Czy 30 dni na rozpatrzenie przez Senat ustawy o głosowaniu korespondencyjnym to długi czas? Nie – o czym stanowi zarówno litera prawa, jak i praktyka jego stosowania.
Jak podkreśla prof. Krzysztof Skotnicki z Uniwersytetu Łódzkiego, z Konstytucji wyraźnie wynika, że materia wyborcza (obok niewielu innych) jest na tyle ważna i specyficzna, że przy pracach parlamentarnych nad nią należy postępować w sposób szczególny i odmienny od „zwykłej” procedury ustawodawczej.
Przede wszystkim zauważyć należy, że Rada Ministrów, zgodnie z art. 123 Konstytucji, nie może uznać uchwalonego przez siebie projektu ustawy za pilny, jeżeli dotyczy on m.in. wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Sejmu, Senatu oraz organów samorządu terytorialnego. Klauzula pilności skraca czas prac nad ustawą w Sejmie, w Senacie, jak i wyznacza Prezydentowi krótszy termin na jej podpisanie. Ustanowione wyłączenie wyraźnie pokazuje zatem, że ustrojodawca uznaje materię wyborczą za tak istotną dla funkcjonowania państwa, iż nie jest dopuszczalne, aby nawet rząd, do którego należy prowadzenie polityki wewnętrznej i zewnętrznej Rzeczypospolitej Polskiej (art. 146 ust. 1 Konstytucji), mógł wpływać na przyspieszenie procedowania nad nią.
Skoro tak, to wątpliwe jest, aby dopuszczalne było skracanie prac nad projektem ustawy „wyborczej” w Sejmie, jeżeli z inicjatywą ustawodawczą wystąpi inny podmiot, którym w tym przypadku była grupa posłów. O ile przewidziany w art. 51 Regulaminu Sejmu skrócony tryb ustawodawczy jest akceptowany i nie spotyka się z zarzutem niekonstytucyjności, to jednak nie powinien znajdować zastosowania w odniesieniu do każdego projektu ustawy, a takim jest projekt ustawy regulującej prawo wyborcze. Uchwalenie 6 kwietnia 2020 r. ustawy o głosowaniu korespondencyjnym zajęło Sejmowi zaledwie 2 godziny i 43 minut.
Na szczególne znaczenie ustaw regulujących problematykę wyborczą wskazuje również to, że zgodnie z art. 228 ust. 6 Konstytucji nie mogą być one zmieniane w czasie żadnego ze stanów nadzwyczajnych. Z formalnego punktu widzenia w Polsce nie mamy obecnie stanu klęski żywiołowej czy stanu wyjątkowego, chociaż istnieją ku temu przesłanki konstytucyjne, de facto stan taki jednak został wprowadzony, czego dowodzą liczne ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela. To również pokazuje, że prawo wyborcze nie powinno być teraz zmieniane.
Należy też przypomnieć, że Trybunał Konstytucyjny w wyroku w sprawie K 31/06 uznał za standard i swoiste minimum minimorum dokonywanie istotnych zmian w prawie wyborczym co najmniej na sześć miesięcy przed kolejnymi wyborami, a inkryminowana ustawa zmienia je całkowicie.
Trzeba wreszcie pamiętać, że 5 lutego 2020 r. zostało wydane postanowienie Marszałka Sejmu zarządzające wybory Prezydenta RP na dzień 10 maja 2020 r. Wybory zatem trwają, zaś jedną z fundamentalnych zasad prawa jest, iż reguł gry nie zmienia się w trakcie ich trwania.
Pamiętać wreszcie trzeba, że Konstytucja w art. 121 ust. 2 przyznaje Senatowi 30 dni na rozpatrzenie przekazanej z Sejmu ustawy. To nie jest długi czas, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, iż druga izba określana jest mianem izby refleksji, której zadaniem jest stanie na straży dobrego prawa. Jej dbałość o lepsze prawo absolutnie nie może być traktowana jako opór wobec izby pierwszej. Tak było w przeszłości, w XIX w. gdy izba ta miała być przeciwwagą dla nadmiernego radykalizmu izby pochodzącej z wyborów powszechnych.
Prof. dr hab. Krzysztof Skotnicki - kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Łódzkiego, kierownik Centrum Studiów Wyborczych UŁ, prezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego. Zainteresowania naukowe: polskie prawo konstytucyjne, prawo wyborcze, prawo parlamentarne, ustroje państw Europy Środkowej i Wschodniej.
Artykuł przygotowany przy współpracy z Wydawnictwem Uniwersytetu Łódzkiego
Kontakt: barbara.kaliszewska@uni.lodz.pl