Sukces samorządu jest dla mieszkańców gminy i dla pracowników urzędu. Wysokie miejsca w rankingach przyczyniają się do poczucia satysfakcji – uważa Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica
- Sukces samorządu jest dla mieszkańców gminy i dla pracowników urzędu. Ważna jest satysfakcja z tego, co się osiągnęło, ale należy bardziej mobilizować się do jeszcze aktywniejszej pracy. Wysokie miejsca w rankingach też się do tego przyczyniają – uważa Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.
Kobylnica zajęła pierwsze miejsce w kategorii gmin wiejskich i uzyskała tytuł „DOBRY POLSKI SAMORZĄD 2010” w Rankingu Powiatów i Gmin Związku Powiatów Polskich. Jak pracuje się na taki sukces?
- Gmina Kobylnica już nie pierwszy raz została wysoko oceniona w tym rankingu. Ten konkurs jest organizowany przez instytucję niezależną, my na wyniki wpływu nie mamy, za udział w nim się nie płaci. Trzeba pracować i chwalić się niejako tym, co posiadamy.
Myślę, że dzięki naszej stałej i systematyczną pracy na rzecz społeczności lokalnej i samego samorządu, gmina utrzymuje się na pierwszym miejscu. Różne samorządy różnie do tego podchodzą. Niektóre mają możliwości i predyspozycje, z których nie korzystają. A wystarczy zmobilizować się i pokazać swoją pracę oraz jej efekty.
W ocenie jst w rankingu eksperci ZPP biorą pod uwagę kilkadziesiąt kryteriów. Czy któreś z nich były „mocniejszą” stroną gminy Kobylnica?
- Jeżeli chodzi o sprawy sportu, turystyki, rozrywki i rekreacji to myślę, że możemy się pochwalić dużą ilością punktów. W kwestii obsługi klientów – wszystkie certyfikaty nie po to osiągamy, żeby mieć dyplom i go powiesić na ścianie, ale po to, żeby mobilizować pracowników do jeszcze większej aktywności. Wprowadziliśmy elektroniczny obieg dokumentów i u nas on naprawdę funkcjonuje. Dzięki temu kierownictwo urzędu ma pełen wgląd, np. czy sprawy są załatwiane terminowo, czy procedury są przejrzyste itp.
Corocznie zbieramy te punkty i podkreślę, że starają się o to wszyscy w urzędzie. To jednak jest swego rodzaju prestiż, o czym świadczy też, że piszą o nas. Zajmujemy wysokie miejsca również w innych rankingach. Mam bardzo zdolny i sprawny zespół pracowników, chcących osiągać sukcesy.
Czy któreś kategorie oceniane przez ekspertów są z kolei słabszą stroną Kobylnicy?
- Są takie kategorie, które nas nie interesują. Niektóre rzeczy niekoniecznie są potrzebne samorządowi. Chodzi mi między innymi o certyfikaty bezpieczeństwa. Po pierwsze moim zdaniem nie powinno się ich pokazywać na zewnątrz. To wewnętrzne sprawy urzędu i nie wszyscy powinni wiedzieć, że one są, właśnie dla bezpieczeństwa urzędu, pracy i systemów operacyjnych, które się w urzędzie znajdują.
Są też inne czynniki , które przyniosłyby dużo zaszczytów gminie, ale w tym rankingu nie są tak bardzo pokazywane. Blokadą są tzw. górne granice punktacji, do których można sięgnąć.
Czy uważa Pan, że pokazywanie wyników pracy samorządów, takiej niejako ich rywalizacji, jest pozytywne?
- Uważam, że rywalizacja to złe słowo. Samorządy nie powinny ze sobą rywalizować, a wręcz współpracować ze sobą. Tak, jak powiedziałem, my nie robimy tego na pokaz, ale dla naszych mieszkańców i dla siebie. Uważamy, że jeżeli zrobimy coś dobrze, to mieszkańcy będą zadowoleni.
Zgodzi się Pan, że pokazywanie sukcesów, jakie osiągają niektóre gminy może wpływać mobilizująco na inne jednostki?
- Myślę, że tak. Spotykając się z kolegami samorządowcami wymieniamy się poglądami i doświadczeniami, możemy też wiele się od siebie wzajemnie nauczyć. Uważam, że warto brać wzorce od najlepszych. Zaznaczę, że nie po to, żeby pokazywać to na zewnątrz, bo sukces jest dla mieszkańców gminy i dla pracowników urzędu. Ważna jest satysfakcja z tego, co się osiągnęło, że jesteśmy dobrzy. Należy jednak bardziej mobilizować się do jeszcze aktywniejszej pracy. Takie rankingi też to powodują.
Zauważam pewne zmiany – kiedyś był tzw. „wyścig szczurów”, samorządy rzeczywiście nieco rywalizowały ze sobą, teraz jest zupełnie inaczej, staramy się wspierać. Przykładowo, jeżeli ktoś nie ma już terenów na inwestycje, wskazuje inwestorowi kolegę, mówi, że u niego też warto zainwestować. To budujące, że pomiędzy samorządami jest współpraca.
Sądzę, że nie warto wyważać drzwi, które są już otwarte. Jeżeli ktoś coś zrobił i jest to sprawdzone i dobre, to warto w tym kierunku pójść. Można szukać jeszcze lepszych rozwiązań, ale łatwiej jest doskonalić to, co ktoś już zrobił.
Jaką radę mógłby Pan dać innym samorządom, taką małą receptę na sukces?
- Należy respektować prawo, podejmować odważne decyzje i nie bać się ryzyka. W naszą pracę, w działanie samorządowców ryzyko jest już chyba wliczone. Nieraz ponosi się porażkę, to normalne. Jednak decyzje finansowe nie mogę być chybione, bo to pieniądze publiczne i złe nimi gospodarowanie powodowałoby komplikacje dla osoby niewłaściwie decydującej. Należy jednak podejmować ryzyko, jeżeli chodzi o decyzje ważne dla społeczeństwa – budowa dróg, kanalizacji i wodociągów, rozbudowę szkół.
Dziękuję za rozmowę.
kkż/