Kto będzie rządził Warszawą, jeśli Lech Kaczyński wygra wybory na prezydenta kraju? - zastanawia się Gazeta Wyborcza. Jego miejsce zajmie wyznaczony pełnomocnik - według dzisiejszych spekulacji wyznaczony przez premiera polityk PiS. Niektórzy są przekonani, że może zadomowić się w ratuszu nawet na niecały rok
Jeśli prezydent Warszawy Lech Kaczyński wygra wyścig o najwyższy urząd w kraju,
w momencie planowanego na koniec grudnia zaprzysiężenia nowej głowy państwa przestanie być prezydentem Warszawy.
Z tym zgadzają się wszyscy. Natomiast co do tego, co stanie się dalej, zdania są podzielone. Część polityków i ekspertów mówi o przedterminowych wyborach. Lech Kaczyński był w 2002 r. wybrany bezpośrednio. Jego następca musi mieć również mandat mieszkańców Warszawy. W tym scenariuszu premier najpewniej na wybraną niedzielę lutego rozpisze przedterminowe wybory w Warszawie i pójdziemy wybrać następcę Lecha Kaczyńskiego.
Nie byłoby to korzystne dla miasta. Na wybory w mieście tak dużym jak Warszawa trzeba wydać z kieszeni podatnika miasta ok. 2,5 mln zł. A efekt będzie mizerny: wybrany w lutym prezydent będzie mógł rządzić tylko do końca kadencji samorządu, czyli do października przyszłego roku. Zanim się zadomowi, będzie musiał odejść.
Dlatego w głowach warszawskich polityków PiS i PO narodził się pomysł wprowadzenia w Warszawie zarządu komisarycznego. Ich zdaniem terminy wyborcze można przeciągać.
- Rezygnację prezydenta Warszawy musi jeszcze zatwierdzić rada miejska - mówi jeden z warszawskich polityków. - Ta może się ociągać. Zrobi się wiosna. Jest też przepis mówiący o tym, że wyborów przedterminowych nie przeprowadza się na pół roku przed końcem kadencji.
Według tego scenariusza "przeciąganie" procedur związanych z rezygnacją Lecha Kaczyńskiego potrwa do kwietnia przyszłego roku. Wtedy do końca kadencji zostanie tylko przez pół roku i w ogóle nie będzie trzeba robić kosztownych przedterminowych wyborów. A Warszawą rządzić będzie od grudnia do października 2006 wyznaczony przez premiera pełnomocnik zwany potocznie komisarzem.
A skoro tak, to obsadę tak ważnego urzędu trzeba negocjować podczas ustalania rządu najbardziej prawdopodobnej koalicji rządowej PO-PiS. Ponoć Platforma gotowa jest oddać komisarza partii braci Kaczyńskich, która ma w Ratuszu gotowe kadry. Dlatego na nieoficjalnej giełdzie kandydatów na komisarza krążą nazwiska polityków partii braci Kaczyńskich: Karola Karskiego, szefa Rady Warszawy, oraz zastępców Lecha Kaczyńskiego - Andrzeja Urbańskiego i Roberta Draby.
Tyle polityczne spekulacje. Zupełnie inaczej zapatrują się na tę sprawę eksperci. - Prawo mówi jednoznacznie: jeśli prezydent odchodzi z urzędu, premier najpóźniej w ciągu 60 dni przeprowadza przedterminowe wybory. Bardzo bym się zdziwił, gdyby zdecydowano się na lekceważenie tego przepisu w stolicy Polski - mówi Bohdan Szcześniak, szef zespołu prawnego i organizacji wyborów Krajowego Biura Wyborczego.
Wydaje się więc, że warszawskim politykom puściły wodze fantazji: myślą już o obsadzie stanowiska, które najpewniej nigdy nie powstanie. Wydaje się, że nowy premier - niezależnie od tego, czy będzie nim Jarosław Kaczyński, czy Jan Rokita - nie odważy się najpewniej na naciąganie prawa dla praktycznych korzyści.
Jan Fusiecki