Głos Wielkopolski": Drżą o pracę
Ponad pół tysiąca urzędników w Wielkopolsce drży o pracę. Wszystko przez zapowiedzi nowego rządu o redukcjach w administracji. Premier ogłosił między innymi likwidację delegatur urzędów wojewódzkich. W naszym regionie pracuje w nich prawie 300 osób - pisze "Głos Wielkopolski".
W Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim pracuje łącznie 812 pracowników. W 2005 roku same koszty administracyjne w urzędzie (telefony, samochody, podróże służbowe, utrzymanie budynków, pensje) wynosiły prawie 44 miliony złotych (około 4 procent całego budżetu wojewody). Jeśli chodzi o służbowe telefony komórkowe, mają je między innymi dyrektorzy poszczególnych jednostek. Poza wyjątkami miesięczny limit wynosi średnio 70 złotych. WUW w Poznaniu ma obecnie 16 samochodów - opisuje gazeta.
W czterech delegaturach w Kaliszu, Koninie, Lesznie i Pile jest zatrudnionych 289 osób. Utrzymanie tych biur kosztuje około 10 milionów złotych rocznie. Ludzie zajmują się między innymi kontrolami sanitarnymi, sprawdzają legalność zatrudnienia, rozliczają mandaty, wydają paszporty. Likwidacja biur oznaczać będzie problemy dla mieszkańców, którzy na przykład z wydaniem paszportu będą musieli jechać z Kalisza do Poznania.
Według jednej z koncepcji sprawy paszportowe przejęłyby starostwa. Urząd wojewódzki to nie jedyna instytucja, w jakiej zajdą zmiany. Do końca przyszłego roku zostaną zlikwidowane między innymi: Wojskowa Agencja Mieszkaniowa i Agencja Nieruchomości Rolnych. W ciągu najbliższych miesięcy połączona zostanie Agencja Rynku Rolnego i Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W Wielkopolsce to kolejne kilkaset osób - informuje "Głos Wielkopolski". (PAP)
"Gazeta Olsztyńska": Urzędnicy stracą pracę po rządowej reformie
Wielki strach panuje w agencjach rządowych i delegaturach Urzędu Wojewódzkiego w regionie. Nowy premier zapowiedział, że większość z nich zlikwiduje, co oznacza likwidację kilkuset miejsc pracy - zapowiada "Gazeta Olsztyńska".
Premier Kazimierz Marcinkiewicz w ubiegłym tygodniu ogłosił rządowy program "Tanie państwo". Głównym elementem programu jest likwidacja delegatur urzędów wojewódzkich, Agencji Nieruchomości Rolnych, Wojskowej Agencji Mieszkaniowej i połączenie Agencji Rynku Rolnego z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Operacja ma przynieść około 5 mld zł oszczędności. - W naszym regionie około 300 mln zł, czyli tyle, ile roczny budżet Olsztyna - szacuje poseł Aleksander Szczygło, szef PiS w regionie.
Dyrektorzy instytucji nie kryją, że takiego ciosu się nie spodziewali. - Naprawdę nie próżnujemy, rozliczamy mandaty z całego województwa, mamy wiele zadań z opieki społecznej, wydajemy paszporty, żeby ludzie nie musieli jeździć po odbiór do Olsztyna. I co z nami będzie? - martwi się Eugenia Nawrocka, dyrektor delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Elblągu.
- Z decyzjami rządu trudno dyskutować, tym bardziej, jeśli się nie zna szczegółów - ucina Katarzyna Górska, zastępca dyrektora delegatury UW w Ełku. Szczegółów nie zna nawet sam wojewoda. - Na razie docierają do nas tylko zapowiedzi. Jak dostaniemy decyzję o likwidacji na piśmie, będziemy ją komentować - podsumowuje Alfred Wenzlawski, rzecznik wojewody.
Delegatury Urzędu Wojewódzkiego nie są jednak najliczniejszymi instytucjami, przeznaczonymi do likwidacji. Więcej urzędników pracuje w Agencji Nieruchomości Rolnych. Ale według Zygmunta Komara, dyrektor oddziału ANR Olsztynie, mają o wiele więcej pracy. - Mamy ponad 100 tys. hektarów ziemi, podpisanych ponad 50 tys. umów na dzierżawę gruntów. Ktoś to musi robić, jak nie my, to inna struktura, która nie będzie powołana za darmo - kwituje.
- Wszyscy się boimy, z niepokojem czekamy na rozporządzenie o likwidacji agencji - przyznaje Józef Sikor, wicedyrektor regionalnego oddziału WAM. - Może część z nas przejdzie do samorządu?
ARiMR i ARR mają zostać połączone w jedną instytucję, dzięki czemu połowa urzędników, około 200 ludzi, nadal będzie miało pracę. Czy uda się połączyć oba urzędy? - W zasadzie, czemu nie - odpowiada Władysław Anchim, dyrektor oddziału ARR. - Kompetencje są zbliżone, ARiMR zajmuje się rolnictwem, my też. - Co będzie, czas pokaże - ocenia Wiesław Kowalski, dyrektor ARiMR.
Zdaniem Aleksandra Szczygły, nikt, poza oczywiście urzędnikami, nie ucierpi. - Obowiązki likwidowanych urzędów przejmą samorządy. Kompetencje delegatur urzędów wojewódzkich przekażemy starostwom, obowiązki ANR - Sejmikowi, nieuwłaszczony majątek WAM - gminom - tłumaczy. - Co nie znaczy, że w samorządach zapanuje samowola, bo zwiększymy kontrolę nad nimi.
Teraz urzędnicy rządowi rozglądają się za nową pracą. Równie dobrze płatną niełatwo będzie im znaleźć. Średnia pensja w każdej agencji to około 2500 zł brutto, a w Urzędzie Wojewódzkim 2300 zł brutto. (PAP)
Radny pisze do premiera
Bielski radny sejmiku śląskiego Rajmund Pollak (niezależny, wcześniej LPR) zaapelował w poniedziałek do premiera Kazimierza Marcinkiewicza, by nie likwidował bielskiej delegatury śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Pollak w liście otwartym uznał, że zapowiedź likwidacji urzędu jest "pierwszym przykładem złamania przez ekipę PiS zasady solidaryzmu" i przejawem "pogłębiania dyskryminacji mieszkańców dawnego województwa bielskiego".
Premier zapowiedział w piątek, że w ramach realizacji programu "Tanie państwo", który zakłada zmniejszenie środków na wydatki administracji centralnej i wojewódzkiej, zamierza m.in. zlikwidować delegatury urzędów wojewódzkich i delegatury wojewódzkich komend policji. Jak podkreślił, roczne oszczędności z realizacji tego programu wyniosą ok. 5 mld zł.
Według radnego, ewentualna likwidacja delegatury Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, w Bielsku-Białej, spowoduje, że tysiące petentów z powiatów bielskiego, cieszyńskiego i żywieckiego, którzy będą musieli jechać do Katowic, aby załatwić podstawowe sprawy administracyjne, poniesie dodatkowe koszty.
"Czy to jest solidaryzm, gdy chce się utrudnić mieszkańcom Podbeskidzia, Śląska Cieszyńskiego i Żywiecczyzny dostęp do przedstawicielstwa rządu w terenie?" - pyta Pollak.(PAP)