Marcin Gortat Camp, czyli warsztaty koszykarskie dla dzieci prowadzone przez naszego jedynaka w NBA, w sobotę, 18 lipca, zawitały do Bydgoszczy. Ponad setka dzieciaków z podziwem patrzyła na najlepszego polskiego koszykarza i niemal chłonęła jego słowa.
Marcin Gortat Camp, czyli warsztaty koszykarskie dla dzieci prowadzone przez naszego jedynaka w NBA, w sobotę, 18 lipca, zawitały do Bydgoszczy. Ponad setka dzieciaków z podziwem patrzyła na najlepszego polskiego koszykarza i niemal chłonęła jego słowa.
Wszędzie, gdzie się pojawi, Marcin Gortat robi niesamowite wrażenie. Nie tylko przez swój wzrost (215 cm), ale głównie przez łatwość nawiązywania kontaktu. Podczas trzygodzinnych zajęć uczył najmłodszych podstaw koszykarskiego warsztatu: zasad poprawnej rozgrzewki, rzutów, kozłowania, podań czy obrony. Zajęcia miały także na celu zachęcić najmłodszych do uprawiania sportu, do wyboru aktywnego i zdrowego stylu życia. Były też częścią akcji promocyjnej Mistrzostw Europy w Koszykówce Mężczyzn EuroBasket 2009. Na zakończenie warsztatów ich uczestnicy otrzymali zestawy upominków, m.in. piłki i koszulki. Był też czas na zadawanie pytań.
W jakim wieku zaczął pan trenować? - zapytała nieśmiało drobna dziewczynka. - Jestem Marcin - wyciągnął do niej rękę koszykarz. Z każdym pytaniem dzieciaki były coraz śmielsze, a zawodnik cierpliwie odpowiadał i dawał wskazówki. - W koszykówkę zacząłem grać bardzo późno, bo dopiero w wieku 18 lat - mówi Polish Hammer. - Wcześniej uprawiałem boks i lekką atletykę. To procentuje do dziś, bo jestem sprawny fizycznie mimo swojego wzrostu. Dlatego chcę, żebyście zapamiętali jedno: musicie trenować, dbać o dietę i swój organizm. Praca to jedyna droga do sukcesu. Wszystko, co osiągnąłem, zawdzięczam wyłącznie swojej pracy - wspomina koszykarz.
Dzieciaki dowiedziały się, co robi gwiazda polskiej koszykówki w czasie wolnym. - Uczę się języków. Znam już cztery, opanowuję piąty. Uczę się też biznesu, trochę czasu spędzam na grach komputerowych - wyjaśnia Marcin Gortat. Zapytany o marzenia mówi: Zdobyć w tym roku mistrzostwo Europy z Polską - to takie najbliższe marzenie. Na piersi mam wytatuowaną podobiznę mojego ojca - opowiada Gortat odsłaniając koszulkę, pod którą kryje się tatuaż. - Tak jak tata nie pękał w ringu, tak ja nigdy nie pęknę na boisku. Ale przede wszystkim chcę być zapamiętany za 30 czy 50 lat. Nieważne, ile dziś zarabiam, ile zdobędę medali, chcę, aby ludzie o mnie pamiętali - mówi syn dwukrotnego medalisty olimpijskiego Janusza Gortata (brąz w Monachium 1972 i Montrealu 1976).
Zwrócił się też do rodziców, którzy przyszli na „Łuczniczkę" obserwować swoje trenujące pociechy. Przestrzegał ich, aby nie dawali się zwieść agentom, którzy za kilka lat będą proponowali ich dzieciom wielkie kontrakty. - Będzie to dla was niesamowite, że wasze 15-letnie dziecko może zarabiać 3-4 tys. złotych. Ale to ściema. Taki agent zniszczy wasze dziecko, bo zniszczy jego marzenia. Pamiętajcie, że marzenia są najważniejsze - dodaje koszykarz.
Za zaangażowanie i przyjazd Marcinowi Gortatowi podziękował zastępca prezydenta Bydgoszczy Maciej Grześkowiak. - Dzięki wielkim imprezom, jakie organizujemy w mieście, dzieciaki mogą spotkać takie gwiazdy jak Marcin Gortat. To powoduje, że zaczynają interesować się sportem. Dziś dałeś Marcinie pokaz, jak zawodowo promować sport wśród najmłodszych.
Sam Gortat zapytany, dlaczego swój wolny czas poświęca na takie warsztaty, skromnie odpowiedział: Każda z osób, która coś w życiu osiągnęła, powinna to oddać. Status gwiazdy zobowiązuje nas do pomagania.