Moim zadaniem jest zapewnić ciągłość pracy urzędu; nie miałem innego wyjścia - mówi Mariusz Kozaczek, wójt gminy Lubrza, który ze względu na rozprzestrzenianie się koronawirusa zdecydował o zamknięciu urzędu dla klientów.
Serwis Samorządowy PAP: Urząd Gminy Lubrza to pierwszy urząd, który w obawie przed koronawirusem zamknął drzwi przed klientami. Skąd aż tak poważna decyzja?
Mariusz Kozaczek, wójt gminy Lubrza (woj. opolskie): Decyzję taką podjąłem ze względu na to, że gmina jest położona bezpośrednio przy granicy z Czechami i bardzo duża liczba naszych mieszkańców pracuje za granicą, co rodzi możliwości transgranicznego przenoszenia wirusa. Do tego urząd jest nie za duży, pracuje tu dwudziestu paru pracowników. Jeżeli coś by się wydarzyło i kilku moich pracowników trafiłoby np. na kwarantannę, to zaburzyłoby to prace całego urzędu, bo mamy praktycznie same jednoosobowe stanowiska.
Zdecydowałem o zamknięciu obiektu dla petentów; urząd natomiast pracuje normalnie.
Na jakiej podstawie urząd jest zamknięty?
M.K.: W sprawie zamknięcia urzędu wydałem zarządzenie. W sytuacjach kryzysowych mogę podejmować różne decyzje i taką podjąłem, bo sytuację kryzysową mamy. Bardzo dużo pism przychodzi od wojewody, że mamy być gotowi na różne sytuacje, a te różne sytuacje mogą być dziś, jutro, pojutrze. Moim zadaniem jest zapewnić ciągłość pracy urzędu i muszę to zrobić najlepiej, jak potrafię. Nie miałem innego wyjścia.
Koledzy samorządowcy dzwonią do Pana?
M.K.: Tak, dzwonią, pytają. Dzisiaj od samego rana miałem telefony z kilku gmin z całej Polski. Chcą wiedzieć, jak to u nas wygląda, bo też się szykują do zamknięcia urzędów dla petentów.
Informuje Pan w komunikacie, że obsługa odbywać się będzie drogą telefoniczną i mailową. Ludzie dzwonią?
M.K.: Ludzie dzwonią, wysyłają maile, a my pocztę i telefony odbieramy i odpowiadamy. Jak ktoś czegoś potrzebuje, pyta, kiedy może odebrać, i umawiamy się na konkretną godzinę.
Czyli paraliżu nie ma, można odebrać dowód?
M.K.: Wydawanie dowodów, rejestracja - wszystko się odbywa, ale staramy się ograniczać bezpośredni kontakt. Pracujemy normalnie, od 7 do 15, tylko nie wpuszczamy do budynku, żeby nie narażać pracowników na zakażenie.
Jak mieszkańcy przyjęli decyzję o zamknięciu urzędu?
M.K.: Dostaję bardzo dużo informacji przez media społecznościowe i komunikatory, że to bardzo dobra decyzja, ale są też tacy, którzy krytykują, bo akurat dzisiaj chcieli przyjść i coś załatwić. Moim zdaniem lepiej działać tak, niż nie działać wcale.
W kolejnym kroku rozważa Pan pracę zdalną?
M.K.: Rozmawialiśmy o tym. Teoretycznie możliwość pracy zdalnej to ma każdy, ale nie każdy może ją wykonać bez przebywania w urzędzie i dostępu do dokumentacji. Urząd to specyficzne miejsce pracy i nie można stąd aktów wynieść całymi szafami, przecież nie rozdamy wszystkiego po domach.
Rozmawiała: Anna Banasik