Serial „Ranczo” podbił serca ponad 8 milionowej widowni. Wino ze sklepu, pod którym aktorzy grają miejscowych żulików, kupowane jest na pamiątkę – śmieje się wójt gminy Mrozy Dariusz Jaszczuk
(zdj [dariuszjaszczuk]) - Wino ze sklepu, pod którym aktorzy grają miejscowych żulików, kupowane jest jako pamiątki – śmieje się wójt gminy Mrozy Dariusz Jaszczuk.
Ten komediowy serial obwołano Polską w pigułce. Do małej, spokojnej wsi Wilkowyje, gdzie najważniejsze funkcje wójta i księdza pełnią bliźniacy, przyjeżdża Lucy, Amerykanka, polskiego pochodzenia. To ona burzy spokój miejscowych włodarzy, kiedy zajmuje zdecydowane stanowisko wobec różnych problemów społeczności lokalnej.
- Polską rzeczywistość najlepiej oglądać cudzymi oczami, bo wówczas bardziej się w oczy rzucają paradoksy i dziwactwa, do których my sami już zdążyliśmy przywyknąć. Zdecydowaliśmy się więc na naszą Amerykankę, kiedy się dowiedzieliśmy, że w pewnej wsi sołtysem została właśnie Amerykanka – opowiada Jerzy Niemczuk, który wspólnie z Robertem Brutterem pisze scenariusz już do czwartej części serialu.
Serialowy Paweł Kozioł wychodzi z założenia, że skoro jest wójtem to wszystko mu wolno. Nic poza władzą i jej utrzymanie go nie interesuje. Jest chytry, nadmiernie popędliwy i przebiegły.
- Pamiętam z dzieciństwa mojego stryja, który był sołtysem wsi Wały Śląskie. To on był pierwowzorem postaci wójta. Stryjek był na szczęście prawym człowiekiem – mówi Cezary Żak, który gra jednocześnie wójta i jego brata bliźniaka – miejscowego proboszcza.
Na postać wójta zwrócił uwagę jeden z naszych czytelników, przy okazji komentowania projektu ustawy o pracownikach samorządowych. – W serialu „Ranczo” pokazuje się, co to znaczy w dzisiejszej Polsce być wójtem. To przykład władzy absolutnej. Niestety realny w dzisiejszej samorządowej rzeczywistości. Jak wyglądają konkursy, przetargi, jak zapadają decyzje i ile ma do powiedzenia sekretarz – napisał nasz czytelnik.
Czy rzeczywiście dzisiaj spotkamy jeszcze wójtów, którzy bezwzględnie wykorzystują swoją pozycję? Włodarzy małych gmin usprawiedliwia wójt gminy, w której ekipa „Rancza” kręci serial:
– Duże gminy stać na to, aby mieć kompetentnych ludzi na stanowiskach merytorycznych. Nie muszą łączyć stanowisk urzędniczych, tak jak robią to małe jednostki samorządowe. W małych gminach to wójt przygotowuje w większości propozycje rozwiązań, podejmuje decyzje w wielu sprawach – tłumaczy Dariusz Jaszczuk.
Wójtem jest od 11 lat. - Znam trochę „folkloru” samorządowego, takiego jak przedstawia „Ranczo”. W niektórych gminach wójtowie próbują forsować swoje decyzje i wykorzystują swoją pozycję, ale mimo wszystko jest to margines – dodaje.
Gdy wójtem gminy zostaje osoba bez doświadczenia w administracji, to często dochodzi do tak groteskowych sytuacji jak w „Ranczu”. Widzowie komentując kolejne odcinki na internetowych forach często porównują sytuację z ich gmin do tych serialowych.
Reakcje widowni śledzi także scenarzysta Jerzy Niemczuk - Jeśli sceny z wójtem widzowie mogą z satysfakcją przywoływać, to znaczy że proporcje prawdy i zmyślenia udało się wyważyć – zaznacza. Dodaje zaraz, że wydaje mu się, że samorządowcy w małych miejscowościach są rozsądniejsi od naszych parlamentarzystów.
Aktor Cezary Żak również broni samorządowców. - Jak czasami jeżdżę po kraju z programem kabaretowym, to widzę świetnie prosperujące gminy zarządzane przez mądrych burmistrzów i wójtów – podkreśla.
Anna Mikołajczyk-Kłębek
Serwis Samorządowy PAP
a.mikolajczyk@pap.pl