W mieście powinien być jeden gospodarz. Tak twierdzą włodarze kilkudziesięciu tzw. miast prezydenckich. Chcieliby przejąć kompetencje samorządu powiatowego, którego te miasta są siedzibami - pisze "Rzeczpospolita".
Prezydenci takich m.in. miast jak Będzin, Zgierz, Inowrocław, Gniezno, Ostrowiec Świętokrzyski, Zawiercie, Puławy, Racibórz, Radomsko, Stargard Szczeciński chcieliby, aby były one jednocześnie powiatami tzw. grodzkimi, czyli gminami miejskimi wykonującymi zadania powiatu. Inicjatywę popiera Związek Miast Polskich, który zwrócił się do parlamentu i rządu o zweryfikowanie kompetencji na styku powiatów i miast w myśl zasady "Jedno miasto - jeden gospodarz". Związek twierdzi, że uniemożliwienie tym miastom wykonywania zadań powiatowych ogranicza ich rozwój. Proponuje nadawanie statusu powiatu wszystkim miastom prezydenckim (powyżej 50 tys. mieszkańców) na ich wniosek.
W Polsce są obecnie 64 miasta na prawach powiatu. Reforma samorządowa z 1999 r. dała taki przywilej: miastom ponadstutysięcznym, dawnym stolicom województw oraz niektórym miastom w dużych skupiskach miejskich (np. na Śląsku). Co przemawia za zwiększeniem ich liczby? Możliwość sprawniejszego, zintegrowanego zarządzania sprawami zurbanizowanych wspólnot, także obniżenia kosztów świadczonych przez samorząd usług publicznych - argumentują prezydenci.
Miastem-powiatem grodzkim był kiedyś Wałbrzych. Od 1 stycznia 2003 r. został włączony do powiatu wałbrzyskiego. - Była to decyzja polityczna poprzednich władz z SLD - tłumaczy Piotr Kruczkowski, prezydent miasta ze 130 tys. mieszkańców. - Nie dziwię się wcale kolegom z tych miast, które nigdy nie były powiatami grodzkimi, że też do tego dążą.
Nie mam wpływu na stan dróg ani na sytuację na rynku pracy, bourząd pracy podlega powiatowi, ani na kierunki kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych. Mógłbym przejąć kompetencje powiatu pozwoliłoby na koordynację rozwoju całego regionu, którego lokomotywą powinno być miasto - uważa prezydent Kruczkowski. - Mieszkańcy widzą w prezydencie gospodarza od wszystkich spraw.
Powstawanie nowych powiatów grodzkich oznaczałoby jednak poważne zmiany na ustrojowej mapie samorządowej Polski. Mogłoby być kłopotliwe dla mieszkańców okolicznych gmin należących dziś do powiatów, które mają siedziby w tych miastach. Trzeba by bowiem utworzyć nowe, obejmujące je, powiaty ziemskie. Byłyby to jednak jednostki słabe organizacyjnie i finansowo, z małymi szansami na to, by stać się centrami usług publicznych. - Trzeba byłoby to połączyć z reformą powiatów - sądzi Piotr Kruczkowski. - Żeby były dużo większe, z jasno określonymi kompetencjami.
Ludwik Węgrzyn, starosta bocheński i prezes Związku Powiatów Polskich, uważa, że tworzenie kilkudziesięciu nowych powiatów grodzkich to pomysł bezsensowny. - Od dawna mówi się o likwidacji tzw. obwarzanków, czyli powiatów ziemskich otaczających miasta na prawach powiatu, bez których można by się obejść, nie pogarszając obsługi mieszkańców. Tymczasem to byłby ruch w przeciwną stronę. Czy wyłączone z miast gminy miałyby tworzyć odrębne powiaty ziemskie? To byłoby odwracanie reformy z 1998 r. - krytykuje Węgrzyn. - A gdyby takie miasto-powiat obejmowało także okoliczne gminy, to co wtedy z ich ustrojową samodzielnością?
Zdaniem starosty Węgrzyna można inaczej rozwiązywać problemy kompetencyjne na styku różnych poziomów samorządu. - Ustawy przewidują porozumienia między jednostkami samorządowymi oraz możliwość zakładania związków celowych -mówi. - Nie trzeba kurczowo trzymać się sztywnego podziału zadań i obowiązków. W 30-tysięcznej Bochni drogami zarządza burmistrz na mocy podpisanego kilka lat temu porozumienia między gminą a powiatem.