Nie trzymaliśmy rąk w kieszeniach, nie drapaliśmy się po głowie, ale chwytaliśmy moment – mówi Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli
Serwis Samorządowy PAP: Stalowa Wola ma bardzo dobre wyniki jeżeli chodzi o wydatki na projekty inwestycyjne, liczbę podmiotów gospodarczych przypadających na tysiąc mieszkańców czy liczbę pracujących. Który z tych wskaźników jest dla Pana najważniejszy?
Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli: One są ze sobą bardzo mocno powiązane, bo jeżeli samorząd będzie skutecznie pozyskiwać środki i będzie prowadzić długotrwałe strukturalne inwestycje, to będzie to sprzyjać rozwojowi przedsiębiorczości na terenie miasta, a to z kolei będzie generować podatki, które stanowią o sile naszych dochodów własnych.
Miasto nie może rozkładać rąk i mówić, że wszystko mają zrobić przedsiębiorcy czy mieszkańcy. To samorząd musi położyć mocny fundament rozwoju i on jest zawsze oparty na inwestycjach - tych związanych ze wsparciem przedsiębiorczości, ale nie tylko.
Miasto nie może żyć tylko i wyłącznie kwestią samych miejsc pracy, miasto musi tworzyć przestrzeń dla rodziny. Mam na myśli żłobki, przedszkola, dobre szkoły, ale również przestrzeń dla czasu wolnego, żeby rodzina mogła się w mieście dobrze czuć, mogła ciekawie i fajnie spędzić czas, rozwijać się również pod względem kulturalnym i sportowym. To wszystko musi się wzajemnie uzupełniać i nakręcać; to jest system naczyń połączonych.
Co ma wpływ na dobre wyniki miasta?
- Najlepszy przepis na sukces to słuchanie tego, co mieszkańcy mają do powiedzenia, wspólne szukanie rozwiązania i sięganie po narzędzia, które są po stronie rządowej czy w postaci ustaw, które tworzy Sejm, do tego, by samorząd mógł się zmieniać, by mógł wykorzystywać szansę rozwoju.
Szczególnie jest to istotne dla miast średniej wielkości takich jak Stalowa Wola. Przez całe lata takie miasta były zupełnie pomijane w strategii rozwoju państwa, dominowały tylko narzędzia rozwoju dla dużych ośrodków wojewódzkich. Teraz jest czas i szansa dla miast średniej wielkości. A jeżeli samorząd otrzyma narzędzia, otrzyma szansę, to na pewno z nich dobrze skorzysta w interesie mieszkańców.
Stalowa Wola rozwija się, bo nie trzymała rąk w kieszeniach. Nie drapaliśmy się po głowie, czy podjąć decyzję, czy nie, ale chwytaliśmy moment.
Ze strony samorządowców słychać raczej głosy, że inwestycje są zagrożone, bo gros samorządowych kosztów pochłania oświata, tymczasem rząd wprowadził zerowy PIT dla młodych, a dla pozostałych obniżył ten podatek z 18 do 17 proc., co uderza w budżety gmin…
- Nie jestem aż tak mocno krytyczny w tym zakresie, jak to słychać w Polsce. Bardzo często w tej debacie, w pewnym konflikcie na linii rząd-samorząd pokazuje się tylko jedną stronę równania, a więc faktycznie rosnące koszty utrzymania, realizację również inwestycji, ale nie są wskazywane nowe źródła dochodów i zwiększające się źródła dochodów. My obserwujemy w ostatnich trzech latach znaczący wzrost udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych, od firm. To jest naprawdę duży skok środków, które pozwalają nam szybciej się rozwijać.
Oświata oczywiście jest wspólnym wyzwaniem zarówno rządu, jak i samorządu. Stalowa Wola ma strukturę zoptymalizowaną, oszczędną, ale przy takiej fundamentalnej zasadzie, że oświata to jest również inwestycja dla miasta. Traktuję wydatki na oświatę jako najważniejsza inwestycję, bo to, jakie miasto będzie za dziesięć, piętnaście czy dwadzieścia lat, zależy właśnie od naszego lokalnego systemu oświaty. Dlatego nie szczędzimy na to środków.
Ponad 30 samorządów z Podkarpacia straciło w sumie dziesiątki milionów złotych ze względu na niewypłacalność Podkarpackiego Banku Spółdzielczego. Jak się chronić przed podobną sytuacją?
- Stabilność finansowa samorządu musi być zagwarantowana, dlatego w naszych wymogach przetargowych zawsze bezpieczeństwo danej instytucji finansowej jest mocno badane.
Przy okazji oceny tej sytuacji nie przekreślajmy jednak tych lokalnych instytucji, spółdzielczych, bo one bardzo często stanowią olbrzymie wsparcie dla samorządów i miejscowych przedsiębiorców. W dużym banku często decyzja nie może być podjęta lokalnie, tylko przechodzi przez wszystkie szczeble korporacyjne. W takich sytuacjach banki spółdzielcze ratują przedsiębiorców, wspierają ich działalność.
Sprawa PBS wywołuje pytania o potrzebę zmiany przepisów. W Pana ocenie trzeba coś zmienić?
- Może ta debata związana z PBS pozwoliłaby na stworzenie przepisów, takich jak są np. w Niemczech, na tworzenie banków samorządowych. Dzięki temu samorządy tworzyłyby korporacje o charakterze instytucji finansowej, które mogłyby działać np. w sytuacji potrzeby pozyskania środków na wkład własny. Są to rozwiązania działające w Europie, działające na świecie, a w Polsce nie mamy takiego narzędzia. Może to jest właśnie okazja do tego, żeby otworzyć taką debatę w takim zakresie.
Przeciętny Kowalski może trzymać pieniądze w różnych bankach. W przypadku samorządów taka dywersyfikacja nie byłaby wskazana?
- Zapraszanie drugiego podmiotu do obsługi bankowej nie byłoby opłacalne. W systemie bankowym miasta Stalowej Woli są 34 jednostki, które obracają swoim budżetem, a budżet miasta to w sumie ponad 350 mln zł. Dzielenie tego na konta i przepływy między różnymi bankami byłoby dużym utrudnieniem. Zwłaszcza że za przelewy między bankami trzeba byłyby więcej płacić. Myślę, że aby uniknąć sytuacji jak w przypadku PBS, każdy powinien przed przetargiem wymagać weryfikacji bezpieczeństwa danej instytucji finansowej.
Kto powinien to sprawdzać?
- W naszym przypadku zajmuje się tym Wydział Budżetu i Finansów. W SIFZ-ie danego przetargu na obsługę bankową powinny być wymogi, by dana instytucja finansowa miała tak duże zaplecze finansowe, by była w stanie zapewnić bezpieczeństwo samorządowych finansów.
Rozmawiała: Anna Banasik
aba/