Dobra lekcja etyki jest jak kryminał – twierdzi Marcin Kostyra, nauczyciel tego przedmiotu. Rozmawiamy z nim o tym, czym może być nauka etyki
- Dobra lekcja etyki jest jak kryminał – twierdzi Marcin Kostyra, nauczyciel tego przedmiotu. Rozmawiamy z nim o tym, czym może być nauka etyki w szkole.
Rzecznik Praw Obywatelskich ostatnio zwrócił uwagę, że sposób organizowania etyki w szkołach powinien być uregulowany w ustawie o systemie oświaty, a nie w rozporządzeniu, bo samorządy i szkoły nie zawsze wywiązują się z obowiązku organizowania takich lekcji w szkołach.
Serwis Samorządowy PAP: Lekcje etyki w szkołach, chociaż teoretycznie są do wyboru obok lub z religią, to w praktyce są rzadkością. Rodzice uczniów nie są informowani przez szkoły, zwłaszcza w małych miejscowościach o możliwości takich lekcji nieobowiązkowych. Czy zmiany na poziomie prawa poprawią sytuację?
Marcin Kostyra: Nie chce wchodzić w kwestie etyki na poziomie makro, to jest działka samorządowców, polityków. Ja pracuje na poziomie ucznia i to mi w zupełności wystarcza.
Czy lekcja etyki w szkole może być ciekawa?
- Jeśli udaje się osiągnąć efekt „wow”, oszołomienia ucznia to jest to ciekawe. Dobra lekcja etyki jest jak kryminał, który Cię wciąga i prowadzi, prowadzi Cię z zaskoczeniem.
Lubi Pan zaskakiwać uczniów?
- Kiedy po lekcji widzę, że uczniowie wychodzą z takim ”wow”, zmieszani, jak w takim transie narkotycznym, wtedy wiem, że lekcja była udana. Pamiętam, jak moja uczennica po jakimś czasie zacytowała na lekcji moje słowa. Ja zażartowałem: o Agnieszka, pamiętasz tą lekcję? Odpowiedziała: „proszę Pana my po tej lekcji poszliśmy do domu, spotkaliśmy się z kolegami i rozmawialiśmy długo”. - Jak to, po lekcji spotkaliście się w domu i rozmawialiście o lekcji? – dopytuję. - No tak, tak, długo o tym dyskutowaliśmy.
A jaki temat był?
- O duszy.
I wywołał dyskusje po lekcji?
- Tak. Zadaje sobie pytanie, ilu nauczycieli fizyki, biologii, chemii, matematyki, polskiego czy innego przedmiotu jest w stanie zaintrygować ucznia, żeby wyniósł z lekcji tyle, by spotykać się prywatnie i dyskutować o tym. Nie znam sytuacji ze swojego czasu szkolnego, żebym miał taką przygodę.
To dlatego, że na etyce są takie interesujące tematy?
- Myślę, że lekcje etyki mogą być fascynujące. Chodzi o to, aby sprzedać wiedzę na poziomie przystępnym i atrakcyjnym dla ucznia. Z każdym przedmiotem można tak zrobić. Chodzi o to, aby nauczyciel był partnerem, towarzyszył w odkrywaniu wiedzy.
Jakie tematy podejmuje Pan z uczniami na etyce?
- Mówimy o wszystkim, np. co to jest mądrość, uczciwość, honor, miłość, seks – nie ma tematu tabu. Żałuję że etyka jest tak mało rozpropagowana w Polsce. To jest jedyna lekcja, gdzie nauczyciel ma mniej do powiedzenia niż uczniowie. Gdzie pytam na każdej lekcji każdego ucznia, nawet po kilka razy, a za złe odpowiedzi nikt nigdy nie dostał jedynki.
Siedzimy przy jednym stole patrząc sobie w oczy i rozmawiamy. Na mojej lekcji jest zawsze czajnik, kawa lub herbata a uczniowie mają swoje kubki. Czasem przynoszę jakiś temat, a uczniowie proszą mnie, aby porozmawiać o czymś innym, bo coś się wydarzyło w polityce lub sprawach społecznych.
Jakie współczesne sprawy omawiał Pan z uczniami ostatnio?
- Temat uchodźców był dominujący przez kilka lekcji. Uchodźcy zawsze wzbudzali dużo emocji i kontrowersji. Przekazy medialne też nie są jasne w tym temacie. Niektórzy uczniowie, mający już prawa głosu, chcieli o tym porozmawiać, więc było to dobre miejsce. Dyskutujemy też o prawach kobiet, prawach zwierząt, osób homoseksualnych, prawach dzieci.
Czy nakierunkowuje Pan uczniów, przekazuje im określone wartości, czy sami dochodzą do odpowiedzi na różne stawiane podczas lekcji pytania?
- Często uczniowie pytają: a jakie jest Pana zdanie? Nawet zmuszają mnie, żebym powiedział. A ja tak samo często im odmawiam. Uważam, że mój system wartości może być wadliwy, niedobry, mogę się mylić. Mówienie „czegoś swojego” może rzutować, bo jako nauczyciel jestem pewnym autorytetem.
Nie chcę brać odpowiedzialności, że ktoś przejmie mój system wartości tylko dlatego, że jestem nauczycielem, zupełnie bezrefleksyjnie. Daję możliwość wypowiedzenia się zarówno osobie, która uważa, że muzułmanie są terrorystami, jak i osobie, która uważa, że muzułmanie są w porządku ludźmi, których trzeba szanować. Niech uczniowie sami się konfrontują, ewentualnie mogę być moderatorem dyskusji, nie pozwalać, aby emocje zbyt poniosły.
Czyli stara się Pan zachować obiektywizm?
- Każda inna lekcja to byłaby indoktrynacja i kaznodziejstwo. To dwa najgorsze błędy, które może popełnić nauczyciel etyki. Przewaga etyki nad religią jest taka, że my nie musimy być kaznodziejami, nie musimy być świeckimi świętymi, którzy muszą udawać, że życie jest takie, a nie inne, tylko możemy pokazywać możliwości wyboru.
Czy na lekcjach etyki uczy się moralności?
- Jestem etykiem, nie tym, który ukierunkowuje, ale tym, który inspiruje do myślenia. Mówiąc to jest dobre, a to złe, tak powinniśmy zrobić w danej sytuacji, to jest nic innego jak indoktrynacja. Nauczyciel etyki powinien przygotowywać do życia w wolności. Nie tyle mówić uczniom, co powinni zrobić, ale pokazywać różne warianty.
Jak mantrę powtarzam uczniom: możesz zrobić tak, albo tak, albo jeszcze inaczej. Pamiętaj, że każdy z tych wyborów pociąga za sobą konsekwencje. Umiejętność widzenia wyborów, możliwości, konsekwencji to jest mądrość. Jeśli ktoś umie dostrzegać i wybierać. Na tym kończy się moja rola: rób jak chcesz, tylko abyś miał świadomość konsekwencji, że krzywdzisz kogoś, że psujesz komuś życie, że komuś pomagasz.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Mikołajczyk-Kłębek
Marcin Kostyra jest filozofem, nauczycielem etyki w warszawskim LVI LO, wychowawcą w ośrodku wychowawczym, gdzie reżyseruje sztuki z młodzieżą. Wcześniej przez wiele lat trenował i odnosił wiele sukcesów w sztukach walki. Jest prezesem i założycielem Polskiej Federacji Tang Soo Do.