Oceniłem kiedyś reformę samorządową na 3+ czy 4-. Dzisiaj jest gorzej – mówił Jerzy Stępień podczas konferencji "Ludzie samorządu w 34. rocznicę uchwalenia ustawy o samorządzie terytorialnym", która odbyła się w Senacie.
Senat Rzeczpospolitej Polskiej odegrał kluczową rolę w procesie przygotowania ustawy i reformy samorządowej. To Senat podjął pracę nad reformą samorządu lokalnego, powołując uchwałą z 29 lipca 1989 roku, jeszcze zanim powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, Komisję ds. Samorządu Terytorialnego. Ustawa o samorządzie terytorialnym została uchwalona 8 marca 1990 r.; pierwsze wybory do rad gmin (które z kolei wyłoniły wójtów, burmistrzów, prezydentów miast) odbyły się kilka tygodni później, 27 maja 1990 r.
Prym w pracach senackich nad reformą wiedli senatorowie Jerzy Regulski i Jerzy Stępień. Regulski był przewodniczącym Komisji ds. Samorządu Terytorialnego, a potem został pełnomocnikiem rządu ds. przeprowadzenia reformy; Stępień przejął wówczas przewodniczenie Komisji. Za ojca odrodzonego samorządu terytorialnego uważa się także prof. Michała Kuleszę.
"Początkowo nawet była między nami (Regulski-Stępień - PAP) taka różnica, takie napięcie. Bo kto ma robić tę reformę? Czy rząd, bo już mamy rząd Tadeusza Mazowieckiego, czy właśnie może powinien to robić parlament? Ale ostatecznie doszliśmy do wniosku i porozumieliśmy się. Zresztą muszę powiedzieć, że cały ten okres budowy samorządu to był przykład harmonijnej, wspaniałej, bezkonfliktowej współpracy" - ocenił w Senacie Jerzy Stępień.
Wspomniał też postać profesora Waleriana Pańki, który był przewodniczącym Nadzwyczajnej Komisji Samorządu Terytorialnego w Sejmie, a który "odegrał w tym wszystkim też bardzo istotną rolę".
„Czym dysponowaliśmy wówczas? Niewielką wiedzą. Prawdę mówiąc, ludzi, którzy pamiętali przedwojenny samorząd, nie było. Profesor Regulski w 1939 roku miał 15 lat. Jedyną osobą, która coś mogła powiedzieć nam o samorządzie, był profesor Karol Podgórski z Katowic, z Uniwersytetu Śląskiego, który jako młodzieniec przed wojną był urzędnikiem województwa śląskiego” – mówił.
Ale – jak zaznaczył - województwo śląskie miało swoją specyfikę, nie można więc było bezpośrednio odwoływać się do tamtych doświadczeń.
„Owszem, mieliśmy ekspertów, którzy znali samorząd zachodni i właśnie takim ekspertem był Michał Kulesza czy prof. Niewiadomski, czy właśnie sam Regulski. Ale jak się bada coś nie w swoim kraju, to coś zawsze ucieka spod tej analizy. Więc musieliśmy w związku z tym raczej bazować na tym, co mówiła nam teoria samorządu terytorialnego przedwojennego” – opowiadał Stępień.
Tyle że wówczas również istniały spory między naukowcami, m.in. czy samorząd powinien mieć osobowość prawną, a pewne rzeczy przed wojną też nie zostały do końca dobrze rozwiązane i rozstrzygnięte.
„W gruncie rzeczy stąpaliśmy po takim nieuporządkowanym intelektualnie terenie, no ale jakoś to wszystko trzeba było pozbierać do kupy. Coś się z tego zrobiło. Oczywiście popełniliśmy masę błędów” - zastrzegł.
Jak powiedział, po uchwaleniu ustawy o samorządzie przez Sejm komisja samorządu terytorialnego musiała rekomendować ją Senatowi. Wskazała dziewięć błędów, które Sejm popełnił, wprowadzając różnego rodzaju inne rozwiązania do tej ustawy.
„Nie dano nam naprawić tej ustawy, dlatego że czas naglił. Już była wyznaczona data wyborów samorządowych na 27 maja (1990 r. – PAP), a to się dzieje w marcu, kwietniu. Więc jak państwo sobie zdają sprawę, nie było możliwości naprawy” - mówił.
„Kiedy jeszcze prof. Regulski żył i była tego rodzaju sesja w rocznicę, to ktoś mnie zapytał, jaką bym wystawił po latach notę samorządową. Ja powiedziałem po krótkiej chwili zastanowienia się: trzy plus. Nawet prof. Regulski tak się żachnął trochę. Jak to trzy plus? Ja mówię: w takim razie: cztery minus” – wspominał. „Teraz, w 34 rocznicę, co ja mogę powiedzieć? Czy nota jest lepsza, czy gorsza niż 10 lat temu? No powiem tak: zdecydowanie gorsza” – powiedział.
W jego ocenie samorząd został „ograbiony ze środków finansowych”. „Samorząd został ograbiony. Zrobiono pewien ersatz finansowy, polegający na tym, że gminy dostały pewne rekompensaty. Tylko że nie wiadomo według jakich procedur, nie wiadomo, dlaczego te, a nie inne gminy” – wytykał. „Niektórzy są z tego bardzo zadowoleni (…) Nie czują, w jaką pułapkę zostali wprowadzeni. Bo najgorszą rzeczą dla samorządu jest zjawisko klientelizmu, kiedy nie ma obiektywnych kryteriów przekazywania środków z centrum do samorządu, tylko są jakieś inne, nie powiem zasady, tylko inne mechanizmy, które decydują o tym, jak to wszystko układa” - przekonywał.
Według niego Trybunał Konstytucyjny popełnił na początku lat 90. „olbrzymi błąd”, gdy w jednym z orzeczeń stwierdził, że „zadania własne powinny być finansowane z dochodów własnych”.
„Bardzo istotną rzeczą jest zdefiniowanie dochodu własnego. Są naukowcy, jak na przykład prof. Hubert Izdebski (….), którzy mówią - jakie to są dochody własne te udziały w podatkach państwowych. To nie są dochody własne, to są udziały w dochodach państwowych. Nie ma tutaj żadnego władztwa podatkowego, nie ma żadnej możliwości jakiegoś elastycznego potraktowania tego wszystkiego” - wskazywał.
Stępień zwrócił też uwagę na samorząd wojewódzki. „Nawet rząd Jerzego Buzka, który wprowadzał samorządy wojewódzkie, nie był w stanie wymóc na własnych wojewodach (…), żeby oddali kompetencje samorządowi wojewódzkiemu, który miał być jedynym gospodarzem województwa. W gruncie rzeczy mamy taką dwuwładzę w tym województwie. Nie wiadomo, kto tutaj jest najważniejszy” – konstatował.
Jego zdaniem „absurdem absolutnym” było wprowadzenie w 2011 roku do Kodeksu wyborczego przepisu, który mówi, że wójt, burmistrz, prezydent miasta nie musi być stałym mieszkańcem danej miejscowości.
„No proszę państwa, jeśli tak, jeśli pierwszy obywatel w tej gminie nie musi być stałym mieszkańcem tej miejscowości, to powstaje pytanie, kogo on jest organem wykonawczym” – zauważył. „Różne zespoły nad tym pracują i pokazują, jaka jest ta socjologiczna, że tak powiem, strona samorządu terytorialnego. Na trzy minus, a może na trzy z dwoma” - powiedział.
aba/