O początkach branży kamieniarskiej i swojej historii w granit wpisanej opowiada Bogusław Skolak, były prezes firmy Granex
O początkach branży kamieniarskiej i swojej historii w granit wpisanej opowiada Bogusław Skolak, były prezes firmy Granex.
Jak dla kultu Mahometa ważna jest Mekka, tak dla kamieniarza Carrara, ale kiedyś to była Janowa Dolina.
Początki naszej historii zaczynają się na wschodzie, skąd tutaj przybyliśmy. Zagłębie strzegomskie powstało po wojnie w 1945 roku na zasadzie pustyni, z której Niemcy powoli wyjeżdżali, a w zamian przyjeżdżali osadnicy z różnych rejonów, m.in. z Wołynia, Klesowa, Janowej Doliny, Berestowca, czyli z regionów, które eksploatowały granity, bazalty, a z których trzeba było przemieszczać polską społeczność. W Klesowie były kamieniołomy granitu podobne do strzegomskich. Nazywały się Puchacz i Sokół … A drugim takim miejscem była Janowa Dolina, gdzie bazaltowe złoża eksploatowano dla potrzeb drogownictwa.
Janowa Dolina była zbudowana przez Polaków od podstaw, według takiego samego planu jak Gdynia. Wybudowano osiedle mieszkaniowe dla 3000 osób pracujących w kamieniołomach. Urobek wywożono 17- kilometrową linią kolejową, wybudowaną wśród wołyńskich bagien jako własną bocznicą do Kostopola lub barkami spławiano Horyniem. I stamtąd ci ludzie zostali przewiezieni tutaj, na Dolny Śląsk.
Kadry, związki, szkoły
Między innymi inż. Ludwik Tyrowicz, który wywodził się z Lwowa, był nauczycielem zawodu w technikum i napisał wszystkie podręczniki do kamieniarstwa. Jego rodzina miała zakład kamieniarski, który m.in. w Krynicy budował Patrię dla Kiepury. Do dzisiejszego dnia we Lwowie na Cmentarzu Łyczakowskim są nagrobki sygnowane „Tyrowicz”. Profesorowie Samujłło, Czeżowski, Perier byli nauczycielami tego zawodu.
Szkoła kamieniarska, która była w Świdnicy w ramach praktyk odnawiała wszystkie pomniki. Odnowili m.in. jeden z pomników, który kiedyś stał obok dworca PKP, w zamiarze budowy był to pomnik kamieniarza. Został on zamówiony przez Gminę Strzegom w 1919 r., dla uświęcenia pracy kamieniarzy strzegomskich. Wykonała go młoda rzeźbiarka z Niemiec Dorothea von Philippsborn, która mieszkała w Szczepanowie. Po roku ukończyła swoją pracę i jak przyszło co do czego, to okazało się, że nie ma gmina pieniędzy by za niego zapłacić.
W związku z czym Świdnica wykupiła pomnik od tej dziewczyny i przerobiła go na kowala. Do tej pory stoi w opłakanym stanie w jednym ze świdnickich parków.
Ale wróćmy do tematu.
Po wojnie było brak fachowców, w związku z czym inżynierowie-górnicy, kamieniarze z kresów wschodnich, przemieścili się najpierw do Krakowa, a następnie zostali skierowani do Świdnicy, gdzie powstało już 1 września 1945 r Zjednoczenie Kamieniołomów Okręgu Zachodniego, zrzeszenie wszystkich kamieniołomów dolnośląskich i opolszczyzny. Była to kadra doświadczonych ludzi, pracujących poprzednio w branży kamieniarskiej i wydobywczej. I tak powoli uruchamiali po kolei kamieniołomy, zakłady kamieniarskie, ale równocześnie uruchamiali szkolnictwo. Pierwsza szkoła kamieniarska była w Świdnicy już w1946 r. tj. Zasadnicza Szkoła Kamieniarska, którą po roku przemieniono w Gimnazjum i Liceum Przemysłu Kamieniarskiego. Była też Zasadnicza Szkoła Zawodowa w Jaworze. Dla uczniów spoza terenu stworzono dostępne warunki internatowe, co spowodowało, że młodzież zaczęła zjeżdżać się z całej Polski do tych szkół. Równocześnie prowadzono agitację najmłodszych uczniów. Działała też taka organizacja jak Młodzieżowa Służba Polsce, ale ona była trochę zmilitaryzowana. Wielu młodych ludzi w niej zrzeszonych w Strzegomiu było prekursorami wydobycia granitu w Strzegomiu. Wielu z nich do dziś mieszka w Strzegomiu, ale wielu niestety już odeszło.
Moja przygoda z kamieniem
Na Dolny Śląsk przyjechałem w 1966 roku i od tego czasu zaczęła się moja przygoda z kamieniem. Moja pierwsza praca była w kamieniołomie w Rogoźnicy. W owym czasie było nas tak mało absolwentów, że obowiązywał nakaz pracy. Jeżeli ktoś nie wziął nakazu pracy to nie dostał świadectwa dojrzałości, ponieważ przemysł potrzebował ludzi do pracy. Trzeba było wziąć skierowanie do pracy, była giełda, do szkoły w Krakowie przyjeżdżali dyrektorzy z całej Polski z kadrowcami i oferowali miejsca pracy, rywalizowali, kto da lepsze warunki. Tak było. Pensja, mieszkanie…. i tak żeśmy się rozjechali po całej Polsce. Te właśnie kadry dotarły do Strzegomia. Jednym z nich jestem ja.
Prawdę powiedziawszy, planowałem iść do szkoły oficerskiej we Wrocławiu, no więc skierowanie wziąłem jak najbliżej Wrocławia. Koledzy poszli do Strzegomia, ja zaś do Rogoźnicy, gdzie pracowałem do momentu poboru do wojska. W 1969 roku przeniosłem się do Strzegomia i podjąłem pracę w Strzegomskich Zakładach Kamienia Budowlanego. I właśnie od tego momentu zaczęła się moja przygoda z kamieniarką, nie z wydobyciem, ale z kamieniarką.
Żbik i kolumna Zygmunta
Jednym z pierwszych pionierów na naszym terenie był niejaki Franciszek Żbik, który był pierwszym majstrem w strzegomskich kamieniołomach. Na jego cześć do dnia dzisiejszego jest nazwany kamieniołom „Żbik”. Franciszek Żbik był przez wiele lat tym, który wprowadzał w arkana wiedzy wszystkich młodych adeptów tej sztuki.
Ponieważ następowały lata budowy i odbudowy Polski, gdzie wszystko trzeba było budować od podstaw, rozpoczął się okres dużego zapotrzebowania na kamień. Zaczynając od symbolicznej kolumny Zygmunta, bo tutaj też był użyty nasz strzegomski granit. Wszyscy przypisują sobie zasługi w tym względzie, nawet Jasiu Himilsbach mówi, że to on tutaj wydobywał w Strzegomiu Kolumnę Zygmunta. A ona została wydobyta na „Żbiku” jako monolit a obrabiana w Warszawie.
Lata 60 i DMR
Jak zaczęła się budowa wielkich obiektów takich jak Pałac Kultury w Warszawie, most Poniatowskiego i innych, wszędzie, gdzie był potrzebny kamień, byli potrzebni kamieniarze. Dom Młodego Robotnika przy ul. Kościuszki w Strzegomiu był zapełniony. Przebywały tam grupy 200-300 młodych ludzi, którzy się uczyli zawodu i pracowali. Część z nich została tutaj do dzisiejszego dnia.
Takim następnym etapem dla naszego rozwoju, była mechanizacja pod koniec lat 60-tych, w tym modernizacja traków strzegomskich i wielka mechanizacja Strzegomskich Zakładów Kamienia Budowlanego. Wstawiono 10 traków produkcji polskiej i one spowodowały to, że przyrost produkcji był prawie trzykrotny w ilości płyt w stosunku do poprzedniego okresu. Te płyty były lepsze, równiejsze itd., ale to było ciągle mało. Dostawiono następne maszyny czyli trzy traki produkcji już niemieckiej.
Galeria XX wieku w Berlinie początkiem modernizacji SZKB
Po zrealizowaniu takiej pierwszej prestiżowej budowli do Niemiec jaką była Galeria XX- wieku w Berlinie, część środków finansowych została przekazana dla unowocześnienia parku maszynowego SZKB. To były lata 1968-1970.
Wówczas nastąpił duży wzrost produkcji w Strzegomskich Zakładach Kamienia Budowlanego, bo to był jedyny i najbardziej nowoczesny zakład w Polsce, o największym potencjale produkcyjnym obróbki kamienia do celów budowlanych i to był podstawowy pion produkcyjny.
Drugim takim pionem były kamieniołomy drogowe, które produkowały wyroby na potrzeby drogownictwa tj. krawężniki, kostki i kruszywa drogowe. W tym specjalizowały się zakłady w Borowiu, Rogoźnicy i w Zimniku. Gdy w 1952 r. nastąpiło podzielenie tych pionów właśnie na budownictwo i drogownictwo, to z tego zrzeszenia kamieniołomów ze Świdnicy, wydzielono część do Krakowa i tam stworzono Zjednoczenie Przemysłu Kamienia Budowlanego a druga część przemieszczono do Wrocławia, gdzie utworzono Zjednoczenie Kamieniołomów Drogowych. Za tymi działaniami organizacyjnymi przemieściły się kadry, a za nimi przeniesiono szkołę ze Świdnicy do Krakowa. Równocześnie w tym samym czasie, były to lata 1951-1960, otworzono na AGH kierunek górnictwo odkrywkowe.
Ci sami ludzie byli równocześnie nauczycielami akademickim, jak i nauczycielami w technikum. W Krakowie była taka zasada, że 50% osób przyjmowanych do szkoły była z Krakowa, a druga połowa była z całego kraju, ponieważ szkole patronował resort budownictwa. Ci, którzy uczyli się bardzo dobrze dostawali stypendium, które gwarantowało pełne utrzymanie w internacie.
Proszę sobie wyobrazić, że w latach 70. Kraków przydzielał zlecenia na nagrobki, które wykonywano między innymi w Strzegomiu, aby dostać taki nagrobek, trzeba było czekać trzy, cztery lata.
Lata 70. i śluzy pełnomorskie
Lata 70. to był najbardziej ciekawy okres produkcji elementów na eksport. Równolegle w kraju trwały sztandarowe budowy, a żadna z nich nie odbyła się bez strzegomskiego granitu. Wszystkie dworce, w tym dworzec centralny w Warszawie były budowane ze strzegomskiego granitu.
Coraz większy eksport sprawił, że zakład w Strzegomiu stał się takim podstawowym zakładem do eksportu wyrobów z granitu, a to powodowało, że musiała być podwyższona jakość wyrobów. Wszyscy w okolicy, w innych zakładach branżowych nie nadążali za wymogami i zawsze zazdrościli, że do Strzegomia kierowane są nowe maszyny i realizowane są kolejne inwestycje. Z jednej strony była obróbka maszynowa, z której wykonywano elementy przede wszystkim do Berlina Zachodniego, Niemiec Zachodnich, Austrii, Szwecji, Holandii i Luksemburga - gdzie dostarczaliśmy duże śluzy pełnomorskie. W owym czasie wykonania takich zadań nie mogło podjąć się zbyt wiele firm, nawet w Europie.
Śluzy pełnomorskie, dzięki którym statki mogły wpływać do portu były wykonane z granitu strzegomskiego i zimnickiego. To przez kilka lat było specjalizacją Strzegomia. W nagrodę za dobrą robotę (to zdarzyło się pierwszy raz ), kierownictwo śluzy zaprosiło grupę robotników ze Strzegomia, by zobaczyli swoją pracę. Jechali tam Nyską prawie dwa dni.
W Belgii, Holandii i Luksemburgu byli podejmowani bardzo sympatycznie i przyjemnie. Strzegom to największe skupisko kamieniarskie w Polsce, koncentracja przemysłu wydobywczego i przetwórczego. Rejonem równorzędnym są dopiero Włochy, czy Hiszpania. Oczywiście jeżeli chodzi o ilość zakładów produkcyjnych, ilość ludzi zatrudnionych w tej branży i oddziaływanie na zewnątrz.
Czysty odstrzał w latach 80.
Kolejna zmiana nastąpiła w latach 80., kiedy weszła eksploatacja bloków na tzw. czysty odstrzał. Na czym to polegało? Na tym, że wcześniej w eksploatacji pozyskiwano z masy skalnej maksymalnie 20% bloków. Po wprowadzeniu nowej technologii pozyskiwanie bloków z masy skalnej dochodziło do 80%. To spowodowało, że można było znacząco zwiększyć wydobycie. To wydobycie w pewnym momencie w Strzegomiu było na tak dużym poziomie, jak teraz jest w każdym z zakładów aktualnie eksploatujących. Postęp technologiczny spowodował, że zakłady zaczęły produkować prawie pięciokrotnie więcej w stosunku do wcześniejszej masy skalnej. W tej chwili wydobycie jest zdecydowanie wyższe.
Liny diamentowe hitem współczesności
Kiedy zastąpiono tarcze karborundowe do cięcia kamienia na tarcze diamentowe wydawało nam się, że nic lepszego nie można w kamieniarstwie wymyśleć.
W tej chwili najnowocześniejszą metodą jest cięcie diamentowymi trakami linowymi, obróbka kamienia na ciągach technologicznych, na maszynach sterowanych numerycznie i na pewno nie jest to ostatnie słowo w dziedzinie postępu w wydobyciu i obróbce kamienia.
Tekst i zdjecia: Bogusław Skolak
Źródło: materiały nadsyłane przez jednostki samorządu terytorialnego.
Za treść tych informacji PAP S.A. nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności.