Deglomeracja, rozumiana jako przenoszenie urzędów centralnych do małych miast, jest błędnym kierunkiem - ocenia w analizie Forum Obywatelskiego Rozwoju
Deglomeracja, rozumiana jako przenoszenie urzędów centralnych z Warszawy do małych miast, jest błędnym kierunkiem - ocenia w najnowszej analizie Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Autor analizy ekonomista FOR Rafał Trzeciakowski uważa, że deglomeracja spowolni rozwój Warszawy i osłabi jej międzynarodową konkurencyjność, jednocześnie nie sprawiając, że młodzi przestaną wyjeżdżać z mniejszych miejscowości. W latach 2000-2014 populacja Warszawy rosła wyraźnie wolniej od najszybciej rosnących metropolii w krajach, do których w tym czasie emigrowali młodzi Polacy. Wzrost to jedynie 6 proc., wobec 14 proc. w Amsterdamie, 15 proc. w Monachium, 18 proc. w Londynie, 23 proc. w Oslo i 34 proc. w Dublinie. Dlatego można przypuszczać, że spadek populacji małych miast miał raczej związek z emigracją młodych do zagranicznych metropolii niż ich „wysysaniem” przez Warszawę.
Deglomeracja - ocenia analityk - będzie też kosztowna dla podatników. Przypomina, że w Szwecji deglomeracja Urzędu Konsumentów i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego ze Sztokholmu do mniejszych miast kosztowała 1,1 mln szwedzkich koron na każde przeniesione miejsce pracy. Jedynie 1 proc. urzędników zdecydował się przeprowadzić razem ze swoimi miejscami pracy. To poskutkowało dużymi kosztami osobowymi przeniesienia i kilkuletnim zakłóceniem pracy urzędów. Z analizy szwedzkiego odpowiednika NIK-u wynika, że te koszty nie zwrócą się, pomimo tańszej działalności urzędów w mniejszych miastach.
Działalność urzędów na szczeblu centralnym wymaga regularnych kontaktów z ministerstwami i parlamentem, a także innymi urzędami i organizacjami zagranicznymi. Dlatego fiaskiem zakończyło się zlokalizowanie Polskiej Agencji Kosmicznej w Gdańsku. Agencja była zmuszona utworzyć oddział w Warszawie, który zatrudniał 65 proc. jej urzędników i w którym pracował jej prezes. Obecnie siedziba ma być przeniesiona do Warszawy. Alternatywą są kosztowne dla podatników regularne podróże urzędników po kraju - pisze Trzeciakowski.
Autor analizy przestrzega, by nie mylić deglomeracji z decentralizacją. Polsce potrzebna jest decentralizacja, która polega na przenoszeniu decyzji na niższy poziom administracji, bliżej obywateli. Niestety deglomeracja nie zmienia wpływu obywateli na podejmowane decyzje, a jest jedynie działaniem fasadowym, które redystrybuuje prestiż z Warszawy do małych miast. Będzie prowadziła do lokalizowania poszczególnych urzędów według potrzeb wyborczych i lobbingu, zamiast dostarczania najwyższej jakości usług publicznych obywatelom i utrudniała współpracę w tworzeniu polityki publicznej na szczeblu centralnym.
Hamowanie metropolizacji to hamowanie rozwoju kraju - to kolejny argument przytaczany w analizie FOR. W miastach żyje i zarabia się łatwiej i sprawniej. Postępująca od czasu rewolucji przemysłowej urbanizacja nie jest efektem jakiegoś celowego działania władzy czy mieszkańców dużych miast. Odzwierciedla korzyści z aglomerowania, które ekonomiści opisują od XIX wieku – głębokie rynki pracy (lepsze dopasowanie pracowników do miejsc pracy), duże zagęszczenie aktywności gospodarczej (współdzielenie poddostawców i infrastruktury) i szybkie rozprzestrzenianie innowacji (wraz z przepływem pracowników). Wyzwaniem stojącym przed Polską jest to, jak maksymalizować korzyści z aglomerowania i minimalizować negatywne konsekwencja spadku ludności wiejskiej i małomiasteczkowej. Rozwiązaniem nie jest szukanie sposobów na hamowanie procesu metropolizacji, takich jak np. deglomeracja, ponieważ będą skutkować hamowaniem wzrostu gospodarczego i poprawy jakości życia Polaków - pisze Trzeciakowski.
Jeżeli chcemy, żeby polskie firmy się rozwijały i rosły, a najlepsze osiągnęły globalny sukces, oferując dobrze płatne miejsca pracy, to potrzebujemy metropolii, które będą stanowiły ich zaplecze. W analizie przytoczono opracowanie Banku Światowego, które obrazuje jak wraz z rozwojem z produkcji rolnej, przez przemysłową, do usługowej - przedsiębiorcy i pracownicy przeprowadzają się do coraz większych miast o coraz większych korzyściach. Okazuje się, że małe miasta dostarczają efekty skali dla dystrybucji produkcji rolnej, średnie - dla przetwórstwa przemysłowego, a największe niosą różnorodne udogodnienia i umożliwiają innowacje w usługach biznesowych, rządowych i edukacyjnych.
Deglomeracja jest głównym punktem programu Porozumienia Jarosława Gowina. Na niedzielnej konwencji ugrupowania prezydent Chełma Jakub Banaszek mówił, że deglomeracja jest filarem programu partii, ale trzeba ją przeprowadzić mądrze. Dodał, że Porozumienie ma listę 122 miast, które tracą funkcję społeczno-gospodarczą i szeroką listę instytucji, które mogłyby z powodzeniem zostać do nich przeniesione. Zapowiedział debatę na ten temat i powstanie zespołu złożonego z samorządowców i analityków, którzy zajmie się tym merytorycznie.
woj/