Niezrozumiałe sformułowania, brak przejrzystości tekstu, zbyt długie zdania – samorząd Tychów postanowił walczyć z takim stylem urzędniczych pism. Ruszyły szkolenia urzędników
Niezrozumiałe sformułowania, brak przejrzystości tekstu, zbyt długie zdania – samorząd Tychów postanowił walczyć z takim stylem urzędniczych pism. Ruszyły szkolenia urzędników.
Cel jest jeden: urzędnicze pisma mają być proste i zrozumiałe.
"Pracując w urzędzie przez lata, niektóre zwroty, zdania, wydają się nam, urzędnikom, jasne i oczywiste, a przecież mieszkańcy mają prawo ich nie rozumieć. Mamy tego świadomość i na bieżąco sami próbujemy wprowadzać zmiany, ale i tak czasem ktoś przychodzi lub dzwoni z pytaniem, co chcemy mu przekazać w piśmie, które do niego wysłaliśmy" – powiedziała PAP naczelnik wydziału gospodarki nieruchomościami Urzędu Miasta w Tychach Katarzyna Szymkowska.
We wtorek ponad stu pracowników tego wydziału uczestniczyło w wykładzie i kilkugodzinnych warsztatach prowadzonych przez językoznawców z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego. W dalszej kolejności przeszkoleni zostaną urzędnicy z wydziałów: podatków i opłat, gospodarki lokalowej oraz spraw obywatelskich.
"Takie projekty powinny kończyć się wytworzeniem przez urzędników konkretnych wzorców nowych tekstów. Językoznawcy nie mogą zmieniać tekstów za urzędników, ponieważ nie znamy się na merytoryce (…). Mamy (podczas warsztatów – PAP) trzy godziny, by wypracować cztery nowe wzorce tekstów i na tej podstawie urzędnicy będą dalej działać sami" – tłumaczył ideę projektu dr Tomasz Piekot z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego.
Wśród najczęstszych błędów w urzędowych pismach, utrudniających ich zrozumienie, dr Piekot wymienił m.in. zbyt długie zdania. Najdłuższe zdanie, jakie językoznawcy znaleźli na stronach internetowych polskich urzędów, składało się aż ze 130 wyrazów, a urzędniczą normą bywają zdania zbudowane z 60-70 wyrazów, podczas gdy optymalna dla czytelnika liczba to 20 wyrazów; powyżej 30 trudno już dalej czytać i rozumieć tekst.
Językoznawcy zwracają też uwagę na zawiły styl urzędowych pism, niepotrzebne wplatanie w tekst np. podstawy prawnej danej decyzji (można ją przytoczyć oddzielnie na końcu korespondencji), używanie niezrozumiałych słów, czy stosowanie rozwlekłych "literackich" wyrażeń, których nigdy nie użylibyśmy w bezpośredniej rozmowie. Dla przejrzystości korespondencji ważne są też układ i aranżacja wyglądu tekstu – podział na akapity i "światło" między nimi, ułatwiające czytanie pisma.
Prezydent Tychów Andrzej Dziuba, który także uczestniczył we wtorkowym wykładzie, ocenił, że słuchając przykładów "językowych potworków" z urzędowych pism urzędnicy "śmieją się sami z siebie" i uświadamiają sobie, jak często piszą niezrozumiałym językiem.
"Chcemy spróbować to zmienić, aby nasza korespondencja do mieszkańców była prosta, zrozumiała i przejrzysta. Jestem przekonany, że to się da zrobić" – skomentował Dziuba. Za jakiś czas językoznawcy mają ocenić efekty prowadzonych w Tychach warsztatów, na podstawie analizy kolejnej porcji urzędowych pism.
"Chcemy, by nasi mieszkańcy, czytając pismo z urzędu miasta, nie zastanawiali się, co autor miał na myśli. Dlatego powinniśmy mówić i pisać prostym językiem nawet o trudnych i skomplikowanych sprawach" – podkreślił prezydent Tychów.
Dr Tomasz Piekot z Pracowni Prostej Polszczyzny, liczy, że za przykładem samorządu Tychów pójdą inne miasta, starając się – także dzięki zrozumiałemu i prostemu językowi – szanować mieszkańców i ich czas.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP