Premier Mateusz Morawiecki ocenia, że kompromis 700 metrów w tzw. ustawie wiatrakowej nie jest zły, ale jest zwolennikiem jeszcze łagodniejszego rozwiązania w postaci możliwości podjęcia przez społeczność lokalną decyzji w referendum w sprawie określenia minimalnej odległości od turbiny między 500 a 700 metrów.
"Szanujemy obawy tych, którzy wskazują na zakłócenia miru domowego i spokoju w związku ze zbyt blisko stojącym wiatrakiem. Ten kompromis 700 metrów nie jest zły, ale jeżeli dałoby się go jeszcze dodatkowo złagodzić, np. poprzez mechanizm polegający na tym, że między 500 a 700 metrów możliwe byłoby fakultatywne referendum, to byłbym tego zwolennikiem. Myślę, że wielu parlamentarzystów również. Jednak już te 700 metrów otwiera kolejne perspektywy inwestycyjne dla wiatraków" - tak w piątkowym wywiadzie dla Interii premier tłumaczył ostatnie odstępstwo od 500-metrowej odległości zawartej w projekcie rządowym.
Odległość 700 m od wiatraka pojawiła się niespodziewanie na posiedzeniu sejmowych komisji energii, klimatu i aktywów oraz samorządu i polityki regionalnej 26 stycznia. Do rządowego projektu nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych zgłosił ją poseł PiS Marek Suski. Zgodnie z poprawką minimalna odległość turbiny wiatrowej od budynku - ale tylko o funkcji mieszkalnej lub mieszanej - miałaby wynosić 700 m, a nie 500 m. Limit ten nie dotyczy budynków gospodarczych, rolniczych ani podobnych.
Sejm sprawozdanie komisji ma rozpatrzyć na najbliższym posiedzeniu, zaplanowanym na 7,8 i 9 lutego. Z harmonogramu obrad wynika, że ten punkt może być dodany do porządku posiedzenia. Rzecznik rządu Piotr Müller na konferencji prasowej w czwartek wyraził przekonanie, że nowelizacja zostanie przyjęta w wersji ujętej w sprawozdaniu komisji. Dodał, że nie ma informacji, czy zostaną zgłoszone dodatkowe poprawki.
Z informacji w mediach wynika jednak, że poprawki może zgłosić Klub PSL. "Nieoficjalnie dowiadujemy się, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych negocjują z PSL. Ludowcy stawiają jednak warunki. Chodzi o zwiększenie indywidualnych korzyści mieszkańców gmin, gdzie buduje się wiatraki, poprzez rozszerzenie zasady zakładającej, że 10 proc. mocy energii elektrycznej farmy trafi nie tylko do gminy, ale i społeczności wokół samego wiatraka. PSL chce to powiązać z konkretnym sąsiadem danej farmy wiatrowej" - pisze "Rzeczpospolita".
Druga poprawka jest ujęta w dwóch wariantach. W pierwszym chodzi o powrót do dystansu 500 metrów na bazie lokalnego referendum. Mieszkańcy musieliby zaakceptować 500, a nie 700 metrów i uzgodnić korzyści dla siebie: sprzedaż energii dla nich „po kosztach”. Drugi wariant zakłada, że odległości od zabudowań nie powinno się w ogóle określać w metrach, tylko parametrami technicznymi danego urządzenia - wynika z informacji gazety.
Przed zwiększeniem 500-metrowej minimalnej odległości od turbiny wiatrowej przestrzegają eksperci i samorządowcy. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wyliczyło, że 700 metrów oznaczałoby redukcję o 60-70 proc. mocy możliwych do uzyskania z nowych instalacji wiatrowych.
Projekt tzw. noweli ustawy wiatrakowej, który ma zliberalizować tzw. zasadę 10 H (wprowadzoną ustawą z 2016 roku) jest jednym z 37 kamieni milowych, które Polska ma zrealizować, aby spełnić wymogi wynikające z Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności do uruchomienia środków z Krajowego Planu Odbudowy.
woj/