Potrzebna jest nowa strategia dla małych i średnich miast; bez tego w dłuższej perspektywie staną się obciążeniem dla budżetu państwa – mówi Jakub Banaszek, prezydent Chełma w rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP.
Serwis Samorządowy PAP: W środę w Chełmie rozpocznie się II Kongres Małych i Średnich Miast. Małe i średnie miasta w Polsce rozwijają się, czy zwijają?
Jakub Banaszek, prezydent Chełma: Bardzo uczciwie muszę powiedzieć, że sytuacja jest złożona. Z jednej strony w ostatnich latach małe i średnie miasta otrzymują gigantyczną pomoc finansową na realizację inwestycji i widać, że rząd objął kierunek na tzw. zrównoważony rozwój. Z drugiej strony miasta, które tracą funkcje społeczno-gospodarcze, mają coraz więcej różnych problemów. W mojej ocenie potrzebujemy kompleksowej analizy, nowej strategii dla małych i średnich miast. Nie chodzi o opracowanie, które byłoby tylko suchym dokumentem. Chodzi o to, żeby naprawdę przeanalizować genezę wszystkich trapiących nasze miasta problemów i na tej podstawie stworzyć, za pośrednictwem rządu, oczywiście wspólnie z samorządem, program, który pozwoliłby odpowiedzieć na te bolączki.
Oczywiście można powiedzieć, że każdego z nas trapi depopulacja. Kryzys demograficzny jest jednak wszędzie i nie możemy sprowadzać wszystkiego do tego kryterium. Istnieje bowiem również szereg innych czynników, które wpływają na to, że takie miasta jak Chełm, Zamość, Łomża, Biała Podlaska, Bolesławiec, Racibórz - z całej Polski możemy wybrać oczywiście wiele innych przykładów - mają swoje problemy, których nie mają metropolie.
Jakie wyzwania poza demografią Pan widzi?
Problemy miast małych i średnich są różne w zależności od tego, o jakim mieście rozmawiamy. Zawsze jednak będzie jeden wspólny mianownik, jakim są gospodarka i miejsca pracy. To jest fundament, dlatego że choćbyśmy mieli nie wiadomo jak duże inwestycje, nie wiadomo jak dobre zespoły do pozyskiwania środków unijnych oraz bardzo zaangażowane społeczeństwo obywatelskie, to jeśli w mieście nie będzie silnej tkanki gospodarczej, czyli miejsc pracy i przedsiębiorców, będziemy niestety tracić.
I to jest nasze pierwsze wyzwanie - jak spowodować, żeby miejsca pracy powstawały w sposób zrównoważony? Duże inwestycje, które się pojawiają, choćby z kapitałem zagranicznym, wybierają często ośrodki w zachodniej Polsce. Ośrodki w Polsce wschodniej nie mają takiego szczęścia i to nie wynika z uznaniowej decyzji, tylko z obiektywnych kryteriów: uwarunkowań geograficznych, historycznych, związanych z własnością terenów. Skarb Państwa w Polsce wschodniej nie ma takich zasobów i nieruchomości, które ma w innych częściach Polski i ma ograniczone możliwości w generowaniu ofert inwestycyjnych w tym regionie. Do tego dochodzi kwestia kluczowa, czyli cała infrastruktura. Chełm jest miastem przygranicznym, jednak do tej pory nie ma podmiotu, który, pomimo różnych usilnych starań, mógłby zwiększyć intensywność transportu.
W takim razie co zrobić, żeby obiektywne czynniki przemawiały za Polską wschodnią?
Rząd i samorząd muszą stworzyć takie narzędzia, które pozwolą ten problem rozwiązać. Przede wszystkim należy przeanalizować dokładnie strukturę każdego miasta w Polsce, zdiagnozować jego mocne i słabe strony. To wydaje się banalne, ale często strategie, które posiadają samorządy, to tak naprawdę zbiór pobożnych życzeń. Tworzy się je w oparciu o wypisanie różnych informacji na standardowych wzorach, a brakuje pogłębionej refleksji, co z czego wynika. Uważam, że warunki do takiej pogłębionej diagnozy powinien stworzyć rząd, oczywiście wspólnie z samorządem.
Następnie powinniśmy zastanowić się, czym mają być nasze miasta, to znaczy, jaki mają mieć charakter. Przeanalizować jakie są nasze mocne strony i słabe strony, gdzie mamy szansę na to, żeby wzmocnić potencjał. W konsekwencji powinniśmy przygotować indywidualne plany rozwoju miast, które z jednej strony byłyby zaakceptowane przez strukturę miejską, przez mieszkańców i przez władze miasta, a z drugiej - uwzględniałyby pomoc rządową w kontekście rozwoju kraju.
Tylko w ten sposób będziemy w stanie realnie rozwiązać nasze problemy i wzmocnić polskie państwo. Bez tych działań w dłuższej perspektywie - to znaczy w ciągu 10, 20, 30 lat - małe i średnie miasta będą obciążeniem dla państwa. Dlaczego? Dlatego, że będą musiały utrzymać infrastrukturę, która jest przygotowana na większą liczbę mieszkańców, a będą miały starzejące się społeczeństwo. To spowoduje, że trzeba będzie kierować do nich w ramach subwencji większe środki, a one będą wyłącznie doraźną pomocą i nie rozwiążą problemów systemowo.
Kilka lat temu powstał raport prof. Przemysława Śleszyńskiego, który opracował listę ponad stu miast tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Potrzebny jest kolejny dokument?
Ten raport pokazywał nam, co się wydarzy, ale nie ma panaceum na rozwiązanie tych problemów.
Często podkreślaliśmy, że deglomeracja, przenoszenie m.in. oddziałów rządowych i innych dużych instytucji do mniejszych miast, jest szansą na to, żeby miasta małe i średnie zyskiwały swoje funkcje. Na pewno tak, i Chełm jest jednym z beneficjentów tego procesu. Powstało u nas kilka instytucji, filii dużych rządowych agend i oczywiście poprawiło to sytuację na rynku pracy, jednak nie rozwiązało problemu. W mojej ocenie musi to być szereg różnych działań, które będą się wpisywały w kontekst planów rozwoju kraju.
I teraz pytanie - czy rzeczywiście da się stworzyć takie narzędzie skrojone na potrzeby stu różnych miast?
Uważam, że tak. Natomiast potrzeba tutaj dużo pracy, potrzeba zespołów, do których będą oddelegowani przedstawiciele rządowych agend, kadra naukowa, samorządowcy, demografowie. To da się zrobić, ale nie będzie to trwało kilka miesięcy, tylko dłuższy czas. Natomiast pozwoli nam bardzo rzetelnie podejść do naszych problemów.
Małe miasta będą się starzeć, a młodzi ludzie będą wybierali większe ośrodki, ponieważ one będą bardziej przyjazne do życia. Przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy, ale, to istotne, pandemia pokazała nam, że mieszkańcy metropolii, dużych aglomeracji, chcieli wracać do swoich rodzinnych miast małych i średnich, mając tam możliwość pracy zdalnej. Myślę, że ten kierunek mógłby być przez tych ludzi, którzy byli zżyci z ich rodzinnymi miastami, uwzględniany. Do tego potrzebne są jednak odpowiednie warunki, żeby żyć, żeby ich dzieci miały odpowiednią infrastrukturę zarówno szkolną, jak i sportową. Musi się na to złożyć wiele czynników. Wszystko skupia się jednak wokół idei dobrego miasta do życia.
Czego oczekiwałby Pan od rządu oprócz stworzenia ram do pracy takich zespołów problemowych, o których pan wspomniał? Kiedy mówi Pan o narzędziach, ma Pan na myśli po prostu pieniądze?
Nie chciałbym sprowadzać wszystkiego do pieniędzy. Przecież tak naprawdę pieniądze budżetowe są wspólne. Czy są to pieniądze samorządu, czy rządowe - pochodzą z podatków. Chodzi o to, żeby wspólnie zaplanować, jak te środki efektywnie wydać. To jest kwestia zaplanowania programu rozwoju inwestycji, nie tych majątkowych w postaci rewitalizacji czy budowy boisk i dróg, tylko tych dotyczących miejsc pracy i przygotowania zachęt dla potencjalnych inwestorów zarówno z polski, jak i zagranicy. Kiedy ruszy odbudowa Ukrainy, w Polsce wschodniej powinno skupić się najwięcej firm, które będą pomagały w tym procesie. Musimy być do tego odpowiednio przygotowani.
Skoro mowa o finansowaniu – ruszają nabory do programów unijnych. Może ta pogłębiona diagnoza, o której Pan mówi, powinna zadziać się wcześniej? Tak by ten strumień unijnych pieniędzy również posłużył eliminacji problemów małych i średnich miast?
Każdy samorząd do nowej perspektywy unijnej musi mieć przygotowaną strategię, czyli listę projektów, które zamierzamy realizować. One są poprzedzone szeroko rozumianą diagnozą, ale diagnoza diagnozie nierówna. Różny jest poziom firm przygotowujących, metodologia – po prostu „samorządowe życie”. Do absorpcji unijnych pieniędzy jesteśmy jednak przygotowani, każdy z nas wie, o co aplikuje i te środki nie trafią na rzeczy niepotrzebne.
Natomiast chcę podkreślić, że diagnoza, o której ja mówię, to jest kwestia długofalowej strategii, która nie zostanie przygotowana przez zewnętrznego wykonawcę, lecz powinna powstać w ramach współpracy rządu i samorządu z uwzględnieniem wszystkich czynników. Również w kontekście pokazania brutalnej prawdy, czyli tego jak jest, ale również jak może i powinno być w przyszłości. W tej strategii powinniśmy uwzględnić nie tylko środki dedykowane inwestycjom, ale także wizję dotyczącą tego, jakie mają być nasze miasta, jaki mają mieć charakter oraz jak wykorzystać ich potencjały. Czasami trzeba stanąć w prawdzie i powiedzieć wprost, że np. takie czy inne miasto nie będzie miało 70 tys. mieszkańców, a 50 tys. i do tego trzeba dopasować także narzędzia.
Rozmawiała Anna Banasik