Inspektor otrzymała karę nagany za odmowę pracy w godzinach nadliczbowych, określoną przez wójta jako „nie, bo nie”. Sąd przyznał rację pracodawcy
Inspektor otrzymała karę nagany za odmowę pracy w godzinach nadliczbowych, określoną przez wójta jako „nie, bo nie”. Sprawa trafiła do sądu, który przyznał rację pracodawcyUrzędniczka zatrudniona w urzędzie gminy na stanowisku inspektora do spraw płacowych wniosła pozew do Wydziału Pracy Sądu Rejonowego w Grudziądzu przeciwko gminie o uchylenie zastosowanej wobec niej kary nagany. Pracownicy urzędu zostało wydane polecenie służbowe obsługi zebrania w sołectwie w godzinach popołudniowych. Urzędniczka odmówiła, uznała bowiem, że zlecona praca, którą miała wykonywać po godzinach, nie wchodziła w zakres jej obowiązków służbowych.
Sąd nie doszukał się jednak żadnego usprawiedliwienia odmowy wykonania polecenia. Zauważył, że polecenie to nie było niezgodne z prawem ani nie zawierało znamion pomyłki. Natomiast praca w godzinach nadliczbowych, w myśl art. 151 § 1 k.p., jest dopuszczalna m.in. w razie szczególnych potrzeb pracodawcy. W rozpatrywanej sprawie, w ocenie sądu, zaistniała sytuacja uprawniająca pracodawcę do zlecenia pracy po godzinach pracy.
Sąd pokreślił również, że obowiązki pracowników samorządowych można podzielić na obowiązki o charakterze powszechnym, wynikające z powszechnego prawa pracy i związane z zajmowanym stanowiskiem, oraz obowiązki o charakterze szczególnym, wynikające z ustawy o pracownikach samorządowych i z faktu zatrudnienia w służbie publicznej.
„Wybierając pracę pracownika samorządowego (urzędniczka – red.) powinna liczyć się z koniecznością wykonywania zadań związanych z interesem publicznym, niekiedy po godzinach pracy” - czytamy w uzasadnieniu orzeczenia.
Jak podkreślono, początkowo przekazanie przez wójta informacji o wyznaczeniu do obsługi tego zebrania „nie miało formy władczej”. Jednak powód odmowy, jaki wskazała ukarana, określony przez wójta jako „nie, bo nie”, skłonił go do wydania polecenia służbowego.
Zdaniem sądu zastosowanie kary porządkowej stanowiło wyraz arbitralnego uprawnienia pracodawcy, który nagannie ocenił postawę pracownika. „Powódka nie miała żadnego racjonalnego powodu odmowy wykonania polecenia służbowego. Polecenie to było konkretne i zasadne. Powódka została wyznaczona do obsługi zebrania w miejscowości, w której mieszka. Wiedziała, że zebranie musi odbyć się z udziałem jednego z pracowników urzędu, a także zdawała sobie sprawę, że nie jest jedynym pracownikiem, który otrzymał tego typu polecenie” – ocenił sąd.
Jak zaznaczono w uzasadnieniu orzeczenia, urzędniczce nie zlecano zbyt często pracy po godzinach. Postępowanie nie wykazało też, jakoby była gorzej traktowana w zakresie zadań dodatkowych, niż pozostali pracownicy.
Według sądu, nawet jeśli jej odmowa podyktowana była poczuciem krzywdy, że nie jest wyznaczana do odpłatnych dodatkowych zleceń, to nie można tej odmowy uznać za usprawiedliwioną. „Powódka niepotrzebnie potraktowała wydane jej polecenie jako rodzaj szykany ze strony przełożonego – wójta. Pracodawca nie chciał pozostawać obojętny wobec takiej niesubordynacji, gdyż mogłoby to negatywnie wpłynąć na postawę innych pracowników urzędu” - zaznaczono, uzasadniając wyrok.
W ocenie sądu kara wymierzona powódce była karą surową, biorąc pod uwagę jej dotychczasową nienaganną pracę, jednak należy uznać tę karę za mieszczącą się w ramach uprawnienia pracodawcy do dyscyplinowania pracowników.
Jak wynika z przeprowadzonego postępowania, „urzędniczka nie do końca zrozumiała wagę wydanego jej polecenia i zbyt pobłażliwie podeszła do obowiązku jego wykonania”. Gdyby nie udało się w ostatniej chwili dobrać innego pracownika do obsługi zebrania, stawiennictwo wszystkich pozostałych osób byłoby bezcelowe.
kic/Serwis Samorządowy PAP
Sygn. akt IV P 90/15