Były wójt, burmistrz czy prezydent miasta może mieć kłopoty ze znalezieniem pracy. Zgodnie z prawem, nie może pracować w przedsiębiorstwach, wobec których podejmował decyzje podczas pełnienia kadencji
Wójt, burmistrz czy prezydent miasta, który nie wygra kolejnych wyborów samorządowych może mieć kłopoty ze znalezieniem pracy. Były włodarz, zgodnie z prawem, nie może pracować w przedsiębiorstwach, wobec których podejmował decyzje podczas pełnienia kadencji. Tymczasem w małej gminie znalezienie takiej pracy jest często niemożliwe.
Mieczysław Grzegorz Gołuński, obecnie radny gminy Kartuzy (woj. pomorskie), wcześniej burmistrz Kartuz w latach 1990 - 1991 oraz w latach 2002 - 2006, podkreśla, że samorządowcy, którzy przegrywają wybory, są pozbawieni możliwości podjęcia pracy. - Jeśli ktoś nie miał własnej firmy, trudno jest mu się odnaleźć - twierdzi.
Według niego, zwłaszcza, gdy ktoś sprawował funkcję włodarza w samorządzie więcej niż jedną kadencję - ma problem, nie może wrócić do macierzystego zakładu pracy. - Czasami zakładu pracy już nawet nie ma - dodaje.
O ograniczeniach w zatrudnieniu osób piastujących funkcje organu wykonawczego gminy, stosowanych po zakończeniu kadencji, stanowi ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne.
Przepisy mówią o zakazie zatrudnienia lub wykonywania innych zajęć u przedsiębiorcy, przed upływem roku od zaprzestania zajmowania lub pełnienia funkcji m.in. wójta (burmistrza, prezydenta miasta), jeżeli osoby te brały udział w wydaniu rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych dotyczących tego przedsiębiorcy. Stosowanie tego zakazu wyłączone jest w sprawach ustalenia wymiaru podatków i opłat lokalnych, z wyjątkiem decyzji dotyczących ulg i zwolnień w tych podatkach i opłatach.
Zdaniem Grzegorza Gołuńskiego, byli samorządowcy, którzy nie mają możliwości znalezienia pracy powinny mieć możliwość zabezpieczenia, choćby przejściowego.
Skąd byłyby fundusze dla włodarzy, którzy nie zostali wybrani na kolejną kadencję? Pomysły były dwa - środki z budżetu państwa albo z ZUS. Wymyślono wariant tzw. wcześniejszej emerytury, zwłaszcza dla osób, które zostały wybrane mając lat np. 50 i więcej, oni po upływie dwóch kadencji byliby już w wieku bliskim emerytury.
- Dla młodszych osób takie świadczenie byłoby wypłacane przez np. dwa lata, aby dać szansę znalezienia pracy - mówi Grzegorz Gołuński. Jego zdaniem z uposażeń osoby pracującej spora kwota trafia do ZUS, ta kwota mogłaby być w części, w zależności od wieku kierowana na świadczenia dla byłych wójtów, burmistrzów i prezydentów.
Zapytany, czy realne byłoby przeforsowanie przekazywania środków z budżetu państwa na świadczenia dla samorządowców, kiedy wcześniejszych świadczeń emerytalnych pozbawiane są inne grupy zawodowe, Grzegorz Gołuński odpowiada, że wydaje mu się, że jest to możliwe. - To jest realne, lobby samorządowe nie jest takie małe, zwłaszcza jeśli włączyłyby się w to korporacje samorządowe - podkreśla.
Pomysłem na zabezpieczenie samorządowców jest stworzenie funduszu ubezpieczeń. Może się natomiast pojawić problem ze znalezieniem instytucji, która chciałaby takie usługi samorządowcom świadczyć.
- Pytanie, kto by chciał ubezpieczyć, skoro musiałyby tu pewnie być gwarancje państwowe - powątpiewa Grzegorz Gołuński. Natomiast jest przekonany, że wójtowie, burmistrzowie i prezydenci takie składki by opłacali. - Każdy by pewnie płacił, bo nigdy nie wiadomo, co kogo może spotkać - zaznacza.
O pomyśle zabezpieczeń samorządowców słyszał także Lech Skarbiński, wójt gminy Inowrocław (woj. kujawsko-pomorskie).
- Kiedyś ten temat był poruszany wśród samorządowców, z optymizmem odnosili się do tego, że gdy skończyliby kadencję, to wcześniej przeszliby na emeryturę, liczono na to - mówi wójt Skarbiński. - Ta praca bardzo nas obciąża - podkreśla.
Zdaniem Lecha Skarbińskiego "każda grupa zawodowa chce osiągnąć korzystne warunki, każda chce coś dla siebie". - Wiadomo, że budżet państwa to "nie guma", należałoby jednak pomyśleć może o wypracowaniu pieniędzy w budżecie i podzieleniu środków na różne grupy zawodowe, również na przedstawicieli samorządów - zaznacza.
Jeśli byłby pomysł na zabezpieczenie poprzez składki samorządówców, które płaciliby podczas trwania kadencji, wójt Inowrocławia przypuszcza, że wszyscy chętni byliby płacić. - Nie łatwo pracować w środowisku, w którym pełniło się funkcję wiodącą przez kilka lat - dodaje.
Poseł Waldy Dzikowski (PO) uważa, że obecnie trudno znaleźć ramy prawne dla konstrukcji zabezpiecznia samorządowców. - Wydaje mi się, że nie ma żadnych uregulowań, które pozwalałyby zabezpieczyć przyszłość wójta, burmistrza i prezydenta. Zarówno samorządowcy, jak i posłowie czy senatorowie na własny rozrachunek, zgodnie z własną decyzją ubiegają się o mandat i trzeba się liczyć z tym, że kiedyś się odejdzie, takie są losy - podkreśla. Dodaje, że posłowie i senatorowie także nie mają zabezpieczenia.
- Prawdą jest, że jeżeli jest się wójtem czy burmistrzem kilkanaście lat, to odchodzi się od swojego zawodu wykonywanego, ale to jest wybór i ryzyko, jakie się podejmuje i z tym się trzeba liczyć - tłumaczy Waldy Dzikowski. - Obecnie nie ma takich zabezpieczeń i nie ma szans, żeby je wprowadzić - dodaje.
Zapytany o szanse na przyszłość, poseł powiedział, że nie ma do tego "klimatu".
- Nie wydaje mi się, żeby było to możliwe - podkreśla. Tego samego zdania Waldy Dzikowski jest, jeśli chodzi o ewentualną możliwość zabezpieczeń samorządowców z budżetu państwa.
Poprosiliśmy resorty: pracy i polityki społecznej oraz spraw wewnętrznych i administracji o ustosunkowanie się do kwestii tworzenia funduszu na wypadek przegranych wyborów przez osobę, która pełniła funkcję wójta (burmistrza, prezydenta miasta). Z obu ministerstw uzyskaliśmy odpowiedź, że sprawa ta "wykracza poza zakres kompetencji".
Do Komisji Regulaminowej Sejmu trafił w grudniu projekt ustawy zmieniającej przepisy dotyczące wykonywania zawodu parlamentarzysty - podawała "Gazeta Prawna".
W myśl projektu, posłowie i senatorowie, będący przed uzyskaniem mandatu parlamentarnego emerytami lub rencistami, będą mieli prawo do pobierania należnego im uposażenia oraz świadczeń z ubezpieczenia społecznego. Co więcej, mają uzyskać prawo do wypłaty świadczeń od początku kadencji, a więc wstecz.
Powstaje pytanie: czy samorządowcy są gorsi od posłów? Co Państwo o tym sądzą? Prosimy o listy i komentarze.
kkż/