Kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata zażądał we wtorek prokurator dla gdańskiego radnego SLD, 62-letniego Władysława Łęczkowskiego, oskarżonego o trzykrotne głosowanie na dwie ręce podczas sesji Rady Miasta Gdańska (RMG) w grudniu 2003 r. Proces radnego lewicy zakończył się we wtorek przed Sądem Rejonowym w Gdańsku. Wyrok zapadnie za tydzień.
Dodatkowo prokurator Andrzej Golec domaga się dla oskarżonego trzyletniego zakazu pełnienia funkcji radnego oraz wpłaty dwóch tysięcy złotych na rzecz Fundacji "Maluch" przy jednym z gdańskich szpitali.
"Nie może być tak, że osoba zaufania publicznego działa wbrew interesowi publicznemu, a on to zrobił z pełną premedytacją" - argumentował prokurator. Obrońca Bolesław Senyszyn wniósł o uniewinnienie radnego. Jego zdaniem, w przypadku oskarżonego nie może być mowy o zarzucie poświadczenia nieprawdy w dokumencie, jakim jest głosowanie na dwie ręce.
Powołując się m.in. na orzecznictwo Sądu Najwyższego uzasadniał, że sam wynik głosowania nie jest jeszcze żadnym dokumentem. "Jeśli ktoś podczas głosowania podniósłby do góry dwie ręce to coś fałszuje? To może być naganne etycznie, ale tylko tyle. Aby głosowanie stało się dokumentem musi być formalnie przyjęte, musi być ogłoszona konkretna uchwała" - przekonywał Senyszyn.
Łęczkowski w ostatnim słowie podczas procesu poprosił o uniewinnienie. "Do dziś nie wiem, jak to się mogło stać. To była ciężka i burzliwa sesja. Nie przyznaję się, że chciałem popełnić jakieś przestępstwo" - powiedział. Dodał, że w chwilę po głosowaniu poprosił o jego powtórzenie.