Nieogolone brody, T-shirty i luz jak na urlopie - tak noszą się pracownicy Urzędu Wojewódzkiego
Nieogolone brody, T-shirty, japonki i luz niczym na urlopie - tak noszą się od kilku dni pracownicy Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi. Na znak protestu – donosi „Gazeta Wyborcza”.
Protest zaplanowany był jeszcze wiosną. Wówczas urzędnicy mieli nosić swetry, by zademonstrować, że nie stać ich na garnitury. Ale przyszło lato, upały i pomysł trzeba było zmodyfikować. Panowie się nie golą i ubierają w podkoszulki, a panie mogą nosić plażowe sukienki i klapki.
Jak informuje „GW”, formę protestu wymyślił Robert Barabasz, szef NSZZ "Solidarność" w UW w Łodzi. - Natchnienie spłynęło na mnie po konferencji posła Janusza Palikota. Tej słynnej, gdy trzymał w jednej ręce pistolet, a w drugiej męski narząd. Pomyślałem wtedy, że aby nagłośnić nasz protest w mediach, trzeba wymyślić naprawdę coś oryginalnego - mówi „GW” Barabasz.
W ten sposób urzędnicy chcą pokazać, że nie stać ich na kupno koszul, krawatów i przyzwoitych spodni i marynarek. Koszt garnituru to co najmniej 400 zł. W urzędzie wojewódzkim pracuje 600 osób, wśród nich 154 należy do związków zawodowych. To właśnie większość z nich podjęła oryginalny protest.
- W wydziale paszportowym jedna z urzędniczek w okienku obsługuje petentów w różowym topie, spod którego wystają czarne ramiączka stanika. Niektóre panie pojawiły się w pracy w japonkach, co według urzędowych standardów jest niedopuszczalne (stopy, ramiona i kolana muszą być zakryte!) - czytamy w "GW".
Przeciętnie łódzki urzędnik zarabia 2 tys. zł i nie dostaje dodatku na ubranie. Dlatego związkowcy domagają się 500 zł podwyżki dla każdego pracownika merytorycznego i tego, by w budżecie na 2009 r. znalazł się zapis o 15 proc. podwyżce płac w sferze budżetowej, w tym dla urzędników.
Pracownicy urzędów wojewódzkich mają protestować w całym kraju. W piątek, 11 lipca, spotkają się w Warszawie związkowcy, przystąpią do ogólnopolskiego komitetu protestacyjnego i złożą petycję na ręce wicepremiera i szefa MSWiA Grzegorza Schetyny.
Na razie łódzki urząd wojewódzki jest pierwszym, który postawił na tak „ubraniową” formę protestu. Ale związkowcy z Łodzi liczą, że inni też pójdą za ich przykładem.
Wioletta Gnacikowska, Łódź
Źródło: Gazeta Wyborcza