Nie sprawdził się najczarniejszy scenariusz i Śląski Bank Żywności nie zaprzestał wydawania podstawowych produktów spożywczych - uspokaja "Dziennik Zachodni".
Jeszcze na początku września taka groźba była bardzo realna. Winny był brak 50 tys. zł na realizację europejskiego programu pomocy żywnościowej najuboższym mieszkańcom wspólnoty europejskiej (PEAD). "Stał się cud. W dużej mierze dzięki publikacji w "Dzienniku Zachodnim". Wasz artykuł wstrząsnął przynajmniej niektórymi samorządowcami, którzy zaproponowali realną pomoc" - mówi o obecnej sytuacji finansowej banku Janusz Szczęśniewski, prezes ŚBŻ.
Na optymizm jeszcze jednak za wcześnie. Konkretne oferty przyszły tylko z dwóch miast: Rybnika i Siemianowic Śl. Wstępne zainteresowanie wyrazili też urzędnicy z Gliwic i Knurowa. Reszta milczy jak zaklęta - dodaje gazeta.
"Ta obojętność gmin jest przerażająca. Przecież my dostarczamy żywność do 71 śląskich miast. W sumie to dotyczy ok. 100 tys. ludzi. I gdybyśmy od początku się tym wszyscy razem zajęli, to nie doszłoby do tak poważnych kłopotów finansowych O przekonuje Szczęśniewski.
O tym, że miast nie interesuje zbytnio łożenie na Śląski Bank Żywności wiadomo już było od kilku miesięcy. Przecież na początku roku wojewoda śląski wysłał pismo do 140 śląskich prezydentów i burmistrzów, przedstawiając dokładnie problemy ŚBŻ. Odpowiedział wtedy tylko Chorzów i Ruda Śl. - pisze "Dziennik Zachodni". (PAP)