Pomimo pozytywnych w sumie spostrzeżeń, generalnie jednak w Polskim Ładzie przestrzeń i walory płynące z właściwej organizacji przestrzennej są niedowartościowane, czy nawet zmarginalizowane – ocenił prof. Przemysław Śleszyński z Polskiej Akademii Nauk.
W rozmowie z Serwisem Samorządowym PAP prof. Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN pozytywnie odnosi się do artykułowanego w Polskim Ładzie postulatu dążenia do zwartości zabudowy. Przychylnie wypowiada się też na temat: zapowiadanej zmiany systemu planowania przestrzennego, zakładającej zastąpienie planów miejscowych planem ogólnym oraz – z pewnymi zastrzeżeniami – propozycji budowy małych (do 70 m2 powierzchni zabudowy) domów jednorodzinnych bez pozwolenia na budowę. Natomiast za największą wadę Polskiego Ładu naukowiec uznaje brak kompleksowej wizji rozwoju regionalnego kraju. Zwraca uwagę m.in. na wciąż niedocenianą policentryczność systemu miejskiego, która do dziś nie jest spięta w spójny system transportowy.
Jak Pan ocenia komponent związany z zagospodarowaniem przestrzennym, który znalazł się w Polskim Ładzie?
„Polski Ład” w kilku miejscach odnosi się do problemów polskiej przestrzeni, urbanistyki, planowania i zagospodarowania przestrzennego w dwóch skalach terytorialnych: lokalnej i krajowej. Nawiązuje do Krajowego Planu Odbudowy. Cieszy, że jest podrozdział „Przeciwdziałanie rozproszeniu zabudowy”. Jest to przyczyną niskiej efektywności systemów osadniczych, w tym infrastrukturalnych.
Ze wszech miar słuszny jest postulat dążenia do zwartości zabudowy, ale proponowane zmiany - ograniczenie stosowania decyzji o warunkach zabudowy, standardy dostępności do usług - mogą okazać się niewystarczające. Podstawowy problem chaosu przestrzennego w Polsce wynika z tego, że już mamy do czynienia z silnie rozproszoną i bezładną zabudową, której nadmiarowe koszty utrzymania są liczone w dziesiątkach mld zł rocznie (vide głośny raport Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN).
Z jednej strony są to wyludniające się wiejskie obszary peryferyjne i zanikające wsie, z drugiej – nowe budownictwo z ostatnich dwóch dekad, zwłaszcza w strefach podmiejskich miast i na obszarach atrakcyjnych turystycznie. Jedne i drugie obszary wymagają poważnej restrukturyzacji osadniczej, choć z różnych powodów i w różny sposób.
W kontekście Polskiego Ładu wymieniana jest też reforma planowania i zagospodarowania przestrzennego, o której wiemy, że jest bliska sfinalizowania. Jakie są Pana zdaniem najistotniejsze punkty tej reformy?
Szczególnie cieszy zapis, że od 2025 r. każda gmina będzie posiadała plan ogólny, który zastąpi plany miejscowe. Te ostatnie z uwagi na olbrzymie odrolnienia (od 2003 r. co najmniej 600 tys. ha) i wykreowaną w ten sposób nadpodaż gruntów budowlanych wypaczyły, czy nawet skompromitowały sens swego istnienia.
Plany miejscowe w wielu miejscach degenerują polską przestrzeń w tym samym, a być może nawet większym stopniu, niż wuzetki. W wielu gminach są na przykład plany miejscowe dla pojedynczych działek, bez oglądania się na otoczenie, czyli spełniają rolę wuzetek. Wiemy też, że środki na te plany ogólne i wdrożenie reformy planowania zostały zabezpieczone w Krajowym Planie Odbudowy (6 mld zł), choć obawiam się, czy będą to wystarczające fundusze. Aktualny koszt planu miejscowego na obszarach zurbanizowanych często przekracza kilka tys. zł w przeliczeniu na 1 ha. Proponowanych planów ogólnych nie da się zrobić na skróty.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na propozycję budowy małych - do 70 m2 powierzchni zabudowy - domów jednorodzinnych bez pozwolenia na budowę, a jedynie zgłoszenia. Czy to dobre rozwiązanie?
Kierunkowo jest to dobry pomysł, bo uelastycznia, a zwłaszcza skraca proces inwestycyjny. Jednak ma to sens pod warunkiem, że zostanie odpowiednio uregulowane i dotyczyć będzie wyłącznie obszarów zwartej zabudowy, a nie każdej działki. Uregulowań wymaga też kwestia, czy to ma być główne mieszkanie, czy tzw. „drugi dom”. Jeśli to drugie, czyli budowa domu w celach rekreacyjnych, może to doprowadzić do dalszego rozpraszania zabudowy.
Gminy o wysokich walorach turystycznych w ostatnich 2-3 dekadach przeznaczyły olbrzymie tereny na funkcje rolnicze z dopuszczeniem zabudowy, usługowo-mieszkaniowe, rekreacyjne itp. Konieczne jest uporządkowanie tego. Tu również trzeba dążyć do koncentracji zabudowy, bo w innym razie pojawi się konieczność budowy i utrzymania zbyt dużej ilości dróg oraz innej infrastruktury.
Pomimo tych pozytywnych w sumie spostrzeżeń, generalnie jednak w „Polskim Ładzie” przestrzeń i walory płynące z właściwej organizacji przestrzennej są niedowartościowane, czy nawet zmarginalizowane. Wielka szkoda, bo rocznie tylko w skali lokalnej, według wspominanego raportu KPZK PAN, z powodu chaosu przestrzennego i niewłaściwej organizacji przestrzennej tracimy ponad 80 mld zł jako obywatele i przedsiębiorcy. Usunięcie tego garbu, czy „zrzucenie z pleców tego worka kamieni” – że użyję zapomnianego już chyba bon motu jednego z naszych najważniejszych polityków, uważam za polską rację stanu i coś, co może być dźwignią cywilizacyjną Polski.
Co by Pan w takim razie zmienił w Polskim Ładzie?
„Polski Ład” to powinna być szeroka propozycja także nowej organizacji przestrzennej dla różnych skal geograficznych (krajowej, regionalnej, lokalnej). Podobny zarzut w jeszcze większym stopniu dotyczy Krajowego Planu Odbudowy, który z planem w sensie zaplanowania poprawnej, racjonalnej, efektywnej itp. organizacji przestrzeni nie ma nic wspólnego. Niestety, wygląda to tak, jakbyśmy przenosili się ze starego do nowo budowanego domu, a liczbę i wielkość nowych pokoi, kuchni, łazienek itp. uzależniali od starego tapczanu i pralki, względnie nowych, ale drobnych gadżetów.
Tak się nie powinno robić. Mamy jako państwo polskie do wydania w najbliższych latach olbrzymie środki, liczone w setkach miliardów złotych. Te pieniądze zostaną zainwestowane w konkretnych miejscach przestrzeni geograficznej. Trzeba to zrobić racjonalnie. Najpierw musi być wizja organizacji przestrzennej kraju, z uwzględnieniem jego zasobów i walorów przyrodniczych, kulturowych, społeczno-gospodarczych. W tym wciąż niedocenianej policentryczności systemu miejskiego, która do dziś nie jest spięta w spójny system transportowy.
Dlaczego to jest takie istotne?
Ta nowa i przemyślana organizacja przestrzenna jest konieczna z uwagi na olbrzymie zmiany, jakie zaszły w ostatniej dekadzie i będą zachodzić w jeszcze większym stopniu w świecie popandemicznym. Mam tu na myśli kwestie wszelkiego rodzaju bezpieczeństwa (produkcyjno-usługowego, energetycznego, żywnościowego, sanitarnego), zmian w mobilności (systemy dziennych dojazdów do pracy i usług, telepraca, nowe środki transportu i łączności). Czeka nas także kolejna rewolucja technologiczna (biotechnologiczna), właściwie już dzieje się to na naszych oczach.
Dodatkowo musimy się zmierzyć w Polsce z depopulacją, wyludnianiem obszarów peryferyjnych, zanikiem bazy ekonomicznej wielu miast, których rozmiary i nadzieje inwestycyjne dawno temu zostały przeszacowane, gdyż myśleliśmy, że będziemy rosnąć demograficznie w nieskończoność. Tymczasem nasza struktura przestrzenna jest niedostosowana do tych wyzwań, w tym niektóre jej elementy tkwią nawet w średniowieczu (sieć powiatów przyjęta w reformie z 1999 roku z powodów historycznych, a nie efektywnościowych). Z tego powodu ponosimy olbrzymie koszty społeczne i gospodarcze, związane z rozdętą obsługą administracyjną, niedopasowaniem popytu i podaży na pracę, nadmierną pracą przewozową w transporcie, zanieczyszczeniem środowiska, złą jakością życia, a nawet frustracją społeczną na obszarach wyludniających się, w tym w tzw. peryferiach wewnętrznych na styku zbyt dużych obszarowo województw. Mamy problem złego zarządzania miast i ich otoczenia, w tym problem tzw. gmin obwarzankowych.
Co jest w takim razie Pana zdaniem największym mankamentem Polskiego Ładu?
Brak takiej kompleksowej wizji rozwoju regionalnego kraju uważam za największą wadę Polskiego Ładu i Krajowego Planu Odbudowy. Wierzę jednak, że dałoby się to naprawić. Choć zdaję sobie równocześnie sprawę, że taka wielka reforma przestrzenna („geograficzna”), mająca zwiększyć racjonalność i efektywność przestrzenną, a tym samym jakość życia społecznego i konkurencyjność gospodarczą, w obecnej sytuacji politycznej, gdy nawet najbardziej podstawowe i rozumne decyzje rządu i sejmu są podważane, jest skrajnie trudna do przeprowadzenia.
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do proponowanego w Polskim Ładzie własnego systemu teledetekcji satelitarnej (Satelitarny System Obserwacji Ziemi). Do czego potrzebne jest nam to narzędzie?
Oprócz zwiększenia bezpieczeństwa informatycznego i swego rodzaju „pchnięcia technologicznego” staniemy się niezależni od systemów zagranicznych, które nie uwzględniają specyfiki polskiej przestrzeni dla potrzeb np. monitoringu planowania i zagospodarowania przestrzennego oraz rozwoju rolnictwa.
Polska z uwagi na wspominane już przeze mnie rozproszenie osadnicze, a także rozłóg pól oraz uwarunkowania środowiskowe, ma w skali lokalnej niezwykle skomplikowaną, rozdrobnioną, mozaikowatą i chaotyczną strukturę przestrzenną użytkowania terenu i występowania różnorodnych funkcji gospodarczych. Dotyczy to zwłaszcza centralnej, wschodniej i południowej Polski. Za pomocą istniejących narzędzi, np. programu i baz Corine Land Cover oraz Urban Audit w polskich warunkach nie da się prawidłowo monitorować chaotycznej urbanizacji i bezładu przestrzennego.
Dziękuję za rozmowę.
kic/