zlokalizować przedszkole, mieszczące się w wynajmowanej, prywatnej willi. Ówczesne władze gminy uznały, że należy podjąć próbę wykorzystania istniejącego budynku starej szkoły na potrzeby przedszkola. Wprawdzie nie pod jednym dachem, ale w bliskim sąsiedztwie Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego. Oczywiście wcielenie w życie pomysłu o rozbudowie i nadbudowie starego budynku po byłej kaplicy wymagało kroku wstępnego jakim było sporządzenie ekspertyzy. Wykonał ją w 2008 roku za 9 tys. zł. (brutto) na rzecz gminy powołany przez nią biegły rzeczoznawca, który uznał, że obiekt nadaje się do zamierzonego celu. Oczywiście, pod pewnymi warunkami, a jednym z nich była konieczność przeprowadzenia osuszenia murów. W oparciu o sporządzoną ekspertyzę wójt zlecił w lipcu 2009 roku wykonanie projektu rozbudowy i nadbudowy istniejącego budynku z przeznaczeniem na przedszkole publiczne z wykorzystaniem nadających się do dalszego użytkowania (według ekspertyzy) ścian nośnych. Projekt taki powstał w grudniu 2009 roku. W tej sytuacji Gmina wystąpiła z wnioskiem do starosty powiatowego o wydanie pozwolenia na budowę polegającą na nadbudowie i rozbudowie budynku starej szkoły z przeznaczeniem na cele przedszkola publicznego wraz z szambem szczelnym o pojemności 40 m3. Starosta wydał decyzję zatwierdzającą projekt budowlany i udzielającą pozwolenia na budowę w maju ub. r., a gmina w wyniku przeprowadzonego postępowania o udzielenie zamówienia publicznego w trybie przetargu nieograniczonego wyłoniła wykonawcę robót budowlanych. W trakcie wykonywania prac, po zdjęciu dachu (którego część zawaliła się w zimie pod wpływem ciężaru zalegającego śniegu) wykonawca i Inspektor Nadzoru Budowlanego stwierdzili, że zawilgocenie murów jest zbyt duże i konieczne jest spotkanie koordynacyjne na placu budowy z udziałem projektantów konstrukcji, autora ekspertyzy, inspektora nadzoru, wykonawcy i inwestora w celu podjęcia decyzji o dalszym przebiegu budowy. W tej sytuacji inwestor zorganizował takie spotkanie. Autor ekspertyzy bronił swoich racji podtrzymując wcześniejszy wniosek, że budynek nadaje się do przebudowy. Zaproponował dwie nowoczesne, a jednocześnie bardzo kosztowne, metody odwilgocenia murów. Inwestor po rozważeniu przedstawionych na spotkaniu stanowisk podjął decyzję o rozebraniu obiektu do fundamentów. Został wykonany projekt rozbiórki, i inwestor dokonał zgłoszenia do starosty o zamiarze dokonania rozbiórki. Wobec braku sprzeciwu starosty prace rozbiórkowe zostały wykonane. Pozostała ściana od strony ul. Szkolnej wraz z przybudówką, która po wzmocnieniu zostanie przeznaczona na przyszłą kotłownię. Obecnie trwa przerwa w pracach, gdyż gmina przygotowuje projekt zamienny, po którego wykonaniu wystąpi do starosty o zmianę decyzji o pozwoleniu na budowę. Jak można domniemywać, decyzja taka zapadnie w marcu tego roku i wówczas firma wykonawcza przystąpi do budowy budynku przedszkola, którego zakończenie budowy zaplanowano do połowy 2012 roku.
Dziwna ekspertyza
Radny poprzedniej kadencji, Zdzisław Kąkol, był świadkiem poszczególnych etapów posunięć mających doprowadzić do stworzenia warunków na lokalizację przedszkola. Ponieważ podejmowane w tym kierunku działania następowały jego zdaniem nazbyt powoli, wielokrotnie monitował ówczesną ekipę rządzącą o bardziej zdecydowane kroki, a nawet kierował pod ich adresem interpelacje.
- Pomysł zaadaptowania tak starego budynku od początku wydawał mi się niewłaściwy. Ekspertyza sporządzona przez biegłego wydawała mi się co najmniej dziwna, bo z jednej strony nie kryła faktycznych wad budynku, stwarzających realne zagrożenia dla mających przebywać w nim osób, w większości dzieci, ale z drugiej – jej konkluzja była pozytywna: można adaptować, byle osuszyć ściany. Protestowałem jako radny wraz z kolegami przeciwko uwzględnienia takiej ekspertyzy, ale ówczesny wójt uparł się i nadal prowadził działania urzędowe w kierunku przebudowy z zmianą sposobu użytkowania, a nie rozbiórki i budowy od fundamentów. Nie pomogła nawet złożona w Urzędzie Gminy ocena autorstwa naszego sąsiada, architekta, pana Andrzeja Gniadego, który wykazywał fatalny stan budynku. Nic nie pomogło. Dopiero kiedy alarm podniósł wykonawca, władze gminy sięgnęły po rozum do głowy, tyle, że kiedy wreszcie to nastąpiło, wydano już mnóstwo pieniędzy na wadliwą ekspertyzę oraz całkowicie zbędny, bo dzisiaj już nieaktualny, projekt przebudowy – powiedział Zdzisław Kąkol.
Zdaniem byłego radnego, ówczesne władze gminy poszły po najmniejszej linii oporu starając się wydać jak najmniej na nową siedzibę przedszkola. Ponieważ przebudowa miała być tańsza niż budowa, wójt poszedł w tym właśnie kierunku nie bacząc na widoczny gołym okiem zły stan budynku i w konsekwencji musiał wrócić do punktu wyjścia, po podniesionym przez wykonawcę alarmie i potwierdzeniu go przez Inspektora Nadzoru Budowlanego. Wydłużyło to niepotrzebnie w czasie realizację przedsięwzięcia oraz wpędziło gminę w zupełnie zbędne koszty.
Strach pomyśleć…
Przywołany w wypowiedzi byłego radnego architekt Andrzej Gniady złożył w 2009 roku pismo w Urzędzie Gminy polemizujące z twierdzeniami zawartymi w ekspertyzie dokonanej przez biegłego. Gniady wskazał na tendencyjność sporządzonej ekspertyzy.
- Z jednej strony ów „fachowiec” wymieniał w ekspertyzie elementy dyskwalifikujące budynek na projektowane przedszkole, na przykład „silne zawilgocenia i zabrudzenia, korozję biologiczną”, jak również brak izolacji poziomych na wierzchu fundamentów i pionowych na obwodzie ścian fundamentowych. Z drugiej jednak strony – elementy części opisowej nie znalazły odzwierciedlenia we wnioskach. W konkluzji autor ekspertyzy przemilczał niewygodne elementy budynku zupełnie jakby sporządzał ją pod z góry założony wynik. Tym bardziej, że nie wykonał niezwykle istotnej rzeczy, jaką mógłby być pomiar wewnętrznej wilgoci w murze i jej zasięgu penetracji. Ocenił stan budynku jako dobry zalecając wykonanie szeregu zabiegów typu odtworzenie izolacji poziomej np. metodą iniekcji ciepłokrystalicznej, wykonanie izolacji pionowej czy osuszenie ścian z naprawą. A wszystkie te zabiegi są kosztowne i zwykle stosuje się je w obiektach historycznych, ale nie w budynkach użyteczności publicznej i to przeznaczonych dla dzieci – mówi architekt.
Aż strach pomyśleć, co mogłoby by nastąpić, gdyby nie solidność i poczucie odpowiedzialności wykonawcy, który dostrzegł zagrożenie i zaalarmował inwestora czyli gminę.
Zmarnowane pieniądze
Zaplanowane na 100 miejsc przedszkole jest niezbędne Zakrętowi i okolicznym wioskom. Wszystko jest wreszcie na dobrej drodze i cieszy się z tego sołtys Zakrętu, radny Piotr Łapiński. Cieszy się, ale i trochę żałuje, bo…
- Według pierwotnego planu budynek miał stanąć przy ul. Świerkowej na działce przekazanej gminie przez kółko rolnicze. Wójt kadencji 2006-2010 zlecił zewnętrznej firmie wykonanie projektu budowy, który w konsekwencji został odrzucony przez Państwową Straż Pożarną, gdyż nie uwzględniał drogi dojazdowej na wypadek pożaru. A droga taka, będąca własnością gminy, jest po prostu za wąska dla pojazdu strażackiego, bo liczy tylko 2 metry szerokości. I fakt ten przesądził o niemożności wybudowania przedszkola właśnie w tym miejscu. Projekt, za który z budżetu gminy zapłacono ponad 70 tys. zł. poszedł na marne, gdyż praca nad nim powinna rozpoczynać się właśnie od określenia dojazdu, ale ten kluczowy fakt zignorowano – powiedział Łapiński. Radny dodał, że pomysł budowy przedszkola tuż obok Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego mniej mu się podobał, gdyż małe dzieci będą sąsiadować ze starszymi, a z tymi ostatnimi różnie bywa: młodzież przeklina i pali papierosy, a to nie jest najlepszym wzorcem dla maluchów. Ale co zrobić – lepsza taka lokalizacja niż żadna, a przynajmniej teren przedszkola będzie oddzielony od budynku szkoły ogrodzeniem i będzie prowadzić do niego osobne wejście. Przedszkolaki będą mieć własny plac zabaw, niezależny od istniejącego już przy szkole.
Obecnie na placu budowy nic się nie dzieje, bo inwestor oraz wykonawca oczekują na zatwierdzenie przez starostę kolejnego planu budowy – tym razem zamiennego. Kiedy szef powiatu zaakceptuje go, a nastąpi nie wcześniej jak w marcu, wówczas prace zostaną wznowione. I być może po latach zwłoki i dających do myślenia zaniedbań oraz błędów, dzieciaki doczekają się budynku przedszkolnego z prawdziwego zdarzenia: przestronnego, nowoczesnego, a przede wszystkim bezpiecznego.
Piotr Kitrasiewicz