Jako inspektor zarabiam po 18 latach pracy 4000 zł brutto. Ktoś powie, że to dużo - pisze Czytelnik w liście do redakcji. I dodaje: drogę awansu mam zamkniętą
Jako inspektor zarabiam po 18 latach pracy 4000 zł brutto. Ktoś powie, że to dużo - pisze Czytelnik w liście do redakcji. I dodaje: drogę awansu mam zamkniętą. Trwa badanie Serwisu Samorządowego PAP odnośnie samorządowych pensji (
przejdź do anonimowej ankiety). W ankiecie pytamy o zadowolenie z dotychczasowego wynagrodzenia oraz o satysfakcjonującą kwotę podwyżki. Staramy się również dociec, ile zarabiają konkretni urzędnicy. W badaniu do tej pory wzięło udział blisko 1000 osób.
W odpowiedzi na ankietę jeden z respondentów przesłał do redakcji list, opowiadając o swojej pracy. Ujawnia, że jako inspektor z osiemnastoletnim stażem pracy zarabia 4 000 zł brutto (2 854 zł netto).
„Ktoś powie, że to dużo. Tylko, że w małych urzędach oprócz zadań ze swojego stanowiska wykonuje się jeszcze zadania z innych stanowisk pracy, bo trzeba pomóc kolegom" - pisze w wiadomości. - Robota musi być zrobiona, a nas jest mało i więcej nie będzie, bo nie ma pieniędzy na zatrudnienie nowych - zaznacza.
Samorządowiec utrzymuje, że nowo zatrudnieni „na start" przeważnie dostają prawie tyle samo, co pozostali pracownicy, a pracy o wiele mniej, bo dopiero się uczą. „Jak od wielkiego dzwonu dostaniemy jakąś niewielką nagrodę (150 zł brutto), nowi dostają tyle samo" - oznajmia.
Przekonuje, że drogę awansu ma zamkniętą. „Dlaczego nie mogę awansować na sekretarza? Przez bzdurne wymogi. Wielu ludzi z takim doświadczeniem w samorządzie jak ja naprawdę dobrze by się sprawdziło na takim stanowisku, a i byłaby to motywacja do dokształcania się (oczywiście na własny koszt)" - pisze Czytelnik.
Wskazuje, że w dużych urzędach pracownicy mają wąskie specjalizacje. „Kiedyś do pracy w naszym urzędzie przyszła Pani z większego miasta, gdzie pracowała w referacie budżetowym. Robiła tam tylko dwa rodzaje sprawozdań. Po pół roku pracy w naszej księgowości zwolniła się (...)" - relacjonuje.
Opowiada też przypadek koleżanki z urzędu, która przeszła do pracy w starostwie powiatowym. „Teraz jest zadowolona, bo jak powiedziała: "ma tylko 2 zagadnienia do obrobienia, żadnych innych prac dodatkowych, żadnej pomocy kolegom". Wraca z pracy zadowolona, nie przemęczona. I śmieje się, że za takie same pieniądze nie musi tyrać (...)" - opowiada. „Oto cała prawda o pracy w urzędach" - dodaje.
/kic/Serwis Samorządowy PAP
Zapraszamy do anonimowej ankiety.