Władze Krakowa i okolicznych gmin mówią "nie" wobec rządowego projektu ustawy metropolitarnej, bo nie widzą w niej dodatkowych pieniędzy. Eksperci przekonują jednak, że na współpracy z innymi Kraków tylko zyska.
Ministrowie i rządowi eksperci przekonują, że związki ustawowe metropolitalne ułatwią regionom starania o unijne pieniądze, stając się motorem zmian w całych regionach. Większość miast przyjęła pomysł z dużą aprobatą. Sygnatariusze Krakowskiego Obszaru Metropolitarnego przekonują jednak, że rząd źle przygotował sposób finansowania metropolii.
- Ustawa powinna precyzyjnie określać źródła finansowania i sposoby pozyskiwania zewnętrznych pieniędzy, a tego nadal brakuje - ocenia w "Gazecie Wyborczej Kraków" Monika Piątkowska, dyrektor magistrackiego wydziału strategii i rozwoju.
Nieoficjalnie urzędnicy Krakowa i okolicznych gmin mówią wprost: - W tej ustawie żadnych dodatkowych pieniędzy dla nas nie widać. A dziś nie jest źle. Zmiany mogą zresztą doprowadzić do tego, że zyskają inne metropolie, a my stracimy.
Sprzeciw samorządowców studzi m.in. Janusz Sepioł, były małopolski marszałek, a dziś senator PO. - Wystarczy spojrzeć na to, kto dziś protestuje najgłośniej. To ci, którzy dziś radzą sobie sami, skupiając się tylko na swoim podwórku. W pojedynkę nie da się jednak osiągnąć tego, co można zyskać, współpracując. Ta ustawa podda wspólnej strategii rozwoju wszystkie gminy - tłumaczy Sepioł.
Dawid Hajok
Źródło: "Gazeta Wyborcza Kraków"