Gminy nie mają obecnie wyraźnych ustawowych podstaw do wprowadzania opłat za deszczówkę; potrzebna pilna interwencja ustawodawcy – uważa dr Ewa Milczarek.
Prawniczka z Uniwersytetu Szczecińskiego swoje uwagi przedstawiła na łamach Zeszytów Prawniczych wydawanych przez Biuro Analiz Sejmowych.
Jak przypomina, po wejściu w życie ustawy Prawo wodne definicja ścieku nie obejmuje wód opadowych ujętych w systemy kanalizacji deszczowej, a to oznacza, że nie ma możliwości ujmowania stawek za odprowadzanie wód opadowych w taryfach opłat za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków. Jednocześnie samorządy zostały obciążone opłatami za odprowadzanie wód opadowych i roztopowych na rzecz Wód Polskich.
„Samorządy stanęły zatem przed wyzwaniem dokonania kosztochłonnych inwestycji w zakresie programów zagospodarowania deszczówki oraz obciążone zostały opłatami do Wód Polskich za zmniejszenie naturalnej retencji (art. 34 pkt 4 u.p.w.). Jednocześnie zablokowano im możliwość pozyskiwania środków z dotychczasowych źródeł, nie określając przy tym innych strumieni finansowania” – wskazuje dr Ewa Milczarek.
Rozwiązaniem sytuacji jest wprowadzenie opłat dla mieszkańców za wody opadowe i roztopowe odprowadzone do systemu kanalizacji deszczowej. Jak zauważa prawniczka, powstała luka prawna w zakresie sposobu wprowadzania nakładanej na mieszkańców opłaty za deszczówkę, a samorządy samodzielnie podjęły próbę regulacji, przyjmując przy tym różne strategie.
Wyróżnić można dwa modele. Model administracyjno-prawny, w którym opłaty wprowadzane są uchwałą rady na podstawie art. 4 ustawy o gospodarce komunalnej, i model cywilnoprawny, polegający na zawarciu umowy o świadczenie usługi odprowadzania wód deszczowych i roztopowych zawieranej przez operatora.
Sądy zajmują rozbieżne stanowiska w tej sprawie. Przykładowo Sąd Okręgowy w Bydgoszczy stwierdził, że skoro do odprowadzania wód opadowych i roztopowych z dachów budynków nie znajdują zastosowania przepisy ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, to przedsiębiorstwo wodociągowe ma prawo świadczyć te usługi na podstawie umowy cywilnoprawnej z podmiotami chcącymi z tej usługi korzystać. Tymczasem Sąd Okręgowy w Białymstoku stwierdził, że brak uchwały rady gminy w sprawie opłat oznacza, że usługi te na terenie tejże gminy są nieodpłatne. Z kolei Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku wskazał, że gmina nie może wprowadzać podatków (opłat) nieprzewidzianych ustawami, nie dysponuje bowiem „pozaustawowym władztwem podatkowym”.
Według dr Milczarek obecny stan pozostawienia opłat za deszczówkę bez wyraźnego uregulowania powoduje niepewność prawną związaną z prawidłowością naliczania opłat, zróżnicowanym obciążeniem mieszkańców poszczególnych gmin w Polsce oraz istnieniem luk w zakresie odprowadzania deszczówki do kanalizacji ogólnospławnej.
„Nie jest zrozumiałe, dlaczego kwestia ustalania opłat za inne usługi wodne według Prawa wodnego została poddana teoretycznie silniejszemu nadzorowi zewnętrznemu (w postaci zatwierdzania taryf przez podmiot zewnętrzny, jakim są Wody Polskie), a sprawę opłat za wody opadowe i roztopowe pozostawiono bez jakiegokolwiek nadzoru, pozwalając na ustalenie jej wysokości nawet w sposób dorozumiany” – ocenia ekspertka.
Jej zdaniem metoda cywilnoprawna jest próbą ukrycia rzeczywistego charakteru świadczenia podatkowego, a przez to próbą uniknięcia negatywnych nastrojów społecznych spowodowanych wprowadzeniem nowego podatku.
„Opłata za deszczówkę ma cechy podatku i w takiej formie powinna być ustanawiana. Prawidłowym modelem nakładania opłat za wody opadowe i roztopowe na mieszkańców jest model administracyjno-prawny. Jednakże gminy nie mają obecnie wyraźnych ustawowych podstaw do jego wprowadzenia. Sytuacja ta wymaga pilnej interwencji ustawodawcy” – podsumowuje dr Milczarek.
aba/