Swary pomiędzy PO i PiS-em na górze jak w krzywym zwierciadle odbijają się w powiecie leżajskim. Po tym, jak starosta został posłem, radni nie są w stanie wybrać jego następcy. Podzielili się po równo na zwolenników PiS i PO i jedna strona nie chce poprzeć kandydata drugiej - czytamy na łamach "Gazety Wyborczej Rzeszów".
Przewodniczący rady Andrzej Fleszar porównuje powiat do rozpędzonego pociągu, w którym - niestety - od 18 października brakuje maszynisty. I kto wie, kiedy w końcu ktoś zostanie wybrany do tej roli. - Mamy na to trzy miesiące, ale sytuacją, w której nie jesteśmy w stanie wybrać nowego starosty, jestem zaniepokojony i zatroskany - nie ukrywa.
Remis 9:9
Zaczęło się od tego, że dotychczasowy starosta Zbigniew Rynasiewicz dostał się do Sejmu z listy PO. W powiecie powinno być 19 radnych, ale po rezygnacji Rynasiewicza zostało ich 18. Normalnie jego miejsce powinien zająć kolejny kandydat z listy. Waldemar Fus, który ma objąć mandat po Rynasiewiczu, nie miał jednak do tej pory takiej możliwości. Sesja, na której Rynasiewicz złożył rezygnację, tj. od 18 października, trwała nieprzerwanie do końca ub. tygodnia. Była tylko przerywana. Do porządku obrad nie udawało się wprowadzić punktu dotyczącego zaprzysiężenia nowego radnego.
Rajcy skupiali się na wyborze starosty. Tyle że nieskutecznie. Głosowali już siedem razy. Było czworo kandydatów i każdy z nich za każdym razem dostawał 9 głosów za i 9 przeciw. Rekordzistą okazał się Kazimierz Kryla, sekretarz powiatu, nad którego kandydaturą głosowano trzy razy.
W radzie powiatu jest tylko jeden członek PiS i dwóch PO. Ale i tak cała rada podzieliła się po połowie na zwolenników obu ugrupowań. Mają też swoich kandydatów na starostę. PiS oprócz Kryla chciało na tym stanowisku widzieć radnego i członka zarządu Janusza Wylazia i radną Krystynę Wnęk. Grupa PO chce wystawić radnego Roberta Żołynię.
Wydawało się, że sesja, która była tylko przerywana, nie skończy się nigdy.
- Na ostatnim posiedzeniu udało się w końcu sesję zamknąć i zwołać nową - informuje Dorota Motyka, rzecznik starostwa.
Robert Żołynia, radny PO, jeszcze wczoraj miał nadzieję, że wkrótce da o sobie znać zmęczenie i sytuacja się rozwiąże. - Trzeba się brać do roboty i odrzucić te polityczne potyczki - mówi.
Na wyborze starosty teoretycznie zależy też drugiej grupie. Sekretarz powiatu, który był jej kandydatem na starostę, mówi, że da się odczuć brak gospodarza: w budżecie nie ma jak wprowadzać zmian, zaczynają się też problemy z inwestycjami, do 15 listopada trzeba złożyć projekt przyszłorocznego budżetu, ale nie ma go kto powołać. - Mamy totalny pat - ocenia. Coraz mniej wierzy w kompromis między dwiema - jak je określa - zwaśnionymi grupami. - Moja grupa chce kompromisu. Prosiła tylko tamtą, by się wypowiedziała, czy chce mieć przewodniczącego rady czy też starostę. Odpowiedzi się nie doczekała - mówi Kryla.
Ci sprzyjający PO nie chcą słyszeć o takim dzieleniu. Mają po swojej stronie przewodniczącego i chcą mieć swojego starostę.
Kto strzeli bramkę
We wtorek o godz. 15 miała się rozpocząć kolejna sesja. Radni skupieni wokół PiS już wcześniej przebąkiwali, że zbojkotują obrady. Do pracy nie przyszedł wicestarosta Władysław Kozikowski, który jest też radnym. - Ma zwolnienie lekarskie na dwa dni: wtorek i środę - informuje Dorota Motyka. Wicestarosta Kozikowski tłumaczy, że odnowiła mu się pewna dolegliwość i nie może ruszać się z łóżka.
Żaden z radnych grupy PiS nie zjawił się wczoraj na sesji. Obawiali się, że nowy radny opowie się po stronie PO i wygra kandydat tamtej grupy.
Na sesję przyszła tylko dziewiątka z grupy PO i radny elekt, który nie został dotąd zaprzysiężony. Zabrakło więc większości niezbędnej do rozpoczęcia obrad. Sesja się nie odbyła.
- Praca powiatu została praktycznie sparaliżowana - mówi Dorota Motyka.
Kozikowski nie chce tego komentować. W kółko powtarza o woli porozumienia, której w Leżajsku zabrakło.
Przewodniczący rady ogłosił wczoraj, że nieobecni na sesji zostaną ukarani: nie dostaną jednej czwartej diety (biorą w zależności od funkcji od 600 do 1200 zł na rękę). Zwołał też kolejną sesję na najbliższy czwartek.
Rada musi wybrać starostę w ciągu trzech miesięcy. Jeśli tego nie zrobi, premier na wniosek wojewody wprowadza komisarza.
Małgorzata Bujara