Na Podkarpaciu kury biegają po podwórkach, ale policja do tej pory nikogo nie ukarała grzywną - pisze "Gazeta Wyborcza Rzeszów".
W Przeworsku powiatowy lekarz weterynarii właścicieli drobiu, którzy nie stosują się do nakazu trzymania go w zamkniętym pomieszczeniu, tylko upomina. Policja na to: - To jest przestępstwo. Nie można ograniczać się do upomnień
Przypomnijmy, że 16 października minister rolnictwa wprowadził zakaz handlu żywym drobiem, organizowania wystaw i pokazów oraz trzymania drobiu na wolnym powietrzu. Na Podkarpaciu jest 140 tysięcy hodowców drobiu i blisko 500 ferm. Jak zapewnia Stanisław Homa, dyrektor Departamentu Rolnictwa Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego, właściciele ferm bezwzględnie przestrzegają ministerialnego rozporządzenia. Strach przed ptasią grypą i konsekwencje wypuszczania drobiu na wolne powietrze (grzywna, a nawet do trzech lat pozbawienia wolności) najwidoczniej podziałały.
Tymczasem wczoraj w Niechobrzu w gminie Boguchwała można było zauważyć kury biegające po podwórkach. Że tak jest, przyznaje sam zastępca wójta Boguchwały Czesław Krawiec. - W pierwszych dniach kury były zamknięte. Teraz każdego dnia widzę je biegające na wolnym powietrzu - mówi wprost Krawiec. - Nie powiadomił pan służb weterynaryjnych i policji? - dopytujemy. - Chyba pan żartuje. To nie należy do moich obowiązków. Dla mnie to rozporządzenie ministra to jedna wielka bzdura. Ja nie mam zamiaru łapać kur i zamykać ich w klatkach - nie kryje zastępca wójta Boguchwały.
W Przeworsku Iliusz Gałuszka, powiatowy lekarz weterynarii, sam widział biegające kury, ale ograniczył się jedynie do upomnień właścicieli. - Nie wyobrażam sobie wlepić 500 zł mandatu rolnikowi, który ledwo co wiąże koniec z końcem - twierdzi. Gałuszka oświadcza, że jego inspektorzy nie jeżdżą po gospodarstwach i nie sprawdzają przestrzegania rozporządzenia ministra. - Media wywołują niepotrzebną panikę. Jak się jedzie ulicą, to z drogi widać, że 80 proc. gospodarstw nie przestrzega zakazu - mówi Gałuszka.
Policja ogranicza się jedynie do przyjmowania sygnałów o biegających kurach. - Nie słyszałem, by kogoś ukarano. Nie można stosować upomnień. Łamanie rozporządzenia ministra rolnictwa jest przestępstwem - wyjaśnia Paweł Międlar z podkarpackiej policji. Józef Amorowicz, powiatowy lekarz weterynarii w Ustrzykach Dolnych, z anielskim spokojem podchodzi do zagrożenia ptasią grypą. - Najważniejsze to nie dopuścić gęsi, kaczek, indyków do stawów i rzek. One muszą pić czystą wodę. Mieliśmy jedno zgłoszenie, że kury biegają po podwórku, ale nie było prawdziwe - powiedział Amorowicz.
Dla Gazety
Małgorzata Księżyk
dyrektor Biura Prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Zakaz trzymania drobiu na otwartej przestrzeni nie mówi, że kury mają być zamknięte w kurnikach. Rolnicy mogą ogrodzić teren dla poruszającego się drobiu, tak by nie miał on kontaktu z dzikim ptactwem. Niewątpliwie służby weterynaryjne i policja muszą reagować, gdy rozporządzenie jest łamane. Naszym celem jest najpierw informować, a w ostateczności karać. Rolnicy na własną odpowiedzialność biorą konsekwencje ignorowania obowiązującego rozporządzenia.
Marcin Kobiałka