Bony mieszkaniowe dla najuboższych czy wypracowanie prawnej ścieżki do eksmisji- to pomysły Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii na zaległości czynszowe
Wobec sięgających co najmniej po kilkadziesiąt milionów złotych zaległości czynszowych w budynkach komunalnych samorządy Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (GZM) planują wystąpienie do rządu i parlamentu o przepisy, które pozwoliłyby walczyć z problemem.
Wśród wstępnych propozycji zgłaszają m.in. finansowane przez państwo bony mieszkaniowe dla najuboższych i nie mogących pracować. Ponieważ jednak – ich zdaniem – kluczowa część problemu wiąże się z celowym unikaniem opłat za czynsze przez tych mieszkańców, którzy mimo zdolności do pracy, wolą utrzymywać się z zasiłków i dopłat, postulują wypracowanie prawnej ścieżki do eksmisji poprzedzonej możliwościami np. odpracowania zadłużenia.
Jak szacowali uczestnicy zorganizowanej we wtorek w Siemianowicach Śląskich konferencji „Miasto konstruktywnie pomocne. Jak pomagać mieszkańcom w wyjściu z zadłużenia czynszowego”, w skali całej zrzeszającej 41 miast i gmin GZM zaległości czynszowe sięgają zapewne 1-3 mld zł (wyższa wartość – z odsetkami).
Według przedstawionych przez prezydenta Siemianowic Śląskich Rafała Piecha orientacyjnych danych zebranych przed konferencją w części miast GZM, w 2017 r. zadłużenie lokali mieszkalnych w zasobach gmin wynosiło (bez odsetek): w Siemianowicach – 27,6 mln zł, w Świętochłowicach – 54,9 mln zł, Zabrzu – 69,2 mln zł, w Chorzowie - 96,5 mln zł, Sosnowcu – 103,7 mln zł, w Katowicach - 122,9 mln zł, a w Bytomiu - 184,8 mln zł.
Wiceprezydent Gliwic Adam Neumann za paradoks uznał postępujący wzrost zadłużenia lokali gminnych mimo wzrostu gospodarczego. Nawet w tym mieście, do którego do pracy ściągają liczni mieszkańcy okolic, współczynnik niepracujących i niepłacących mieszkańców wynosi ok. 3,5 proc.
Zgodził się z nim prezydent Chorzowa Andrzej Kotala, który podał m.in., że na parę tysięcy dłużników czynszowych do działającego tam od kilku lat miejskiego programu „Praca za czynsz” zgłosiło się sto osób, a na trwających właśnie miejskich targach pracy, gdzie pracodawcy oferują od ręki ponad tysiąc miejsc zatrudnienia, kolejki ustawiły się jedynie do stoiska, gdzie można było zdobyć zaświadczenie obecności i „poszukiwania pracy” - pod kątem zasiłków.
Włodarze miast diagnozowali, że pewna grupa mieszkańców płaci z zasady większość rachunków, których zaniechanie oznacza natychmiastowe konsekwencje. Osoby te nie płacą jednak czynszów, co wynika z prawa narzucającego gminom konieczność zapewniania lokali socjalnych dla osób eksmitowanych (zwykle jest ich za mało, jednocześnie budowanie nowych oznacza najczęściej dla eksmitowanych znaczną poprawę standardu miejsca zamieszkania – przy dalszym niepłaceniu).
Dodatkowym obciążeniem dla gmin są przepisy zmuszające do płacenia odszkodowań niegminnym zarządcom za dłużników, którzy powinni być eksmitowani, jednak nie są, wobec braku lokali socjalnych. Jak mówił burmistrz Wojkowic Tomasz Szczerba, tylko z tego tytułu ta niewielka gmina płaci Spółce Restrukturyzacji Kopalń (SRK), zarządzającej m.in. pogórniczym zasobem mieszkaniowym, ok. 200 tys. zł rocznie.
„Pytanie, czy nie zapewnić bonów mieszkaniowych dla najuboższych, które byłyby dystrybuowane przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i trafiały bezpośrednio na konta gminy” - zaproponował Szczerba akcentując, że przyznanie bonów musiałaby poprzedzać szczegółowa analiza sytuacji wnioskujących wraz z oceną ich zdolności do pracy. Zaznaczył też, że SRK ma obecnie tysiące mieszkań, które – jego zdaniem - powinny być darowane do zasobu miejskiego.
Kotala rozważał zmiany ustawowe przymuszające do pracy zdolnych do niej dłużników czynszowych – pod groźbą eksmisji: z lokali komunalnych do socjalnych, a następnie do noclegowni. Zastrzegał przy tym jednak potrzebę dokładnej diagnozy społecznej, by np. konsekwencji postaw rodziców nie ponosiły dzieci.
Piech podkreślił natomiast, że samorządy powinny mieć narzędzia umożliwiające ostateczną eksmisję – być może bez prawa do lokalu socjalnego – jeżeli wcześniej dłużnik nie skorzysta z szeregu zapewnionych mu możliwości. Siemianowice Śląskie oferują obecnie takim osobom: odpracowanie zadłużenia, spłatę zaległości w ratach, Bank Zamiany Mieszkań (ze spłatą całości bądź części zadłużenia) czy dodatki mieszkaniowe.
Wiceprezydent Gliwic diagnozował ponadto, że w polskim prawie utrzymywane są paradoksy, np. w przypadku przydzielenia lokalu socjalnego na rzecz dłużnika, który wychodzi ze spółdzielni mieszkaniowej, bo tam nie płaci, spółdzielnia jest zobowiązana sprzedać rynkowo ten lokal – pokryć z tej kwoty zadłużenie, a resztę przekazać dłużnikowi, który trafia do lokalu socjalnego, najczęściej dalej nie płacąc. „Niech te pieniądze będą swego rodzaju kaucją wpłaconą na rzecz gminy, niech taka osoba ma zapewnione np. sześć lat czynszu socjalnego” - zaproponował.
Wśród innych problemów wymienił sytuację, w której w mieszkaniach zajmowanych nielegalnie przez „dzikich lokatorów”, np. poprzez włamanie, dystrybutorzy energii zapewniają ją, instalując tzw. przedpłacone liczniki energii elektrycznej. Władze Gliwic próbowały działać na rzecz zmiany tych przepisów, w ministerstwie energii miały jednak usłyszeć, że jest to zgodne z dyrektywami unijnymi, z kolei dystrybutorzy energii nie są zainteresowani współpracą, mając nowych klientów.
Neumann mówił też, że niedawno przedłużone zostało obowiązywanie przepisu, zgodnie z którym prywatni właściciele nieruchomości z najemcami płacącymi kiedyś tzw. czynsz regulowany, którzy stwierdzą np. potrzebę remontu kapitalnego budynku bądź wyburzenia, zwracają się z roszczeniem do gminy ws. zapewnienia lokali zamiennych. Po remoncie takie budynki są zwykle zasiedlane rynkowo, a gmina zostaje z dawnymi lokatorami.
„Od wielu lat były zapowiedzi, że skończy się system bezwzględnego oddawania w najem lokali gminnych na czas nieokreślony; miało to być zastępowane umowami na czas określony. Następowałoby wówczas niejako automatyczne rozwiązanie umów o najem mieszkania i rodzina mogąca znaleźć pracę, mająca lepsze dochody, nie miałaby roszczeń o to mieszkanie” - mówił Neumann. „Następowałby obrót gminnym zasobem mieszkaniowym” - wskazał.
Jak wyjaśnił, z prawa tego korzystają obecnie m.in. liczni, stosunkowo zamożni mieszkańcy Gliwic, których rodziny np. po wojnie zasiedlały opuszczony tam zasób komunalny o wielkości ok. 30 tys. mieszkań, a obecnie korzystają – jako spadkobiercy – z przepisu o dziedziczeniu najmu, korzystając z niskich komunalnych czynszów. „Nie da się z nimi rozwiązać umów najmu, podczas gdy jest cały szereg rodzin młodych, tych naprawdę potrzebujących. System nie pomaga nam w prowadzeniu polityki mieszkaniowej, do której jesteśmy zobowiązani” - podkreślił Neumann.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP