Na kilka tygodni przed zjazdem programowym PO Donald Tusk w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek" mówi o tym, że rządy Platformy z SLD byłyby mniej szkodliwe dla Polski niż rządy z Samoobroną. Zapowiada, że jeśli w najbliższych wyborach PO nie zdobędzie większości, to może zdecydować się na rząd mniejszościowy. On sam może zostać premierem, a po roku będzie kandydował na prezydeta.
Notowania obecnego rządu i prezydenta spadają, i to szybciej niż kiedyś. Lech Kaczyński po ponad roku urzędowania ma niższą akceptację nie tylko od Kwaśniewskiego kiedykolwiek, ale niższą niż tak krytykowany przez niego Wałęsa. Zaufanie do rządu jest niższe niż zaufanie do gabinetu Millera, kiedy odchodził. Wszystko wskazuje więc na to, że w 2009 roku PiS czeka krach, twierdzi Tusk.
- U Kaczyńskich irytuje Tuska "XIX-wieczne przekonanie, że jak się ma władzę, można odcisnąć piętno na wszystkich dziedzinach życia. Oni są eksponatami po czasach marzeń o wielkiej inżynierii społecznej - w sprzyjających okolicznościach zmienialiby bieg rzek. Oni wzięli władzę nie po to, by ludzie robili to, czego pragną, tylko po to, by oddziaływać", mówi.
- Zdaniem szefa PO "w Polsce trzeba sprzątać bardzo intensywnie przez najbliższe lata, ale głównie po komunizmie i po III RP, w której przetrwało wiele reliktów PRL. A po Kaczyńskich trzeba będzie przywracać elementarny ład. Oni nie naśmiecą, ale narobią bałaganu. Być może Lech Wałęsa miał rację. Nie cierpi Kaczyńskich, ale uznał, że do eliminacji pozostałości po poprzednim systemie oni są najlepsi".
Myśląc o zwycięstwie PO w następnych wyborach, musi się pan już zastanawiać nad tym, kto zostanie premierem. Rokita, Komorowski, Zdrojewski? - pyta "Newsweek"
- W Platformie jest kilku polityków, którzy mogliby objąć tę funkcję. Najbardziej naturalnym kandydatem na premiera jest szef partii, która wygrywa wybory. Szefem Platformy w roku wyborów będę prawdopodobnie ja. W rok po wyborach parlamentarnych będą jednak wybory prezydenckie...
... i to jest nasze kolejne pytanie. Będzie pan kandydował na prezydenta? - wtrąca tygodnik.
- Tak, jestem zdeterminowany, żeby kandydować, odpowiada Tusk i dodaje, że jego szanse w wyborach prezydenckich są wprost zależne od tego, jaki będzie pierwszy rok rządów PO.
Szef Platformy podkreśla jednak, że nadal poważnym kandydatem na premiera jest Jan Rokita. - "Bywa trudny we współpracy, ale ma jedną cechę zupełnie wyjątkową w polskiej polityce - nie jest oportunistą".
- Dzisiaj jesteśmy dużo bliżej niż kiedykolwiek sytuacji, że PO będzie mogła samodzielnie rządzić. Nasz naturalny koalicjant to PSL. Jeśli przełamie negatywne tendencje sondażowe, koalicja PO- PSL wystarczy do sprawowania władzy, mówi Tusk.
A czy jest możliwa koalicja z lewicą? - docieka "Newsweek". - Koalicja z lewicą byłaby wydarzeniem porównywalnym z porozumieniem między PiS a Samoobroną. Tym niemniej rządy z SLD byłyby mniej szkodliwe dla Polski niż rządy z Samoobroną, odpowiada rozmówca tygodnika.
Kiedy PiS po następnych wyborach odda nam władzę, nie pozwolimy na odbudowanie niejasnych interesów. Stąd niechęć części środowisk do Platformy i szukanie sztucznych problemów wewnętrznych. Są tacy, którzy uważają, że skoro PiS straci władzę, to oni powinni powrócić. Nie wrócą - twierdzi Tusk.